Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

niedziela, 4 maja 2014

Przymusowy seans

Byłam wczoraj w kinie.
Dziecko zmusiło mnie do wykorzystania wreszcie voucherów, których ważność mijała w najbliższych dniach.
Poszłam, pocieszając się, że dane mi będzie przynajmniej pofolgować uzależnieniu i pożreć nachosy z sosem serowym. Oczywiście duże i z podwójną porcją sosu!
Repertuar dobierał mój nastolatek, a mi nie pozostało nic innego, jak tylko ugiąć się i uśmiechać powtarzając, że oczywiście, marzyłam o pójściu na „Kapitana Amerykę”.


Tłok w kinie, bo wstrętna pogoda i zimno, plus święto.
Ludzie nie mają się gdzie podziać, gdyż markety zamknięte, więc przybyli tłumnie, jak i my, do kina.
No ale ok.

Jestem matką, samego syna nie pocisnę na seans. Powinnam z nim iść, a poza tym vouchery się przeterminują.

Przecisnęliśmy się wraz z tłumem do sali kinowej, piastując każde swoją wytłoczkę nachosów, śmierdzących serowo i zasiedliśmy.

Kolejną torturą dla mnie miał być fakt, że niestety trafiliśmy na wersję z dubbingiem.
Aktorów występujących w tej produkcji znam z wielu filmów, a te oglądałam w wersjach z napisami i ich głosy kojarzę doskonale. Cóż, jakoś przeżyję te dwie godziny...

Zaczęło się standardowo. Reklamy, reklamy, reklamy...

Znacie moje podejście do reklam i miłość, jaką darzę wtłaczanie w mózgownicę treści podawanych uśmiechniętymi ryłami aktorów w nich grających.

Nim zaczął się film, nachosy miałam z głowy i w sumie dobrze.
Dlaczego?

Film, jak film.
Akcja, nadmiar napierdzielającego się, umięśnionego testosteronu, fabuła wiodąca przez oczywistości ku zakończeniu, które znasz i na które tu przyszedłeś. Nadmiar prostej symboliki i zbyt mało, jak dla mnie, humoru (pod tym względem wolę Ironmana z Robertem D.).
Ale...

No właśnie, to ale!
To „ale” utrzymało mnie w fotelu, bez zbytniego wiercenia się, w celu zmiany obolałej pozycji.
Tym „ale” były usta Chrisa Evansa, widoczne podczas filmu niejednokrotnie na pół ekranu!

Takie kształtne i różowe, cudnie wykrojone. Nie śledziłam ekspresyjnej treści z mnóstwem napierdalanki i wyczynów akrobatycznych, których nawet superhiroł nie przeżyłby, lecz wpatrywałam się w boskość warg aktora wymyślając, co mógłby on zrobić z rudowłosą Scarlett Johansson.
Takimi usteczkami? Dżizys!
Nie ważne było, że charakteryzcja i make up posunięto tutaj do przesady. Efekt powalał!

Moje dziecko śledziło rozwój akcji, podskakując co chwilę na fotelu, ja przecierałam parujące okulary 3D i układałam w głowie opo z Chrisem w roli głównej.

Wątek trwał, zaczynały mnie wkurzać co najmniej kaski, durnowate trykoty na głównym bohaterze i ciągłe strzelanie. Nadmiarowi akcji, którym można by obdzielić setkę filmów, nie pomagały nawet cudne wary kapitana Ameryki i w tym momencie pojawił się w treści filmu FACET MARZENIE!

Mój typ, brunet. szczupły i wysportowany.
I tu uwaga!
Pospolita jestem i lubię u mężczyzn... długie włosy!

Wyobraźcie to sobie:
Facet w moim typie.
Włosy do ramion.
I o bosz...
Skórzane spodnie!

Temu dali jeszcze szalony wyraz twarzy i moje ukochane spojrzenie spod byka.
W majtkach kisiel. Prawie ześliznęłam się z fotela, a okulary 3D topiły się na mym fejsie z emocji.
Nie przeszkadzała mi nawet jego metalowa ręka i maska na pół twarzy a'la dr. Hannibal, lecz od momentu pojawienia się gościa w kadrze, marzyłam wyłącznie o tym, by tą maskę zdjął.
Umiejętnie dawkowano widok jego buźki, zdzierając wpierw okulary, by móc pozachwycać się na pierwsze danie, jego cudnymi gałami.

Jak dla mnie mógłby zdjąć jeszcze spodnie i latać po ekranie na golasa i ze wzwodem, ale zdawałam sobie sprawę z obecności zbyt wielu dziewic na sali, więc pozwoliłam tym obrazkom pozostać jedynie w głowie.

Reszta filmu była dla mnie przeskakiwaniem od różowych usteczek kapitanka, do szalonego spojrzenia czarnego charakteru i jego włosów powiewających w mej wyobraźni, w zupełnie innych okolicznościach, niż te przedstawione na ekranie.

Nie odmówię tej produkcji świetnego wykonania. Dźwięk gwałcił rozkosznie uszy, a efekty specjalne i rewelacyjne ujęcia dopełniały efektu.

Nie oczekiwałam po filmie rewelacji, ale nie żałuję, że vouchery poszły właśnie na niego.

Panowie załatwili sprawę i jedna z końcowych scen, gdy jako przeciwnicy wisieli jeden nad drugim, dla mnie powinna zakończyć się inaczej. Powinni byli się pocałować i byłaby to kwintesencja treści, którą ja obserwowałam przez kilkadziesiąt minut. Wykorzystam to w "Pijawie".

O męską część widowni również zadbano, obsadzając w jednej z głównych ról Scarlett.
Laska popiernicza w obcisłum kombinezonie i nawala samoczo - masochistycznej części mocnej płci po wyobraźni, aż miło.
Jedno mi się gryzło. Wolę ją w blond czuprynie!

Najbardziej pokoliły mnie jednak, w osłonięte plastikiem okularów oczy, dwa szczegóły.

Scarlett wpadła z Chrisem do kumpla i tam myje włosy (Chris w międzyczasie pręży samczo klatę, opiętą białym podkoszulkiem). Scarlett wyciera je ręcznikiem, a w kolejnej scenie ma je wyprostowane prostownicą i podkręcone!

No heloł! Skąd u faceta prostownica i jakaśtamlokówka?! Torebki z chaosem pod pachą nie wlekła za sobą Scarletka.
Plama!

Kolejny zonk, to scena, gdy Scarletka podszywa się, pod na oko pięćdziesięcioletnią panią pewnej postury, odzianą w niebieską garsonkę, a po kilku scenach zrzuca maskę i to jest realne. Nierealne jest natomiast, że garsonka dopasowuje się do jej figury i leży idealnie!

Czepiam się?
Może, ale w końcu to superprodukcja za grubą kasę, więc ktoś powinien zadbać o takie pierdoły!

Skoro ja, osobniczka w dniach płodnych, sfokusowana na pięknych samcach dostrzegłam takie detale, to zobaczą je setki, a nawet tysiące widzów.!

Dodam jeszcze, że Robert R. świetnie gra współczesnego Hitlera, ale nie znam złych ról w jego wykonaniu.

Samuel L. J jest zawsze genialny i najbardziej jego "efekt", psuł mi podłożony dubbingowo głos (przy Scarletce wręcz ranił uszy).

Warto zobaczyć film dla tych dwu facetów. Są tak cholernie seksi, że nachosów nawet nie potrzeba.

Kapitan Ameryka popiernicza w swoim mało gustownym wdzianku i z nocnikiem na głowie, ale przynajmniej nie maskuje ono sylwetki, a Sebastian Stan... CIACHO!
Jeszcze o nim usłyszymy! (i zobaczymy :D )

W tym odcinku panowie nie pałają ku sobie miłością.
W następnym zaczną, gdyż tak podpowiada logika, wynikająca z zakończenia filmu.

Wszystkie ważne postaci ocalały, zbędne poległy.

Superprodukcja za supermiliony kręci się dalej i powiem Wam jedno.
Na kolejną część to ja wyciągnę dziecko i jeśli nie będzie chciało iść, lub zabierze na nie swoją dziewczynę, pójdę sama.

Dla tych ciasteczek właśnie!

Nawet bez nachosów ;-)

ps. pisane w dni płodne, gdy hormony rządzą  rozumem:-)

22 komentarze:

  1. coś czuję że film będzie natchnieniem dla Ciebie ;) miejmy nadzieję że wena mała nie będzie :D

    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak hormony szaleją,to nie ma przebacz ;-) Mnie się śnił kiedyś seks w wydaniu moich dwóch ulubionych Autorów z P/NE.Nie ze mną,rzecz jasna,ale ze sobą nawzajem.Aż się nie chciało wstawać do pracy...
    Na mnie działa Christian Bale,nawet w pierdołowatej stylizacji,a z kobiet-Robin Wright jako Claire Underwood.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach,Zimowy ma brązowe włosy,nie czarne i porcięta z kevlaru?goreteksu?
      a nie skórzane.Dubbing rzeczywiście straszny...Ale oglądałam na kompie,może w kinie inaczej to brzmi.A co do R.R,to romantyzm mu nie służy("Zaklinacz Koni"),naprawdę fajną rolę to miał w "Zawód-szpieg".

      Usuń
    2. Pani dociekliwa, jak zwykle.
      Nie patrzyłam na materiał spodni tylko na to, co opinały.
      Brunet nie obejmuje ciemno - brązowych włosów? Nie pisałam nic o czarnych :-/

      ps. bardzo podziałała na wyobraźnię scena, gdy resetowali mu mózg :D

      Usuń
  3. Niektórym facetom naprawdę lepiej jest w ciemnych włosach(wyguglajcie frazę "take a Brit and dye him black"),a co do spodni...Scarlett wyglądała lepiej;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za zboczone baby! Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach tam od razu zboczone!
      Mamy udawać, że nie lubimy facetów? :D
      Tak jak Wy Panowie, robicie obcinkę kobietom, tak i my oglądamy sobie mężczyzn.

      Usuń
    2. Ale nie wydaje mi się, byśmy podczas tej obinki przeżywali takie emocje :) I tak, my nie mamy okresu ;]

      PS. Jak lubisz Downeya i Evansa to sobie obejrzyj Avengers - w tym filmie panowie występują razem na ekranie.

      Usuń
    3. Och Avengers zdecydowanie warto obejrzeć dla Chrisa Hemswortha ahhh i jeszcze osobno części jak na razie trzy Thora. Ojjj zdecywanie warto!

      Usuń
    4. "Scanner Darkly"!!!-właśnie skończyłam!-Downey jr jest, i Keanu i nawet Woody!

      Usuń
    5. Dzięki! Mam więc fajny film na wieczór :D

      Usuń
    6. Specjalnie dla Miki:wzrok,brunet,porcięta-L&G-Jason Momoa!
      http://www.filmweb.pl/person/Jason+Momoa-140909

      Usuń
  5. Cos nowego dzis? :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja z kolei większość filmów oglądam dla czarnych charakterów... Tylko zakończenia muszę sobie potem sama wymyślać ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Mika a będzie takaja ?:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Takaja będzie następnaja, ale nie dziś :D

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie film jest spalony. Przez Kapitana Amerykę. Nie znoszę go tak samo jak Supermana, Wonder Women czy Flasha. Dlatego nawet nie pomyślę, żeby go obejrzeć. Może być dobry, ale no cóż, nie lubię bohatera i nie chcę się denerwować.

    Za to moi faworyci to Batman i Zielona Latarnia z Ironmanem na czele. A jeśli mowa o aspektach wizualnych to Downey jako Ironman podobał mi się tak samo jak Bale w roli batmana, a Reynolds który piastował rolę Green Lantern nie za bardzo. Jednak nie zwracam uwagi na aktorów gdy mam pod nosem akcję z moim ulubionymi bohaterami. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w ogóle Ryany są przereklamowane: i Reynolds,i Gossling,i Philippe ;-)
      I Ryanair.

      Usuń
    2. I tak samo jak Johnny Depp, chociaż bardzo mi się podobał w Las Vegas Parano, fajnie odegrał swoją rolę.

      Usuń
  10. PS. Mika śniłaś mi się przedwczoraj. Miałaś ciemne włosy i okulary z czarnymi oprawkami. Trochę jak Babeczka wyglądałaś. ;D
    Siedziałam w pociągu albo w autobusie za Tobą i miałaś małe dziecko na kolanach.
    Bałam się, że mnie rozpoznasz i cicho coś mówiłam do kuzyna, żebyś mnie nie zauważyła i podszedł do mnie facet sprawdzić bilet, po czym powiedZiał "o pani Mariet!". Ty nagle się odwróciłaś i spojrzałaś na mnie w dziwny sposób. ;D wystraszyłam się i zaczęłam uciekać, a Ty mnie cały czas goniłaś do jakiejś góry ze szkłem w lesie. ;D
    Więcej nie pamiętam, ale chyba udało mi się uciec. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bosz..
      To ja w koszmarach już biorę udział?
      Obiecuję, że jak Cię zobaczę, to nie będę Cię gonić :D.
      I tak po prostu małe dziecko zostawiłam w autobusie?!
      O bosz...

      Usuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.