Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

czwartek, 15 maja 2014

"XXL" cz. II

Zainspirowaliście mnie! XXL bije rekord i ma większą poczytność, niż wszystkie poprzednie opowiadania. Takoż biję się w pierś, czy raczej w cyc i pluję w lustro, patrząc sobie w twarz.
Dlaczego? Bo doszła do mnie prawda własnej obłudnej dwulicowości.
Niby wkurzają mnie reklamy, telewizja i te wszystkie wykorelowane kobitki w nich, ale tworzę bohaterki na ich podobieństwo.
Tfu, tfu i jeszcze raz tfu!
Koniec! (może z przerwami)
Sama jestem zwykłą babą, nie mam fiuta, ani burzy włosów do kolan. Mój brzuch nie jest sześciopakiem, a tyłek nie posłużyłby rzeźbiarzowi za przykład, ale mój mężczyzna kocha i jedno i drugie (nie mam na myśli fiuta oczywiście :-) )..
Niech to stanie się punktem wyjściowym dla normalności w opowiadaniach, bo się przesłodziłam sama sobą i zaraz heftnę robalami. Idę se zaparzyć wrotycz z piołunem...
Musiałem posiedzieć chwilę i ochłonąć po jeździe. Właściwie to nie po samej jeździe, ale okolicznościach przyrody dociśniętych kurczowo do moich pleców i ud. Roksi zaciskała na mnie kończyny tak kurczowo, że byłem cały zdrętwiały. Dosłownie cały, a najgorszą drętwotę zarejestrowałem w spodniach. Jej ręce na moim brzuchu były bardzo pobudzające i modliłem się tylko, by nie opuściła ich za nisko. Nie noszę fiuta w nogawce, ale układam go właśnie w górę. Nie zawsze, do jazdy na motorze tak mi najwygodniej. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym miał go w nogawce, krew by odcięło? Ból byłby na pewno.

Posiedziałem sobie bezczynnie, myśląc o własnym psie, byleby nie myśleć o miękkim ciele Roksany. Właśnie zbierałem hipotetyczne kupy z trawnika przed domem.

W końcu dołączyłem do grupki facetów konstruujących ognisko i przyjąłem powitalną puszkę piwa, bardziej dla towarzystwa, niż wypicia go. Kierowcy tak mają.

Ciemniło się powoli, coraz mniej chętnych zażywało kąpieli w jeziorze, Roksana na szczęście tylko raz i całą siłą woli zmusiłem oczy, by nie zmacały jej pulchnego ciałka. Co nieco jednak widziałem i czułem, że mój mały nie jest spokojny. Ciężko się sika niespokojnym fiutem.

Okazji do rozmowy nie było zbyt wiele, ale nie dziwiło mnie to. W końcu byliśmy na imprezie.

Koło północy miałem dosyć, bo jak tu się dobrze bawić, gdy reszta towarzystwa nawaliła się jak biszkopty i zapodaje głupawe tematy, rżąc, jak stado koni. Gdy pijesz z innymi, nie zauważasz tego i sam zaczynasz beblać. Jako jedyny nie piłem i odstawałem od rżącej wesołości.

- Nigdzie z tobą nie pójdę! - To był podniesiony głos Roksany. - Jesteś pijany i natarczywy. Daj mi spokój!
- Co to za dupek, z którym przyjechałaś? - Drugi głos należał do zawianego kolesia, który trzymał Roksanę za łokieć i nie sprawiał jej tym przyjemności. - Najpierw się nie odzywasz, a później co? Już sobie kogoś przygruchałaś?
- Słuchaj mój drogi. - Wyszarpnęła ramię. - Nie odzywałam się, ale ty też nie raczyłeś zadzwonić, więc jesteśmy kwita.

Nie wyglądało na to, by miał zamiar dać jej spokój. Skupiał wzrok z wysiłkiem, ale alkohol wyzwolił w jego mózgu te gorsze instynkty i po minie widać było, że za chwilę wyciągnie ciężką artylerię, bez skrępowania obecnością innych.

Tym razem złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie, nie zwracając uwagi na protesty Roksi. Przyciągnął i wpił się ustami w jej usta. Nie było w samym fakcie niczego dziwnego, gdyż połowa towarzystwa miziała się publicznie, lub zniknęła innym z oczu. Pewnie na poważniejsze zabawy.

Roksana próbowała go odepchnąć, ale bezskutecznie. Wpił się w nią, jak pijawka, błądząc śmiało łapami po jej ciele.

Nie wiem skąd się to uczucie wzięło, ale wkurwiłem się widząc tę przymusową dla niej macankę. Czułem, że zabiera mi to, co powinno być moje! To ja z nią chodziłem do szkoły i znałem ją długo przed tym, nim poznał ją on. Może był to marny argument, ale wystarczył, bym obudził w sobie rycerza na czarnym motorze i wkroczył do akcji.

- Roksi! - Warknąłem tuż przy ich twarzach. - Myślę, że czas się zbierać na chatę.

Palant oderwał się od niej i koncentrował wzrok na mojej twarzy. Przychodziło mu to z trudem. Roksana odepchnęła go w tym czasie i wytarła obślinione usta.

- Masz coś do niej? - W buńczucznej pozie stał wpatrując się we mnie. - Masz coś do mojej dziewczyny?!
- Kamil, daj spokój. - Zaśmiała się Roksi. - Taka z nas para, jak z koziej dupy trąba.
- Skoro tak, to spadam. - Kamil machnął pogardliwie ręką. - Chętnych nie bralkuje, a ja nie mam zamiaru stygnąć. To, że ty jesteś zimna dupa, to twoja sprawa. Astala vista bejbe!

I poszedł. Ja stałem osłupiały pijaną arogancją gościa, Roksi zaczęła się trząść. Najpierw śmiała się tylko w środku, przyciskając pięść do ust i patrząc za odchodzącym tropem węża Kamilem, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.

- Co za palant – podsumowałem go. - To twój chłopak?
- Nie dorobił się tego tytułu – odparła, okiełznując śmiech. - Nie zasłużył.
- No i masz rację! - Czułem ogromną ulgę. - Za mądra jesteś dla takiego palanta.
- Dziękuję. - Dygnęła, odrzucając zamaszyście wciąż wilgotne włosy na plecy. - To, że jestem dużą kobietą, nie czyni ze mnie istoty podatnej na wpadanie w pierwsze lepsze łapska. Znam swoją wartość.
- Masz rajt – przytaknąłem. - Jedziemy? Nie upiłaś się widzę, więc mogę być spokojny, że nie spadniesz.
- Wiesz Kondziu. - Podeszła do mnie bliżej i oparła dłoń na mojej piersi. - Taką dużą dziewczynkę, jak ja nie tak łatwo upić. Jakbym ważyła o połowę mniej, to penie bym już leżała na ziemi i spała.
- To jedźmy. - Odwróciłem się, by nie widziała wrażenia, jakie zrobiła na mnie tymi słowami.

Duża dziewczyna i dużo do pieszczenia. Wylizałbym w szerz i w poprzek każdy centymetr i mógłbym tak do rana, albo i do końca tygodnia... miesiąca... roku...

Droga do domu i znów tortury jej palców na brzuchu tym bardziej, że błądziły po koszulce, jakby się nią bawiła, by w pewnym momencie wśliznąć się pod nią i dotykać nagiej skóry. Co ona robi? Przecież nie jest tak pijana! Następnym razem założę kurtkę, choćby był taki upał, jak dziś.

Pod domem zeszła z motoru, oddała mi kask i stała, patrząc na mnie.

- Co? - Zdjąłem i swój kask. - Mam coś klacie, zmieniłem kształt, albo zacząłem świecić? Dla czego tak patrzysz?
- Fajny facet z ciebie wyrósł Kondziulku – stwierdziła z tajemniczym uśmiechem. - Szkoda...
- Szkoda, że fajny, czy że wyrósł? - Nie rozumiałem. - Wyjaśnisz?
- Nie słodziaku – odparła ze zmróżonymi oczami.

Podeszła do mnie, pochyliła się do przodu i ujęła moją twarz w dłonie.

- Dziękuję za obronę – mruknęła i pocałowała, a mnie jakby piorun strzelił.

Najpierw zastygłem w bezruchu i nie oddawałem pocałunku, lecz gdy dotarła wreszcie rzeczywistość, sięgnąłem po nią dłońmi i przyciągnąłem do siebie zachłannie. Wpasowała się we mnie miękko. Czułem piersi na klacie i całą siłą woli powstrzymałem dłonie, by nie zbadały tych półkul. Nie do końca jednak nad nimi panowałem i te poznawały właśnie rozkoszne fałdki i sprężyste, lecz miękkie ciałko na plecach Roksi. Język pił ją prawie, ustami coraz zachłanniej wpijałem się w jej wargi, zdumiony własnym samozapłonem. Gdy dotarłem dłońmi do jej pupy, oderwała się ode mnie i dysząc, szukała czegoś w moich oczach.

- Dziwne – szepnęła.
- Co? - odszepnąłem.
- Pójdę już. - Wyplątała się z moich rąk. - Dobranoc.

I odwróciła się, by po chwili zniknąć w drzwiach wejściowych. Rzuciła jeszcze zaskoczone spojrzenie i zamknęła za sobą drzwi.

Wtoczyłem motor do garażu, pogasiłem za sobą światła i powędrowałem do kuchni, by napić się wreszcie piwa i przemyśleć dzisiejsze zjawiska.

Nie kumałem całej tej sytuacji. Miałem dotąd dziewczynę i myślałem, że bycie razem tak właśnie powinno wyglądać, a Roksana rozwaliła ten porządek w głowie i nie wiedziałem z czego to wynika, ale podjarany byłem nią na maksa.

I znów pozostało zwalić sobie konia w zaciszu własnego pokoju...

***
Kamil i jego zachowanie na imprezie obeszły mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. Podobała mi się natomiast interwencja Kondzia i zaskoczyła żywiołowa reakcja na pocałunek, który miał być wyłącznie całusem na dziękuję i dobranoc.

Wyszedł tymczasem mokry całus, penetrujący i zwilżający mi majtki. Jakby mało mi było wcześniejszego wilgotnienia między udowego.

Skłamałam go co do stanu własnej trzeźwości, gdyż wstawiona jednak z leksza byłam, ale grałam pełną poczytalność i najwyraźniej z niezłym skutkiem. Nie oparłam się pokusie i zmacałam sobie płaski brzuszek podczas drogi, a ten był słodki, słodkością odmienności od mojego.

Nie powiem, bym jakoś przejmowała się wypukłością w pasie. Najważniejsze było to, że umiałam się poskładać w karnapidasanie, mimo ilości tłuszczu, który mnie ocieplał.

Kiedyś nie cierpiałam swojego tłuszczu, teraz to olałam i przestałam uważać go za swojego wroga, nie przeszkadzał mi. Był sobie na mnie i żyłam z nim w pełnej symbiozie. Nie byłam w stanie pozbyć się go, więc musiałam pokochać swoje centymetry i pokochałam.

Nie rozumiałam jednak, dlaczego Konrad, który wolał facetów, tak się w ten pocałunek zaangażował. Czułam najpierw jego zaskoczenie, by po chwili poczuć, że on zaskakuje w tryb zachłannego podniecenia, a to objawiło się językiem i ustami spijającymi mnie, oraz dłońmi badającymi ciało.
Szkoda, że nie sprawdziłam stanu jego przyrodzenia.
Ciekawe, czy mu stanął.
Szajbuska!
Idę spać, bo myśli mi się za chwilę zgwałcą same!

Pół godziny później leżałam w łóżku z szeroko rozrzuconymi udami i ręką pieszczącą rozgrzaną cipkę.
Myślałam o Kondziu, wyobrażałam sobie jego usta na puszystej gładkości ciała i podobała mi się ta wizja.
Zacisnąć piersi na jego kutasie...
Orgazm.
Sen.
Sny.

***
Rano, jak wariat wystartowałem do łazienki. Szybki szałer i ozucie się w cokolwiek z szafy. Łyknąłem w międzyczasie śniadanie i przeklinając własną durnotę, że nie poprosiłem jej o numer telefonu, dreptałem od okna do okna.

Może wyjdzie do ogrodu, albo wyrzuci śmieci? Dopadnę ją i wyciągnę na piwo sam na sam.

Okno i nic. Drugi pokój, okno i jej widoku brak.
Mama przyglądała mi się, jak czubkowi, ale taktownie nie zadawała pytań.

Wreszcie ją zobaczyłem. Plecak, rower i ruszyła powoli spod domu. Niewiele myśląc sięgnąłem po kluczyki i pognałem do garażu. Tam odpaliłem motor i z kaskiem przypiętym do motoru, zamiast wzutym na czereb, pojechałem za nią.
Po chwili zrównałem się z jej dwukołowcem, napędzanym mięśniami nóg.

- Cześć – krzyknąłem na wypadek, gdyby mnie nie zauważyła.
- Nie krzycz Kondzio, bo mi łeb rozwali – jęknęła.

Wyglądała na zmęczoną, czyli jednak ściemniała z tą wczorajszą trzeźwością.

- Kacur cię męczy? - zapytałem mało inteligentnie..
- Jak szlag! - odparła uśmiechając się.

Jej oczu nie widziałem, gdyż znowu schowała je za gigantycznymi okularami przeciwsłonecznymi.

- Nie porozmawialiśmy wczoraj, więc może dzisiaj wyskoczymy na piwo i pogadamy – zaproponowałem śmiało, modląc się w duchu, by nie wymówiła się czymś błahym.
- Dobrze słodziaku – odparła. - Sugerowałabym jednak piwo plus pizzę, gdyż kobietki cieplutko okrągłe, jak ja muszą jeść i kalorie wchłonięte z browarem im nie wystarczają. Trochę ciągnącego sera zadziała na mnie leczniczo co najmniej. Wchodzisz w to?
-Wejdę we wszystko, w co chcesz.

Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, zrozumiałem, jak zabrzmiała moja odpowiedź.
Oczekiwałem gromu z jasnego nieba, lub jej jawnego oburzenia, tymczasem zaśmiała się odchylając głowę i zrobiła to tak seksownie, że w spodniach znów zabrakło mi miejsca.

- Dobrze więc, jesteśmy umówieni na wieczór – powiedziała nad wyraz poważnie. - Bardzo chętnie dam się podwieźć do pizzerii twoim motocyklem.

Byłem ciekaw wyrazu jej oczu. Kpiła ze mnie, czy dobrze się bawiła?
Miała faceta, choć właściwie nie miała i ja miałem dziewczynę.
W obliczu ostatnich doznań w towarzystwie Roksi, zacząłem wątpić w zasadność nazywania mnie i Marty, jako pary.
Nie było w tym nawet krztyny ognia, który poczułem w momencie, gdy zobaczyłem Roksanę w kwiecistej i wydekoltowanej sukience.
Każda minuta kontaktu z nią owocowała coraz większym sfokusowaniem na jej osobie. Nie miałem ochoty na nic, poza rozmową z nią, patrzeniem na jej twarz i wdychaniem zapachu ciała i włosów.
Gdyby ktoś powiedział mi kilka dni wcześniej, że będą mi się paliły spodnie w kroku dla dziewczyny w rozmiarze XXL, nie uwierzyłbym.
Teraz nie marzyłem o niczym, poza zdjęciem z niej ciuchów i zabawie każdą z dostępnych wypukłości i wklęsłości jej ciała.
Zapaliłem się, jak dynamit.
Nie wiem, czy zawsze tak właśnie wygląda zauroczenie i napalenie na osobnika płci przeciwnej, ale ja nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Nie próbowałem nawet.
Mieliłem aż do bólu nasz pocałunek przy motorze.
Jej palce na moim brzuchu, jakby nieświadomie błądzące.
Jej gorące i zaskoczone usta, na które napierałem swoimi.
A może popęd i napalanie się na drugiego człowieka nie ma związku z kształtem jego ciała.
Może Roksana ma w sobie to coś, co pozwala olać obecne szablony i normy piękna, bo nie ciało jest tutaj kluczem, ale coś głębiej?
To by miało sens!
Szablonowo poprawna Marta nie poruszyła mnie, gdyż nie było czym. Jej ciałko poprawne tabloidowo było orajt, ale brakło ognia.
Roksana, niepoprawna rozmiarowo, ale pogodzona z sobą, rozpalała mnie jednym spojrzeniem, co rzucało mrok na odbiór współczesnych ideałów.
Nie ma współczesnych ideałów!
Jest to, co człowieka kręci.
Mnie kręci Roksi i w dupie mam kanony.
Marzę jedynie o tym, by jej posmakować. Chcę zanurzyć usta między jej udami i wcisnąć kutasa pomiędzy piersi.

Stałem się oto przykładem, jak bardzo odbiega rzeczywisty odbiór cudowości drugiej duszy od tego, co głoszą media.
Jebać media!
Chcę Roksany!

14 komentarzy:

  1. No! Doczekałam się :-) Tak nawiasem mówiąc, to jedyną osobą zadowoloną z tego, że przybrałam na wadze jest właśnie mój mąż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też tak ma.
      Większa dupa? Hmmm... Fajnie, jest co pomiętosić!
      Większa dupa równa się większe cycki. Aj lajk it!
      Schudłaś? Je bejbe! Pomiętolimy chudszą wersję! Miła odmiana...
      I taka odmiana w jednym ciele :D
      W sumie słodkie...
      Co dziecko, to transformers we mnie!

      Usuń
    2. Większe jest lepsze bo człowiek nie ociera się o kości ;)

      Usuń
    3. kurcze, weszłam na tą stronkę pierwszy raz, miło się czyta.. az chce się dalszej części !

      Usuń
  2. Genialne. Podoba mi sie. A najbardziej podoba mi sie przedostatnie zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miko, cudowne! :D Mam nadzieję, że będzie pojawiać się tu z większą częstotliwością :D
    "Dla czego"? Razem piszemy, razem :D
    Buziaczki, Edzia

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się podobają szczupłe kobiety.Pewnie dlatego,że rozmiar S pożegnałam jakiś czas temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, mam podobnie, tyle że ja żegnałam rozmiar M :D

      Usuń
  5. Niektórzy to mają fajnie...
    http://erotrends.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dręcz nas :-) Dodaj kolejną część ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jutro. Nie mam netu. Ta wiadomość jest nadana z telefonu. Część jest gotowa, ale nie przeskoczę oporników. Jak dorwę wifka, to będzie kolejny (ostatni) odcinek. I będzie mokry :-). Całusy. mika kamaka

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie nie konwencjonalne i to jest świetne, jednak denerwują mnie te spolszczone angielskie słowa, z tak bardzo polskim akcentem

    Pozdrawiam
    B.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Mosz recht"brzmiałoby lepiej?;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, po prostu "masz rację" w naszym trudnym, ale jakże pięknym języku :-)

    Pozdrawiam
    B.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.