Wybaczcie ten chwilowy przerywnik. Musiałam skrobnąć coś nowego, innego i krótkiego, bo zwariuję.
Takaja już tak długo się ciągnie, że czaszkę rozpiernicza mi tyle inności :D.
Takaja już tak długo się ciągnie, że czaszkę rozpiernicza mi tyle inności :D.
Tutaj opko szybkie i w maksymalnie trzech częściach. Mało opisów, szybko do celu.
Dodam, że tak zwyczajnego opowiadania nie napisałam jeszcze.
Dodam, że tak zwyczajnego opowiadania nie napisałam jeszcze.
Smacznego wszystkim.
Raz jest fajnie i bawimy
się świetnie, by po cudnie spędzonym czasie milczeć, nie dzwonić
i olewać się nawzajem.
Nic z tego parowania się
nie będzie.
Szłam właśnie do pracy. Studia, studiami, ale za coś trzeba żyć. Mogę co prawda wisieć nadal na rodzicielskim kubku, ale kumpela zaproponowała mi wspólne mieszkanie i to kusiło mnie bardzo.
Z rodzicami jest tak, że
niby dają ci wolna rękę, ale wciąż kontrolują i nawet jeśli
nie chcą, to ingerują w twoje życie. Dla nich zawsze będziesz
dzieckiem.
Mam trochę oszczędności,
lecz jest ich zbyt mało, by wynająć za nie mieszkanie. Poza tym
lubię się ładnie ubrać, pomalować i pachnieć czymś kobiecym.
Ta kasa ma być na moje wymarzone autko. Prawko fundnęli mi starsi
na osiemnastkę, ale na najtańszy nawet samochód nie było ich już
stać.
Trudno, dozbieram i w
końcu coś nabędę.
Teraz szłam do pracy w
knajpie, bo tam najchętniej przyjmowano studentów.
Jestem kelnerką.
***
Na Roksanę napalam się
od momentu, kiedy zobaczyłem ją w stroju kąpielowym, gdy opalała
się w ogrodzie.
Jej figura odbiega od ogólnie przyjętych kanonów
piękna kobiecych kształtów.
W prasie, telewizji, w
reklamach króluje wychudzony obraz smukłości, ona taka nie jest.
Z podstawówki pamiętam
ją, jako klasowego kujona, mega mózg matematyczny, umysł ścisły.
Zawsze koleżeńska, ale
i pyskata. Nie dała sobą pomiatać mimo, że próbowano. Niełatwo
jest grubszym dzieciakom nie zostać zepchniętym do roli klasowego
grubaska. Ona dała sobie z tym radę i nawet grupka najładniejszych
dziewcząt musiała odpuścić, a w końcu starały się podlizać
Roksanie i pozyskać ją do swojego zamkniętego stadka. Ona je
oczywiście spławiła, będąc ponad kolor różowy, którym
emanowały ślicznotki. Miała swoją pasję, matematykę. Wygrywała
olimpiady i konkursy matematyczne.
Wtedy po prostu ją
znałem, co było o tyle naturalne, że nasze domy sąsiadują ze
sobą. Chodziliśmy często razem do szkoły, gadaliśmy o pierdołach
i tyle. Ona pulchna, ja chuderlawy i cały jakiś taki niewydarzony.
Musieliśmy wyglądać komicznie.
Musieliśmy wyglądać komicznie.
Po szkole podstawowej
było liceum i tu nasze drogi się rozeszły. Zdawkowe pozdrowienia i
tyle.
Nie zwracałem na nią
uwagi, aż do wtedy.
Gorąca sobota kusiła,
by wyrwać się gdzieś nad wodę. Niestety, w poniedziałek miałem
kolokwium i musiałem zakuwać. Siedząc przy biurku, w pustym domu,
starałem się wkuć choć trochę materiału. Bezskutecznie.
Myśli błądziły w majtkach Marty, mojej dziewczyny.
Myśli błądziły w majtkach Marty, mojej dziewczyny.
Nie chciałem się z sobą
zabawiać. Następstwem zwalenia konia byłoby zakopanie się w
kołdrze i drzemka, po której nie zwlókłbym się z wyrka aż do
obiadu, a nauczyć się musiałem.
Siedziałem sobie więc i
kontemplowałem widoki za oknem tym bardziej, że biurko stało przy
parapecie.
Sam je tu ustawiłem.
Sam je tu ustawiłem.
Najpierw mignęło mi coś
kolorowego między tujami w sąsiednim ogrodzie i nawet bym na to nie
zwrócił zbytnio uwagi, gdyby nie szczekanie naszego psa, który
zaczął kreślić szalone kółko po trawniku. Wariat tak ma,
ilekroć kogoś zobaczy. Taki schroniskowy syndrom.
Biegał idiota,
zataczając jajowaty okrąg i zwalniając przy siatce dzielącej
nasze działki.
Za chwilę po niego
pójdę, teraz mi się nie chce.
Zwolnił, przystanął i
oparł się przednimi łapami o siatkę, merdając ogonem i ciesząc
się wywieszonym jęzorem po psiemu. Wtedy do ogrodzenia podeszła
ona, a mnie jakby ktoś w łeb zdzielił. W łeb i w brzuch
równocześnie.
Obfitość ciała,
wałeczki wyraźnie odznaczające się pod materiałem kolorowej
sukienki i duży biust w wycięciu dekoltu. Widziałem to w miarę
dokładnie, ale chciałem zobaczyć z bliska.
Niewiele myśląc
zerwałem się z fotela i pognałem przez pokój, do salonu i na
ogród.
Przed wyjściem na taras
zwolniłem, by odetchnąć i nie wybiec na trawnik jak mój pies, ale
spokojnie wyjść.
- Cześć – zawołałem.
- Czy ten idiota ci przeszkadza?
- Cześć.- Uśmiechnęła
się, odrzucając burzę brązowych włosów na plecy. - Nie, no coś
ty! Chciał się przywitać, to podeszłam powiedzieć mu dzień
dobry.
Jej oczu nie widziałem,
zakryła je ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi, ale pełny
kształt ust oraz to, jak stanęła prostując się, podziałało,
jak uderzenie w splot słoneczny.
Zatkało mnie i
zamilkłem. Chciałem coś powiedzieć, ale jedyne o czym w tej
chwili potrafiłem myśleć, nie nadawało się na koleżeńską
pogawędkę.
- Dobrze wyglądasz –
wyksztusiłem w końcu idiotyczny tekst, za który miałem ochotę
kopnąć się w głowę.
- Wiem – odparła bez
cienia zażenowania. - Ty też. Dawno cię nie widziałam.
Faktycznie dawno nie było
mnie w domu. Studia w innym mieście, pokój w akademiku i wizyty
wyłącznie w święta i w weekendy, zazwyczaj spędzane z nosem w
książkach. Trzeba było nadgonić czas stracony na imprezowaniu w
tygodniu.
- Mieszkam przy uczelni –
odpowiedziałem, starając się nie patrzeć w dół, a było to o
tyle trudne, że przedziałek, który utworzył się między jej
piersiami zmuszał wręcz oczy do wędrówki właśnie w tym
kierunku. - A ty?
- Nie, ja nadal z
rodzicami. - Wzruszyła ramionami, po czym odgarnęła nieznośne
pasmo włosów, które wiatr wdmuchał jej na nos.
Zrobiła to przy tym tak
seksownie, że musiałem odchrząknąć, czując zaciskające się
odruchowo gardło i przestąpić z nogi na nogę. Po co? Nie wiem,
ale musiałem.
- Co robisz wieczorem? -
To pytanie zadało się samo. - Wyskoczymy na piwo? Opowiesz, co
porabiałaś i co porabiasz. - Dodałem, widząc brew, która
najwyraźniej w zdziwieniu uniosła się nad krawędź okularów.
- Pewnie. - Znów
uśmiechnęła się uśmiechem za milion dolarów. - Tyle tylko, że
jestem umówiona na ognisko nad jeziorem ze znajomymi, więc jeśli
nie masz nic przeciwko, to zapraszam.
- Super. - Powiedziałem,
kurwa mać, pomyślałem. - O której?
- Zaczynają o
dziewiętnastej i tylko muszę się dowiedzieć, czy koleżanka ma
wolne miejsce w aucie.
- Spoko. - Mrugnąłem do
niej. - Jestem zmotoryzowany i jeśli masz ochotę na przejażdżkę
motorem, to możemy jechać razem.
- Motorem? - Obydwie brwi
wyszły ponad krawędź okularów. - To będzie dla mnie nowość,
ale chętnie.
- No to jesteśmy
umówieni.
- To do wieczora. -
Posmyrała Korka, mojego psiego wariata po głowie i odwróciła się,
idąc w kierunku rozłożonego koca. - Na razie. - Rzuciła jeszcze
odwracając się i spoglądając na mnie przez ramię.
Ja zostałem stać, jak
słup soli zastanawiając się, co też się ze mną dzieje. Takiego
ogłupienia przy żadnej dziewczynie dotąd nie czułem. Odwróciłem
się, jak automat i na sztywnych nogach wróciłem do domu i swojego
pokoju, a w nim padłem na fotel.
Kilka minut trwałem w
tym zawiasie myśląc nad Roksaną i jej magnetyzmem. Zawsze
myślałem, że to te wszystkie smukłe nimfy mnie kręcą, a
tymczasem zapaliło mi się w spodniach na widok pulchnej dziewczyny.
Wiedziałem, że już się
nie pouczę tym bardziej, że ona właśnie zdjęła sukienkę i w
stroju kąpielowym, z zabawnie spiętymi w koka włosami opalała
się, leżąc na brzuchu i czytając książkę.
Po kilkunastu minutach
zamknęła tę i obróciła się na plecy, zdejmując klamrę z
włosów i rozrzucając je niedbale na kocu. Przeniósłbym ją w
takiej właśnie pozie na własne łóżko i zębami zdjął te
kawałki materiału, które na sobie miała.
Tego było zbyt wiele,
jak dla napalonego faceta, jak ja.
Wstałem z impetem z
fotela i z jej widokiem, zarejestrowanym na siatkówkach oczu
powędrowałem pod prysznic wiedząc, co tam zrobię. Musiałem się
jakoś do cholery uspokoić.
***
Kiedyś miałam tak, że
za wszelką cenę starałam się schudnąć. Diety cuda, głodówki,
wyciskanie potu podczas ćwiczeń sportowych guzik jednak dały,
cyferki na wyświetlaczu wagi wahały się o dwa, trzy kilo i ani
grama więcej w dół. Organizm bronił się ze wszech sił mimo, że
potrafiłam nie jeść przez dwa dni i żyć wyłącznie o wodzie i
herbacie.
Przerobiłam pływanie,
różne odmiany aerobiku, bieg na bieżni i klops, minimalne efekty.
Poza jędrnością ciała
nie zyskałam nic więcej.
Przełomem był dzień,
gdy trafiłam, za namową koleżanki na zajęcia jogi. Starsi, młodsi
i ci pośrodku. Grubi, chudzi, a nawet facet bez ręki. Przemieszanie
totalne. Najbardziej jednak zdziwił mnie nastrój panujący na
zajęciach. Luz, spokój i uśmiech na twarzach. Jeśli ktoś się
nie uśmiechał, lub nie żartował znaczyło, że albo się wycisza
po męczącym dniu, albo jest na zajęciach pierwszy raz. Ja również
byłam spięta i skrępowana strojem, który koleżanka kazała mi na
siebie założyć. Skąpa koszulka i legginsy nie pasowały do mnie i
czułam się w nich naga. Nikt jednak nie przyglądał mi się, nie
liczył moich wałków, nie dziwił się wielkości biustu. Nie byłam
zresztą jedyną osobą w tym rozmiarze. Jedna z babeczek była ode
mnie grubsza i to obok niej rozłożyłam matę.
To, co wyprawiała ze swoim ciałem było wręcz niemożliwe. Nie wiem, jak z taką ilością tłuszczu można się tak poskładać, ale jej się to udawało praktycznie bez wysiłku.
To, co wyprawiała ze swoim ciałem było wręcz niemożliwe. Nie wiem, jak z taką ilością tłuszczu można się tak poskładać, ale jej się to udawało praktycznie bez wysiłku.
Też tego zapragnęłam i
od tej pory uczęszczałam na zajęcia regularnie. Czasami nawet pięć
razy w tygodniu.
Tym, co zauważyłam po
pierwszych kilku miesiącach, było wyciszenie, wyprostowanie
sylwetki i zanikanie kompleksów. To ostatnie zdziwiło, gdy
założyłam po raz pierwszy od kiedy pamiętam, obcisłą sukienkę
i podobałam się w niej sobie! Z wypiętym cycem i prostymi plecami
wyglądałam... świetnie.
To był dzień X w moich
patrzeniu na samą siebie, bez postrzegania swego ciała, jako
wielorybi, cycaty twór. Ciało nabrało jędrności i wygładziło
się. Polubiłam je, a wraz ze mną i inni. Widziałam w sobie
seksowną kobietę w rozmiarze XXL, reszta widziała to samo. Tak,
jak kiedyś zakrywałam ciało, by stać się dzięki temu
niewidzialną, tak teraz odsłaniałam je chętnie, czując się w
nim swobodnie. Jeśli komuś się to nie podobało, było to
wyłącznie jego problemem, nie moim.
Dziś wieczorem miałam w
planach sporą imprezę. Kolega z uczelni zwołał grupkę przyjaciół
i ogłosił pieczenie kiełbasek nad jeziorem. Miało być piwo i
przenośna muzyka. Zapowiadała się wesoła imprezka, ale to dopiero
wieczorem. Teraz chciałam się trochę opalić na wypadek, gdybyśmy
się mieli kąpać przed imprezą, a poza tym lubię poleżeć na
słońcu.
Z książką, kocem pod
pachą i butelką mineralnej, wyszłam do ogrodu, by złapać trochę
słońca.
Jak zwykle przywitał
mnie ześwirowany pies sąsiadów, który uskuteczniał swojego
psiego kręćka, biegając po trawniku. Wiedziałam, że nie
przestanie, jeśli go nie posmyram za uchem. To był jego sposób na
zwrócenie na siebie uwagi.
Rzuciłam koc na ziemię
i podeszłam do Korka, tak się nazywał. Zastanawiałam się
równocześnie, co słychać u Konrada. Lata minęły od czasu, gdy
go ostatnio widziałam, o rozmowie już nie wspominając. Lubiłam
rozmawiać z tym chuderlakiem, zabawny był i niegłupi.
- Cześć. – Zaskoczył
mnie męski głos. - Czy ten idiota ci przeszkadza?
Przede mną, po drugiej
stronie płotu stał nikt inny, tylko właśnie Konrad, ale jaki
Konrad!
Wysoki i zupełnie nie przypominający tamtego wątłego i
drobnego chłopaczka.
- Cześć.- Nerwowo
odrzuciłam włosy. Zawsze tak robiłam, dla zamaskowania emocji. -
Nie, no coś ty! Chciał się przywitać, to podeszłam powiedzieć
mu dzień dobry.
- Dobrze wyglądasz. –
Stwierdził ze zdziwioną miną.
Naprawdę tak myślał,
czy też miało to być grzecznościowe zagajenie?
- Wiem – odparłam po
prostu. - Ty też. Dawno cię nie widziałam.
Nastąpiła
grzecznościowa wymiana zdań, po czym zaskoczył mnie kompletnie,
zapraszając na piwo, a ponieważ byłam już umówiona,
zrewanżowałam się zaproszeniem na wieczorną imprezę.
Umówiliśmy się i tylko
martwiłam się jego pomysłem jazdy na motorze.
Czy ja się zmieszczę na
fotelu za nim?
Cholera.
Leżałam na kocu smażąc
się i planując ciuchy, które założę wieczorem. Odkręciłam
butlę z wodą mineralną i napiłam się jej, resztą polewając
przegrzaną skórę. Ależ ze mnie leń, wystarczyłoby podejść do
węża ogrodowego i polać się całą.
Jak pomyślałam, tak
zrobiłam i po chwili z włosów ściekała letnia woda, chłodząc
przy okazji plecy, piersi i brzuch. Teraz mogłam się podsmażać
dalej.
Myślami wróciłam do
Konrada. Słyszałam, że wyjechał na studia, wcześniej widywałam
go z rzadka. Kiedyś rozmowa z koleżankami zeszła na temat mojego
sąsiada, któraś z dziewczyn stwierdziła, że fajne ciacho z
niego, na co druga zdradziła w sekrecie, że Kondzio nie ma
dziewczyny, a trzecia, że powodem jest nie brak chętnej, ale jego
orientacja seksualna.
Woli chłopaków i tyle.
W sumie, to nawet dobrze, będę się czuła bezpiecznie.
***
Prysznic pomógł, ale
nie na długo. Ciekawski diabełek kazał mi podejść do okna i
sprawdzić, co porabia Roksana, a ta polewała właśnie ciało wodą
z butelki i rozcierała ją na... piersiach. Po chwili, czując
zapewne niedosyt wstała i kontynuowała chłodzenie skóry kranówką
z węża ogrodowego. Woda spływała po długich włosach,
przyklejając je do pleców, moczyła okryte materiałem stanika
piersi i to na nich się sfokusowałem. Przez materiał przebijały
sterczące sutki i ten widok dźwignął mi lewarek w spodniach i
zmusił do ponownego samogwałtu. Nie szedłem do łazienki, stałem
jak uczniak, skryty za firaną, by nie stracić pięknych widoków z
oczu.
Wariat ze mnie.
Wieczorem, wymyty po raz
kolejny, pucowałem ukochany motor. Mogłem na nim jeździć
wyłącznie u rodziców. Transport na uczelnię nie był problemem,
przechowanie, owszem.
- Myślisz, że zmieszczę
się z tobą na tym? - Usłyszałem zza pleców.
Nie słyszałem kiedy
weszła, zajęty czyszczeniem mojego czarnego rumaka.
Ubrana w obcisłe
spodnie, luźną, lecz mocno wydekoltowaną bluzkę, stała za mną
Roksana i ze zwątpieniem w oczach przyglądała się mojej maszynie.
- Wiesz Kondzio –
nazwała mnie zdrobnieniem sprzed lat. - Kawał baby ze mnie i mogą
ci resory pójść pod czymś takim. - Klepnęła się żartobliwie w
pupę.
Zrobiło mi się gorąco,
bo sam chętnie bym to zrobił i zdałem sobie sprawę, że będę
miał ją za sobą i będzie mnie musiała objąć, a wtedy te piękne
piersi, w które właśnie wlepiałem bezwstydnie oczy, przylgną mi
do pleców. Uf...
- Bez obaw Roksi. -
Uśmiechnąłem się, przenosząc wzrok na jej twarz, okoloną
gęstwiną włosów. - - To nie jest rower, damy radę. Jedziemy?
- Spróbujmy –
mruknęła.
Wsiadłem, podałem jej
kask i założyłem swój. Musiałem pomóc zapiąć jej klamrę pod
brodą i wtedy oparła się o moje biodro udem i wiedziałem, że ta
podróż nie będzie łatwa. Miałem ochotę zerwać z niej ciuchy i
zabawić się każdym centymetrem seksownych nadmiarów nawet tutaj,
na garażowej podłodze.
Dżizys! I ja mam niby
dwadzieścia cztery lata?!
***
Wsiąść na motor nie
było problemem, gorzej było z usadowieniem się na nim. Włączony
silnik poniósł przyjemne drgania po ciele, a Kondzio przede mną
emanował samczą energią i żal gdzieś w brzuchu poczułam, że
nie lubi dziewczyn. Nie w sensie fizycznym.
- Czego mam się trzymać
– wrzasnęłam, by przekrzyczeć silnik i szybkę kasku.
- Mnie – odkrzyknął.
- Obejmij mnie w pasie.
W sumie fajnie, ale od
dawna nie uprawiałam seksu, gdyż masturbacji tym mianem nie można
określić, więc mogę się przegrzać wewnętrznie.
Z Kamilem nie rozwijał
się związek, a wręcz chrobotał i zdychał właśnie przez seks, a
właściwie przez jego brak. Nie czułam się jednak gotowa na to i
wolałam zaczekać, a potrzeby miałam.
Teraz obejmowałam innego
faceta, który w dodatku cudownie pachniał i podniecałam się
faktem, że mam go między rozłożonymi udami tyle, że tyłem do
siebie.
Silnik zaryczał, motor
powoli zjechał z podjazdu i szarpnął, przyspieszając na drodze.
Ja pisnęłam i mocniej zacisnęłam ramiona, rejestrując przy
okazji twardość brzucha i powstrzymując dłonie, przed zbadaniem
tej rzeźby.
Idiotka!
Przyjemności jazdy
samochodem nie można przyrównać do rozkoszy, jaką daje pęd powietrza
chłodzącego ciało, gdy pędzisz motorem. Rozpuszczone włosy tańczyły mi w tym pędzie
i łaskotały przyjemnie plecy, bluzka nadymała się i furgotała.
Nie ubrałam się odpowiednio, ale skąd mogłam wiedzieć? Dobrze
chociaż, że zabrałam z sobą plecak w przeciwnym razie,
posłużyłabym za żagiel.
Gdy dojechaliśmy,
imprezka rozkręcała się powoli. Kilkanaście osób już popijało
piwo, siedząc na ręcznikach na trawie, ktoś się kąpał, ktoś
walczył z gałęziami łamiąc je, inny układał w zgrabny stosik.
- Przywitajmy się i do
wody. – Nie potrafiłam powściągnąć rozpierającej mnie
wesołości podkręconej dodatkowo szybką jazdą.
Zdjęłam kask i podałam
mu go.
- Idziesz?
- Za chwilę przyjdę. -
Zduszony głos spod jego kasku. - Idź.
- Ok.
Śmieję się i się śmieję. I nie mogę przestać ;D
OdpowiedzUsuńgenialne! nie mogę się doczekać na następną część :) kiedy planujesz publikacje?
OdpowiedzUsuńDajcie spokój,dopiero wrzuciła!
OdpowiedzUsuńSuper super super. Pozostaje zapytac tylko kiedy kontynuacja!?
OdpowiedzUsuńsama jestem pulchną kobieta, o jak mi się przyjemnie czytało, dziekuję bardzo za tę bohaterkę.
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńObśmiałam się jak norka.
Śmiejąca się norka, ciekawe... :D
UsuńWłaściwie sama nie wiem czemu tak się mówi.
UsuńPo prostu wizja przeciążonego motocykla, którą podsunęła mi wyobraźnia porządnie mnie ubawiła.
A u Ciebie, jak zawsze porcja dobrej zabawy. Czytało się z bananem na gębie, a to oznacza korzystny wpływ na mój skopany dzisiaj humor. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńO przybij piątkę, no też mam skopany.
UsuńProszę bardzo, piąteczka ;). Coś chyba wisi w powietrzu, bo u mnie tak od poniedziałku ;/
UsuńNo i znów Ci się udało - poćwiczyłem podnoszenie kątów ust :-). Ważna część rehabilitacji, i u mnie nieczęsta
OdpowiedzUsuńZdrawim
Tomek
Mnie fragment z jazdą na motocyklu skojarzył się z Rose Madder Stephena Kinga :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=eicmO6227uQ&app=desktop
OdpowiedzUsuńAhhh co do studiowania wygrzebałam dziś piosenkę o mojej uczelni, aż mi się płakać chce jak wspominam te czasy gdy szło się na plażę grilla ogarnąć, albo na kac rondo wypić piwo. ;)
https://www.youtube.com/watch?v=XCiwVGEdaAo
Usuńnie o uczelni,ale o moim LO .Lepiej ch...orać pole,niż się uczyć w takiej szkole!
" - Idziesz?
OdpowiedzUsuń- Za chwilę przyjdę. - Zduszony głos spod jego kasku. - Idź.
- Ok."
Ha, ha! Niech zgadnę dlaczego?!
Mówił Ci ktoś kiedyś gdzieś, że masz bujną wyobraźnie? ;-)
UsuńBóg stworzył mężczyźnie mózg i penisa, ale niestety krwi tylko tyle by zasilać jedno! I biedaczek prawie zasłabł ;-)
UsuńAch te 24-letnie mężczyzny!
kiedy można się spodziewać nowego wpisu? :)
OdpowiedzUsuńMogę powiedzieć, że się pisze, ale w każdej chwili któryś z moich chłopów mnie zaatakuje i będę musiała się oderwać. Ja nie umiem, jak Babeczka. Nie podam godziny nawet w przybliżeniu. Próbowałam, ale nie udało się dodać w wyznaczonej godzinie i omal wrzodami tego nie przypłaciłam :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMika! Twoi panowie mają większe prawo do Twojej uwagi niż my ale my też Cię "kofamy"!
OdpowiedzUsuńmika, nikt Ci nie karze jak babeczka... obie jesteście niesamowite, najgorsze jest to, że teraz dwa blogi trzeba odświeżać co kilka godzin ;)
OdpowiedzUsuńpo prostu z naszej strony to uzależnienie!
Mika,może byś tak coś dodała?
OdpowiedzUsuńUfff, juz mnie zaczynalo meczyc to ciagle pokazywanie idealnych, szczuplutkich dziewczyn... Swietna czesc :)
OdpowiedzUsuńBędzie przed północą.
OdpowiedzUsuńTrochę zarypany dzień miałam, wczoraj również, stąd opóźnienie.
Jeśli doczekacie, to dziś poczytacie.
Jeśli spać Wam przyjdzie, to na zdrowie wyjdzie.
Sen jest tym dla ciała, czym ja bym być chciała :D
Buziaki!
no i jak tu iść teraz spać;) hehehe nie da rady;)
UsuńSuperasne ♥ okraglemkobietki tez sa cool ♥
OdpowiedzUsuńDominka
Nikt nie zauważył cudnego regionalizmu?;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńhmm, a druga część opowiadania będzie tutaj czy gdzieś indziej? bo tak troszkę nie ogarniam. ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie opowiadania są w spisie "OPOWIADANIA" z lewej strony - to do osób, które są tutaj pierwszy raz :D
OdpowiedzUsuńCałusy