Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

sobota, 26 kwietnia 2014

"Pokochać pająka"

Po mojej ścianie popiernicza niewielki pająk.
Co z nim zrobić?
Kiedyś bym go ubiła, teraz jest inaczej.

Pamiętam wieczór w domu rodzinnym, gdy rodzice spali, ja „odwalałam” rysunki do liceum plastycznego, do którego mnie nie przyjęto.
Dlaczego nie przyjęto?
Bo nie potrafiłam stworzyć kilkudziesięciu prac, przedstawiających butelki i wazony i wtłoczyć w to ciulstwo wystarczającej ilości uczucia. Wystarczającej, by osoby oglądające moje rysunki chciały zainwestować swój czas i zaangażowanie. I oczywiści pracę, płatną pracę.
Otrzymałam wyrok : „Zdolna, ale leń”.

Nie nadałam się, by znaleźć się w gronie plastycznie rozwijających się człowieków i zasiliłam szeregi ogólniaczych uczniów.

I dobrze i źle.
Źle, bo mogłam się w tym kierunku rozwijać i coś tam robić.
Dobrze, bo ogólniaczo kształciłam się jeszcze długo i dane mi było dzięki temu wypatrzeć sobie faceta.
Wypatrzeć, upolować i odbijając, zdobyć.
Zdobyłam, pokochałam i usidliłam.
Działa to do dziś.

Wracając do pająka...

Siedziałam na łóżku, bazgrząc obowiązkowe rysunki dla komisji rekrutacyjnej i wtedy na białej ścianie przede mną pojawił się on! Potomek dawcy DNA dla Spidermana. Wielki, owłosiony na licznych, przegubowych nogach, pająk. Siedział se na tej ścianie i nic nie robił, tylko patrzył na mnie swoimi słupkowato wypukłymi gałami.

Nie kocham owadów. Inaczej, nie cierpię ich! Wiem, są niezbędne do zapylania kwiatów i zawiązywania owoców, ale wszystko, co ma więcej niż cztery odnóża, obrzydza mnie. Nie jem przez to krewetek, homarów, krabów, raków, nie wspominając o owadach smażonych. Nie dla mnie te specjały. Motyle są piękne i ich skręcający się w spiralkę jęzor słodki, ale ilość nóg je u mnie dyskwalifikuje. Nie wiem, czy to podpada pod arachnofobię, ale wielonogowość jest przerażająca. Dziś mniej niż kiedyś, jednak owadów nie pokocham.

Tak więc siedziałam na łóżku i rysowałam, a tu przede mną wykwitł on. Wielgachny, czarny i owłosiony pajączór.
Nie wiedziałam co zrobić, więc siedziałam z ołówkiem, który zamarł w powietrzu między kolejnymi kreskami i trwałam.

Procesy myślowe w mojej głowie ogarnęła panika.

Jeśli teraz wstanę i polecę po coś do zabicia włochatego potwora, to gdy wrócę, nie będzie go już. Ukryje się pod łóżkiem i w nocy wejdzie na mnie. Tego wyobrażenia nie mogłam zaakceptować. Jeśli jednak wezmę mój rysunek robiony na odpiernicz, to pewnie nie zabiję go szybko i wtedy na pewno ucieknie, a w nocy wlezie na mnie i ukąsi. Zemści się za obelgę próby zabójstwa.

Nie wiem, jak długo trwała w mojej głowie burza myśli, ale sparaliżowało mnie w jednej pozie.
W końcu ożywiłam mięśnie i w tempie, które nie włączyłoby najczulszego detektora ruchu, wypełzłam z łóżka i wyszłam z pokoju.

Odkurzacz odpadał, gdyż model, który mieliśmy w obecnym czasie na stanie wył niemiłosiernie, a nie chciałam budzić śpiących od dawna rodziców i całej okolicy przy okazji.

W kuchni, za drzwiami stała od zawsze miotła i tą, jako narzędzie zagłady pochwyciłam i pobiegłam do swojego pokoju, w progu spowalniając ruchy, by pająka nie wystraszyć.

Weszłam na łóżko i stałam z wycelowanym w pająka włosiem, którego czasy świetności już dawno minęły.
Gdy centymetry dzieliły już powyginane wiechcie, sprzętu służącego na co dzień do konserwowania powierzchni płaskiej, naparłam na ścianę całym ciałem, wbijając sobie prawie w brzuch sztyl i zamierając ponownie.

I co teraz?
Może pająk powyginał się jakoś i złamałam mu jedynie nogę, rozwścieczając go tylko.
Gdy zabiorę ze ściany miotłę, ten skoczy mi do gardła, lub co gorsza do oka i ugryzie? Wyssie oko?!

Wpadłam na genialny pomysł i zaczęłam miotłą kręcić wokół osi, tworząc przy okazji piękne kółko na białej tapecie. Odcień głębokiego kurzu.

Stwierdziłam, że powinien być już połamany, więc powolutku odjęłam miotłę, obawiając się, że jednak gościu może być przy swojej wielkości wyjątkowo wytrzymały i jest cień możliwości, że skoczy na mnie franca jednak.
Na dywan przy ścianie padł pozwijany w kulkę pająk i ruszył nogą.

W tamtym czasie była moda na noszenie gazet do szkoły, za co otrzymywało się punkty plusowe do oceny za zachowanie. Ja, jako jednostka lubiąca mówić co myślę, zachowanie miałam wiecznie na granicy nieodpowiedniego, nosiłam więc gorliwie paczki makulatury przewiązanej sznurkiem i zdobywane za nie punkty niejednokrotnie uratowały mnie przed wstydem za świadectwo.

Porwałam jedną z takich paczek, przygotowaną do zaniesienia nazajutrz do szkoły i z impetem rzuciłam na pająka, nie podchodząc jednak zbyt blisko. Pudłowałam, więc musiałam powtórzyć rzut kolejną paczką i jeszcze jedną. Trzecia próba była udana, gazety przygniotły celnie.

Dla pewności wskoczyłam jeszcze na nie i skakałam, do momentu, gdy usłyszałam:
- Nie możesz spać?

To był mój tata, którego zaalarmował hałas w moim pokoju. Opamiętałam się i zeszłam z paczki.
 
- Czy możesz zobaczyć, czy nie żyje? - Poprosiłam tak słodko, jak potrafi córunia tatunia.
- A co zabiłaś? - Tata zmierzwił spłaszczone snem na poduszce, przydługie wąsy. - Dinozaura?

Podniósł gazety, a pod spodem nic nie było...
 
- Uciekł! - Pisnęłam przerażona.
- Nie uciekł – odparł tata widząc, że zaczynam poddawać się panice. - Tu jest.

Na gazetach, pięknie rozprasowana, przyklejona była moja ofiara.
Mogłam spać, byłam bezpieczna.
Nie przewidziałam jednego. Pająk miał rodzinę i ta musiała widzieć całe zajście i postanowiła się zemścić.

Ja usnęłam, zmęczona przeżyciami ukatrupiania zwierza i nawet nie śniłam koszmarów związanych z pajęczymi potworami. Rano jednak obudziłam się z dziwnym bólem twarzy.
Przed lustrem stwierdziłam obecność sinej buły na lewym policzku i ten gigantyczny bąbel towarzyszył mi jeszcze przez dwa tygodnie, szpecąc skutecznie.

Myślę, że to była zemsta pająków i nauczka, bym tym stworzeniom nie przeszkadzała w życiu obok, bo do łóżka mi przecież nie wchodzą.

Był to ostatni zabity przeze mnie pająk. Od tej pory wołałam kogoś, by zabrał potwora z mojego pokoju.

Były jeszcze inne pamiętne pająki w moim życiu i jeden z nich, malutki i szary uwił sobie pajęczynę na oknie. Stworzył sieć, którą połączył ściany z oknem i storczykiem, oraz kaktusem.
Nie robiłam z nim nic, gdyż zaczęły się przymrozki i wyrzucenie go za okno skończyłoby się szybkim jego unicestwieniem. Raz dostałam nauczkę, więc dałam mu spokój.

Mieszkał sobie gościu na tym oknie i rósł, jedząc jakieś małe, lotne stworzonka.
Przyzwyczaiłam się do malucha i nazwałam go Felek.
Stałym rytuałem stało się przystanięcie co dzień rano w drodze do kuchni, by na niego popatrzeć.
Zawsze siedział w tym samym miejscu, na środku pajęczyny.
Cóż za cierpliwe i spokojne stworzenie!
Czy on coś myśli? Może medytuje...

Kiedyś Felka nie znalazłam na środku pajęczyny i wystraszyłam się, że pewnie wyprowadził się, lub po prostu zdechł, ale minęły już trzy miesiące od ostatniego mycia okna, więc to nawet dobrze.
Spojrzałam na parapet i zasmuciłam się, widząc pozwijane, szare odnóża i suchy odwłok, ale...

Jak się okazało, w pierwszym momencie nie zauważyłam Felka, bo zlał się z kwiatkiem!
On zrzucił stare ciuchy i teraz był zielony, z czerwonym paskiem na plecach.

- Aleś się odstrzelił! - Pochwaliłam go.

Nie wywoływałam już zdziwienia rodziny. Wiedzieli, że lubię gadać do nowego domownika, choć za pierwszym razem wystraszyli się, że ześwirowałam i gadam z oknem.

Felek łapał porządne sztuki tak rzadko, że zastanawiałam się nawet, czy nie kupić mu jakiegoś robaka w zoologicznym. Mniej więcej jedna tłusta mucha wpadała co miesiąc w pajęczy brzuch.

Okna nie myłam przez pół roku i nie mogłam uwierzyć, że pająk może tak długo żyć w warunkach domowych.
W Wigilię, gdy jechaliśmy na kolację, Felek dostał pod choinkę muchę.
Odebrałam to bardzo symbolicznie i oczywiście wszystkim musiałam pokazać.
Dostał ją oczywiście od Dzieciątka, nie ode mnie!

Wiosną wzięłam gościa na babejagę do zbierania pajęczyn i wyniosłam na dwór.
Pewnie jest teraz tłusty i ma siedem żon.

Dzięki zmianie mojego podejścia do tych stworzeń, udało mi się oduczyć panikowania na ich widok również dzieci. Gdy jakiś gigant szedł sobie przez salon, lub zawładnął którymś z kątów, a dziecko zaczynało panikować, uspokajałam je i tłumaczyłam, że pająk jest o wiele bardziej wystraszony, bo przecież jest taki mały.

Obserwowaliśmy później wędrówki robala po domu i trwały te kilka dni. Raz widziałam jątka w kuchni, raz w łazience, czy pod stołem. Gdy ten ostatni dogorywał, szedł przez salon bardzo powoli, wlokąc za sobą kulkę kurzu, która przyczepiła mu się do jednej z nóg. Faktycznie umarł i było nam go szczerze żal.

Dzisiejszego pająka poobserwowałam, lecz nic mu nie zrobiłam. Pewnie schowa się gdzieś, lecz na wszelki wypadek będę spała w majtkach.

Do dziś nie wezmę pająka do ręki, brzydzę się, ale szanuję pajęczy żywot.
Kto wie, może w przyszłym wcieleniu będę pająkiem?
Nie chcę skończyć rozpłaszczona na gazecie...

10 komentarzy:

  1. Tego pająka ze zdjęcia tobym nawet adoptował :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst o spaniu w majtkach mnie rozwalił :-D klasycznie oplułem monitor, ta męska wyobraźnia... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. plujesz jak się śmiejesz? hahah

      Usuń
    2. Tak, zwłaszcza jak w trakcie czytania coś piję ;-)

      Usuń
  3. Mnie to kiedyś użarło takie wielkie biało żółte, owłosione bydlę. Od tamtej pory nie trawię pająków. Chociaż te chudzielce, co są w pokojach, nie przeszkadzają mi.

    Ale tak jak mówisz, przyzwyczajenie się i oswojenie z tym pomaga.
    Miałam taki problem z myszami, kiedy moja siostra za dzieciaka latała i łapała myszy, po czym okazywała im wielką miłość ja skakałam po lampach i sufitach.
    Oswoić się z nimi pomogły mi małe chomiczki roborki, te małe gryzonie były dzikie jak myszy i jakoś mniej dygałam się jak gdzieś zobaczyłam mysz. Potem zdecydowałam się na dwie pięknie szczurzyce, Lusię i Milę, a kiedy obdarzyły mnie 12 małymi szczurzątkami całkowicie przestałam się bać. Jedna maleńka myszka przy 14 rozbieganych szczurach po całym pokoju to nic ;D
    Więc może to kiepskie porównanie, ale leczenie się tym czym się zatrułeś to jak najbardziej prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o tym właśnie piszę następnego posta!
      Teraz Ty mi czytasz w myślach?! :D

      Usuń
    2. Wybacz, ponosi mnie dzisiaj i rozsadza mi głowę. Nie dałam rady wysiedzieć w jednej bańce ;D

      Usuń
  4. Mika, a może jakieś opowiadanko o tobie i o twoim mężulku?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mika a będzie dzisiaj Takaja?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Generalnie pająki domowe nie gryzą. Częściej mogą ugryźć pająki niedomowe. Jad pająków żyjących w Polsce nie jest mocny, tak aby narobić Tobie szkód. Pająki są pożyteczne - zjadają owady i roztocza. Nie masz pewności, że ugryzł Ciebie pająk - w domu żyje mnóstwo innego paskudztwa. Tylko, jeżeli dobrze pamiętam Twój wpis, to jesteś alergikiem i może stąd opuchlizna. Kiedyś coś mnie użarło w dłoń i opuchlizna zaczęła się przesuwać wzdłuż ręki. Dzięki temu nie pisałem jednej kartkówki w szkole. Jakiś antybiotyk + wapno i w tydzień było po wszystkim.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.