Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

piątek, 25 kwietnia 2014

Życie wewnętrzne z robalami.

Czy Wiesz, że masz robale?
Jak to? A tak, że masz i ja też je mam, ale mniej.
O co kamon?
Już wyjaśniam.

Diagnoza lekarza pediatry dotycząca mojego starszego syna:
Astma, sterydy, inhalacje, piguły, zakaz zwierząt w domu, nawilżacze w pomieszczeniach, wietrzenie pokoi, przykręcone do minimum ogrzewanie.
Zostało to ostatnie, reszta poszła w niepamięć i w niepamięci, niech się nie święci.

Ale od początku.

Po takiej diagnozie zmartwiłam się i zaczęłam zastanawiać, wyszukując równocześnie sposoby na skupienie uwagi dziecka na inhalacjach, których nie cierpiał i wylewał płyn z nebulizatora pod łóżko, gdy tylko przerwałam skupienie na jego osobie. Nie dziwota, że tego nie lubił, gdyż siedzenie w bezruchu z maską na twarzy jest ponad siły kilkulatka z ADHD.

Trwało to lata, zwierząt nie było w mieszkaniu, bo przecie szkodzą. Wietrzyliśmy, marzliśmy i męczyliśmy dziecko przy pomocy wziewów i inhalowania.

Miesięczny koszt leków? Czterysta złotych, przy zniżkach, dzięki krzyżykowi w okienku „przewlekłe”.

Drugie dziecko, drugi astmatyk. Fok!
Że niby zmora dzisiejszych czasów?
Choroba cywilizacyjna?

Nic bardziej mylnego, ale o tym musiałam się sama przekonać i dowiedzieć z różnych źródeł, wypróbować i stać się bardziej świadoma tego, co do garów wrzucam.

W przeciągu ostatnich dziesięciu lat moje życie zmieniło się permanentnie i każdy, kto spotyka mnie po tak długiej przerwie stwierdza następujące:

  • Świetnie się trzymasz
    - Ble, nie cierpię takich gadek...

  • Ścięłaś włosy?! To twój naturalny kolor?
    - Nie pamiętałam naturalnego koloru, więc musiałam wrócić do zdjęć z dzieciństwa.
    Tak, mam teraz naturalny kolor.

  • Ty bez obcasów?!
    - Obcasy mi teraz robią mrówki w nogach i bolą w plecach. I nie dlatego, że mam schorzenie kręgosłupa, ja go po prostu nastawiłam!
Wracam jednak do dożywotniego wyroku, jakim miała być astma mojego dziecka.

Pewnego dnia, spotkałam pewnego człowieka i tenże człowiek był dużo mądrzejszy od większości człowieków, których znałam. Jedyną jego wadą było to, że posiadając megawiedzę, za dużo sobie za nią liczył i często naciągał na niepotrzebne wydatki tych, którzy nieświadomi byli zbędności niektórych specyfików, zabiegów, lub gadżetów.
Jeździ teraz furą na wypasie, mieszka na rancho, ma stadninę psów i niech mu to wszystko kwitnie, płodzi się i trwa po wszechczasy, ale taki napór na szmalec mnie do niego zraził.
Szkoda, bo może dowiedziałabym się jeszcze więcej, cieszę się jednak z tego, czego dane mi się było nauczyć.

Tak właśnie posiadłam świadomość, że astma mojego syna to nie astma, ale pasożyty!
Pierwsza reakcja? Oburzenie i zaprzeczenie, bo przecież lekarze wiedzą lepiej!
W kolejnym momencie postanowiłam sprawdzić tą teorię na sobie. Jeśli mam kogoś truć, to siebie.
Dostałam mieszankę ziół i te piłam dwa razy dziennie, przez tydzień.

Efekt?

Ładniejsza cera, uspokoiłam się trochę i o dziwo odrzuciło mnie od słodyczy, które wcześniej były stałym elementem każdego dnia. Bez wciągnięcia porcyji cukieru telepałam się i nie potrafiłam skupić na niczym. Batonik na śniadanie, plus przesłodzona herbata, po obiedzie kawałek czegoś czekoladowego i wieczorem dokładka. Sprawę utrudniał interes rodzinny, czyli cukiernia z produkcją lodów.

Wiecie jak to jest, gdy ma się dostęp do produkcji ciast i tortów?
Nie musisz kupować całego tortu, ani nawet kawałka, by się nacieszyć smakiem. Ładujesz łyżkę do miski z ulubionym kremem, lub nabierasz wiśnie amareno ze słoja i cieszysz się tym jednym smakiem, bez domieszek innych.
A lody jedzone prosto z maszyny, świeżo ukręcone? Bajka!

Pierwsza dawka wywaru z ziółek była tak wstrętna, że chłodziłam ją kostkami lodu i zaciskając palcami nos, wypijałam to wstręctwo na eksa. Obok trzymałam słodką herbatę i tą popijałam gorycz i ohydny smak, a później szłam myć zęby i szorować język.
Po trzech dniach wywar nie był już tak gorzki i śmierdzący, po pięciu wypijałam toto bez problemu.

Zdziwiona zmianami w smaku, zadzwoniłam do niedoszłego nauczyciela i zapytałam o to.
Wyjaśnienie w skrócie jest takie:
Kiedyś żyło we mnie dużo różnych robaczków i to te karmiłam słodyczami, stwarzając im idealne warunki do życia. Gdy wypiłam pierwszą dawkę ziółek, robale zaprotestowały i wykonały mój odruch wymiotny, ale się nie poddałam i piłam nadal. Piłam i robale biłam, aż w większości wybiłam. Jak znikały z mojego organizmu, łatwo się domyślić.

Teraz nie jem słodyczy i przestałam je lubić. Herbatę i kawę piję bez cukru.
Fajnie mi z tym :D.

W święta musiałam się zmusić do zjedzenia kawałka szarlotki, by nie sprawić przykrości.
Kiedyś ją uwielbiałam, teraz jest za słodka.

Po sprawdzeniu ziółek na sobie, wzięłam się za resztę chłopów.
I tu problem miałam wyłącznie z nastolatkiem, zastarzałym astmatykiem i cukrożercą, który potrafił po wyżarciu wszystkich (nawet tych schowanych w sejfie, zakopanym pod zamarzniętą ziemią) cuksów i czekoladek, dorwać się do cukierniczki i wyjeść kilka łyżek cukru, ku memu przerażeniu.

On pluł ziółkami i miał autentyczne odruchy wymiotne, ale byłam nieugięta i stałam nad nim krzycząc: „PIJ!!!"

Wypił raz, drugi, trzeci i przestał mieć cofki. W trzecim dniu wypijał bez problemu, gderając jeszcze trochę.
Przecież musiał się buntować!

Efekt przerósł moje oczekiwania.
Młodsze dziecko przestało kaszleć i chropowata skóra na ramionach wygładziła mu się.
Starsze dziecko przestało kaszleć i zrzuciło oponkę z brzucha. ADHD zaniknęło, kaszel również.

W domu, poza brązowym cukrem nie ma nic słodkiego. Kilogram starcza na przeszło miesiąc.
Leki na astmę przeterminowały się i poszły do kosza pa pa.

Gdy dzieci dostają słodycze z okazji różnych bzdetowatych okazji, pozwalam im zjeść trochę i szybko się przesładzają. Resztę chowam, następnie wyrzucam.
Nie proszą już o słodkości, nie piją napoi słodzonych, nie kaszlą.
Gdy zaczynają chyrlać, w ruch idą ziółka.

Jakie?

WROTYCZ Z PIOŁUNEM.

Jedno dostępne u zielarzy, drugie do wysznupania w necie (łatwo znaleźć).
Jedno jest ok, drugie to trucizna, ale w dużych dawkach. Mądrze użyte, odrobacza.

Jak dawkowałam?

Łyżeczka do herbaty jednego, plus łyżeczka do herbaty drugiego, zalałam wrzątkiem (200 ml) i pod przykrywką se stało 15 min. Odcedziłam na sitku i chlup w dziób. Dwa razy dziennie, przez tydzień.

Uwierzcie, tylko pierwsze trzy razy są wstrętne. 

Powyższa dawka jest dla dorosłego. Dziecko (powyżej szóstego roku życia) może wypić połowę dawki, czyli pół łyżeczki jednego i drugiego.

Podawałam to dziecku tylko raz dziennie!!!

Jeśli boisz się odrobaczyć brzdąca z grubej rury, to jest jeszcze druga opcja.


http://allegro.pl/black-walnut-czarny-orzech-na-grzybice-i-owsiki-i4152219105.html

Pierwsza aukcja na Allegro, gdzie te kropelki znalazłam.

Zaczynamy u kilkulatka (po piątym roku życia), po jednej kropli na każdy rok przeżyty.

Działa łagodniej, ale działa. Nie wybije tyle, co wrotycz z piołunem, ale coś wybije.






U mnie to wygląda w tej chwili tak.

Gdy chłopaki zaczynają kaszleć, podaję im napar. Kiedyś jechałam do lekarza i buliłam kilkaset złotych, teraz odrobaczam.

OBJAWY ASTMY MINĘŁY!

Możecie wierzyć, lub nie. Ja tą wiedzę (i inną również) zdobywałam latami, a ta mieszanka jest moim największym dobrodziejstwem.
Oszczędność wykaszlanych gardeł, rzeżących skrzeli i niedospanych nocy z buczącym nebulizatorem. No i pieniędzy.
Mogę tą prostotę jedynie polecić. Gorrrrąco!
Po co?
Bo nie cierpię dobra zachowywać dla samej siebie. Muszę się nią dzielić i nie za kasę, jak mój niedoszły gugru. Niech mu szmalec słodkim będzie...

Jeszcze jeden argument.
Weterynarze każą nam co trzy miesiące odrobaczać wychodzące na dwór zwierzęta (w sensie psy i koty).
Czy kiedykolwiek, jakikolwiek lekarz skierował Cię na odrobaczanie?

Odpowiem za Ciebie.
Nie skierował, bo nie tego go uczono.
Ma łagodzić skutki, nabijać apteki schorowanymi ludźmi.
Jesteś konsumentem leków i pogódź się z tym.

A dupa! Ja się nie pogodziłam i znalazłam wiele prostych rozwiązań, nie rypiących przy okazji wątroby i innych ukochanych podrobów moich.
Odrobaczam swoje zwierzęta co trzy miesiące.
Odrobaczam swoich chłopów co trzy miesiące.
I siebie.

Moi astmatycy i alergicy żyją bez sterydów, choć pediatra przygotował mnie na wieczne inhalacje.
Nie ma inhalacji. Jest zioło i jadło odpowiednie, ale o tym innym razem.

Jeśli starasz się schudnąć, a nie jedząc wciąż jesteś głodny/dna, to nie Ty czujesz głód, to Twoje robale. One krzyczą „ŻREĆ!”.
Ty możesz bardzo pragnąć głodu, one mają to w dupie. Masz im dać papu i tyle!

Jesz, lecz Twoja cera jest fe, włosy szarzeją i wylatują?
Karmisz robale w sobie. Tobie zostają resztki i co byś nie zjadł, to co najlepsze idzie do pasożytów. Karmisz wpierw je, reszta skapuje Tobie.

Idę se zaparzyć lecznicze świństwo...
Coś mi na dekolcie wyskoczyło, czyli od kota ciulstwo pewnie złapałam, ale tak go lubię miziać...

ps. Spokojnie, nie zmieniam tematyki bloga. To taki osobny wątek., rozwinięcie.

27 komentarzy:

  1. A ja od razu zapytam :) te zioła pije się codziennie non stop czy tylko przez jakiś okres czasu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za potwierdzenie,że pan R.dbał głównie o swój portfel.Tylko dodając łyżkę dziegciu do tej beczki miodu-
    nigdy nie lubiłam słodyczy,nie miałam parcia na cukier,nie mam alergii-byłam po prostu głodna.Nieustannie.
    Rano było mi słabo,zanim czegoś nie zjadłam.Cukrzyca,choroby tarczycy-wykluczone.Po odrobaczeniu znacznie się poprawiło,tylko,niestety-jestem grubsza ;-)Ale może sobie jaja tasiemca kupię?;-)Wyselekcjonowane,meksykańskie!
    l_b

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj jeszcze swoim dzieciom pokarm w granulacie, znachor znany niedawno calej Polsce go polecał ( nie to co lekarze złodzieje i nieuki :D) ponoc zabójczo dobry :d a i polecam ziolka chinskie ;) ponoc dobrze na nerki działają xd a u nas na rynku jeszcze taka pani zabija bakterie prądem, zapisy na cały rok już ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co ten hejt?
      Pisze dziewczyna z własnego doświadczenia,o tym ,co jej pomogło.

      Usuń
    2. Ja tutaj widzę nie hejt, ale gorycz.
      Pisze to albo mój ulubiony Starski, albo ktoś z medycyną niezrealizowanie związany, lub lękający się czegoś wychodzącego poza utarte schematy. .
      Wyjaśnię Ci Anonimowy, że to pierwszy z postów dotyczących moich doświadczeń z naturoterapią i powrotem do naturalności, w szerokim tego słowa znaczeniu. Sposoby naszych babć!
      Nie zamierzam zrezygnować z depilacji, kosmetyków, czy fryzjera.
      Rezygnuję z leków i je zastępuję naturą. Sprawdziłam powyższe, więc polecam.
      Każdy zrobi z tym, co chce.
      O prądach na bakterie i innych bzdetach słyszałam, sprawdziłam i nie wierzę w nie.
      Zioła chińskie?
      Poczytam, ale skoro zioła, to lepsze niż piguły.

      Usuń
    3. tak moja babcia rzeczywiście odrobaczała swoje dzieci preparatami z allegro :D

      Usuń
    4. I jeszcze jedno.
      Nie napisałam, że lekarze, to złodzieje i nieuki!
      Lekarką jest Agata, moja najlepsza przyjaciółka i zdaję sobie doskonale sprawę ile lat się uczyła, praktykowała. Patrzę na zjawisko szerzej.
      Kiedyś lekarz kazał Ci pokazać w pierwszej kolejności język, teraz tego nie robi, a to na języku najlepiej widać schorzenia.
      Medycyna się skomercjalizowała, bo to biznes.
      Ma łagodzić skutki, a nie leczyć.
      Opłaca się leczenie, nie wyleczenie.
      Skoro mam "kilka" sposobów na zdrowsze, szczęśliwsze i tańsze życie, a przede wszystkim osoby zainteresowane tematem, to będę o tym pisać.
      Jeśli komuś to przeszkadza, to niech wykasuje mój adres z wyszukiwarki.

      Usuń
    5. Oooo tu masz rację! Ostatnio poszłam do lekarza i pokazałam język, cały biało-zielono-żółty, jeden migdał zawalony jakimiś krostami, drugi wielki na pół gardła. Powiedziała, że nic nie widzi...
      Stwierdziła, że sobie coś ubzdurałam i kazała kupić leki od alergii.
      Sama sobie pomogłam. Szałwią i solanką.

      Usuń
  4. Droga Miko, chciałabym Cię ostrzec. Wrotycz źle dawkowany bardzo szkodzi kobietom. Przyznam się szczerze, że nie wiem, czy tak samo jest u mężczyzny, ale kobiety, które piją lub piły herbatki z wrotycza nie są w stanie zajść w ciążę. W ten sposób dawniej prostytutki "chroniły się" przed niechcianą ciążą. Ta roślina doprowadza również do poronień.
    Uważaj na siebie.
    Twoja oddana czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. jest jeszcze jeden fajny sposób na blogu aniamaluje. nie wiem czy moge wrzucac linki, najwyzej usuniesz :) http://www.aniamaluje.com/2013/09/odrobacz-sie-czowieku-przepis-ma.html próbowałam na sobie i synku (małż podziękował ;) smak paskudny, ale całą zimą nie przypętało się żadne choróbsko. My również z "astmatyków", astma zniknęła jak ręką odjął. Ale...znajomych nie przekonujemy. Wszyscy się dziwnie patrzą, ich strata :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć zalatuje mi to homeopatią, z której drwię, to chyba jednak spróbuję.
    Skoro mówisz, że takie są efekty.
    Przed świętami barek został uzupełniony po brzegi niemieckim słodyczami i nie ma już czego jeść ;c
    Więc było by jak znalazł, no i odrzuciłabym nałóg jakim jest coca-cola ;x

    Jednak po przeczytaniu komentarza Anonimowej o wrotyczu, wystraszyłam się. Już i tak mam z tym nie mały problem.
    Ciekawa jestem jak ma się to do alergii. Przy okropnej alergii na wszelakie pyłki, roztocza, sierść i niektóre pokarmy mogłoby być fajnie, bo przy moim niedosłuchu to tragedia jest jak przychodzi lato. Nie dość, że nos zatkany i wszystko opuchnięte, to uszu się zatykają i znacznie gorzej słyszę, czasem w ogóle. ;x
    Szkoda, że nie pomoże na kręgosłup i mięśniaki ;D

    Może spróbuję, chociaż nigdy nie pomyślałam, żeby siebie odrobaczyć. ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mariet.
    Do kręgosłupa dojdę. Do alergii również.
    Zioła, o których piszę nie są niebezpieczne, gdy używasz ich mądrze. Siedem dni i przerwa trzy miesiące.
    Homeopatii nie czuję, próbowałam i bez efektu.

    Ja również nie pomyślałam o odrobaczaniu, nim mi o tym nie powiedziano i nie uargumentowano.
    Skoro mój kot, mając robale schudł, tracił kępkami sierść i był apatyczny, a po odrobaczeniu odżył i jedząc mniej czuł się lepiej, to czemuż miałoby to nie działać podobnie na inny gatunek? Na mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie masz rację. Dlaczego nie? Odpowiednie leki i może być.
      Skoro picie pokrzywy zadziałało na moją łysinkę, to czemu nie wrotycz i piołun.
      Wrotycz chyba będę zbierać na łące i zasuszę sobie ;3

      Przeczytałam ten post co był pod linkiem w komentarzu wyżej i aż mnie rzuciło jak pomyślałam, że mam wypić czosnek zalany sokiem z ogórków. Chyba po obiedzie pójdę do spiżarni i sporządzę wywar. ;D

      W sumie zaciekawiło mnie to i zaczęłam szperać w necie. Co "soczystsze" kawałki o wychodzących robalach, czytam mojej siostrze ;D samo to już działa, bo odmówiła zjedzenia pysznych Fal Dunaju i garści żelek ;D

      Usuń
  8. A to jaj jeszcze mam pytanie czy te dwa razy dziennie to za każdym razem parzymy z łyżeczki tego i łyżeczki tego? Czy parzymy raz i żłopiemy na dwa razy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję ślicznie, chyba przed latem zrobię porządek ze wszystkimi w domu... Obawiam się tylko, czy Lizak da się przekonać... ale nim zajmie się wtedy weterynarz :D.

      Usuń
  9. Ja ma pytanie... Czy oba ziółka można kupić w aptece? Zbierać się sama boję.
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  10. Wrotyczu nie kupisz,nie wiem,dlaczego,piołun jest.Z preparatów w kroplach dobry jest olej z oregano,tylko drogi.
    Babcine sposoby to:pestki dyni przeciwko pasożytom wewnętrznym (do jedzenia,jak najbardziej!),dla zwierząt domowych używano gałązek piołunu oraz liści orzecha włoskiego podkładanego pod posłanie-pchły i wszoły giną na pewno-ale to folklor,teraz są obróżki i preparaty spot-on.Tu uwaga-to z mojej wioski,nie znam badań klinicznych ;-)
    Jeśli ktoś ma możliwość zebrania ziół w czystej okolicy,to piołun i wrotycz są akurat bardzo charakterystyczne.Ale trzeba czekać do lipca ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach,lekarze zlecają Zentel albo Vermox.3 tabletki w 3 dni.Wybór należy do ciebie.

      Usuń
    2. Wrotyczu nie sprzedają, bo zawiera bardzo toksyczne alkaloidy. Krótko mówiąc to trucizna. Nie wiem ile wynosi dawka śmiertelna. Osobiście bałabym się przedawkowania i nigdy nie odważyłabym się podać dzieciom. Trudno otrzymać bezpieczne stężenie naparu.
      Ale to już pozostawiam decyzji każdego zainteresowanego.
      Chemik

      Usuń
    3. Paracetamol też łatwo przedawkować ,jest bez recepty i dostępny OTC-umiar,umiar!
      Co nie znaczy,ze jestem zwolenniczką eksperymentów na dzieciach-wręcz przeciwnie.

      Usuń
  11. Witam, od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga jednak jakoś tak nigdy nie miałam odwagi skomentować. Jednak dzisiaj się przełamałam bo u mnie w domu od 3 lat pije się wrotycz i piolun i codziennie jeszcze zaparza się wielki dzban rumianku. Dowiedzieliśmy się o tym cudzie od pewnego chłopaka który od zawsze chciał pomagać ludziom i wybrał pomoc środkami naturalnymi. Moi rodzice po rozpoczęciu kuracji stracili każdy po 30kg!!! Ja takiego rezultatu nie osiągnęłam, niestety :(
    Mogę z ręką na sercu każdemu polecić te zioła bo wiem że pomogą a nie są poprostu jakimiś tam ziołami.
    Miko, czy odżywiacie się również zgodnie z grupą krwi?
    Pozdrawiam, Monika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,101460,15329575,Dieta_zgodna_z_grupa_krwi_nie_dziala_.html

      Prosz...

      Usuń
  12. Miko - bardzo podziwiam Twój styl pisania i zaglądam tutaj właśnie dla opowiadań. Ten wpis mnie zaskoczył. jestem lekarzem (młodym), a wychowywałam się na wsi - mogą więc powiedzieć, że dobrze znam zarówno medycynę konwencjonalną, jak i niekonwencjonalną (tę uprawiano na mnie często w dzieciństwie) :)
    Od razu zastrzegam - zioła to są leki, jak najbardziej i nie wątpię w ich działanie. Lekarze zastępują je tabletkami czy syropkami z bardzo prostego względu - mają pewność co do dawkowania. Ziółka mogą różnie działać w zależności od wielu czynników, a tabletki są w miarę przewidywalne.
    Ucząc się na studiach często miałam przed oczami te babcine sposoby i miałam doskonałą okazję, żeby zweryfikować wiele z nich w świetle nauki. Niektóre naprawdę działają i są nadal przez lekarzy (tych co bardziej światłych) zalecane (mleko z czosnkiem i miodem chociażby).
    Jest jednak jeszcze druga strona medalu - wiele sposobów, które wzięły się nie wiadomo skąd, stosowane z uporem przez ludzi, którzy twierdzą że to działa, a w badaniach okazuje się, że są warte funta kłaków.

    Piszę to wszystko z jednego powodu - Twojego zarzutu, że lekarze są "tresowani" przez firmy farmaceutyczne po to, żeby podtruwać pacjentów. Wiem, że to powszechne mniemanie, ale niezwiązane z rzeczywistością. Lekarze są szkoleni bardzo dokładnie przede wszystkim z nauk podstawowych - anatomii, fizjologii, biochemii. Naprawdę myślisz, że jesteśmy na tyle zaślepieni, że nie widzimy, że nam się kit wciska?

    A po drugie - nie rozumiesz zasady działania koncernów farmaceutycznych. Gdyby się okazało, że taak wiele schorzeń można SKUTECZNIE wyleczyć za pomocą kilku leków przeciwrobaczych... Toż to żyła złota! Miliard preparatów o podobnym składzie, z których każdy sprzedaje się na pniu, bo naprawdę działa... Skoro ludzie, tonami kupują suplementy diety, które nie dają nic, to co dopiero byłoby z preparatami, które dają wymierne efekty? Na dodatek takimi, których nawet nie trzeba specjalnie wymyślać (uwierz, wymyślanie leków to naprawdę kosztowna zabawa).

    Weź to pod uwagę w swoich teoriach spiskowych, proszę:) Wrotycz rzeczywiście jest niebezpiecznym lekiem i radzę uważać. Nie wiesz, jakie skutki jego przewlekłego stosowania odczujesz Ty i Twoje dzieci za 10 czy 15 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doktórko kochana!
      Wiemy,że co Polak to lekarz,też prawie każdy Polak wierzy,ze co "Doktór" to złodziej,naciągacz,łapówkarz,sługus na smyczy firm farmaceutycznych,na Malediwach wczasuje się za pieniądze z wypisanych recept,firmowym długopisem z firmowej teczki ,na pseudokonferencje jeździ z naszych leków opłacone,gdzie szampan,kawior i dziewki wszeteczne(a i napalone doktorostwo płci obojga),a firmy one realizują swoje niecne plany sprzedaży najgorszego badziewia organizm trującego.
      Dlatego żadne słowo Doktóreczki kochanej,pełnej jeszcze chyba szczytnych Judymowych ideałów za dobrą monetę wzięte być nie może.Bo co to za doktór ,który specyficzku reklamowanego nie poleci,albo tego leku,co to sąsiadce pomógł.Zły,zły,a jak volvo nie jeździ,albo innym BMW to dupa,nie doktor.Znaczy,nie warto mu dawać,bo niedobry.
      Także niech Doktóreczka nie przejmuje się kilkoma nawiedzonymi babami,co to chcą wrotycza napić się,a
      raczej kilkoma nawiedzonymi babami,co niemowlaka karmią zupą grzybową ze sromotnika,albo na oparzelinę stosują mocz,albo głodówkę na biegunkę...
      Za wszystko inne zapłacimy...byle nie zdrowiem

      Usuń
    2. Droga Anonimowa.

      Celem tego posta było nie opluwanie lekarzy, lecz podzielenie się sposobem, dzięki któremu moje dzieci nie kaszlą, wbrew temu, co mówili lekarze.
      Nie napisałam, że uczą Was, jak truć ludzi! Miałam jednak tego typu właśnie doświadczenie, cztery różne osoby wyszły od jednego lekarza. Cztery różne choroby i jeden lek. Pochorowałam się jeszcze bardziej i zmieniłam przychodnię państwową na wizytę prywatną. Kolejny lekarz wyleczył mnie, łapiąc się przy okazji za głowę nad decyzją wcześniejszego.
      Przykładów mogłabym mnożyć wiele, gdyż przy dwójce dzieci dzieje się dużo i lekarze są na porządku dziennym. Dużo złych (państwowych) doświadczeń.
      Dobrych lekarzy szanuję bardzo, ale to są ludzie nawiedzeni. Bez tego lekarza przygniata system.
      Nie mów, że uczą zielarstwa na studiach i każą nim zastępować leki, bo nie słyszałam o podobnym programie. To się nie opłaca, ale...

      Jak piszesz, jesteś młodym lekarzem z ideałami i obyś jak najdłużej nim została. Jeśli jednak nie otworzysz prywatnej praktyki, ideały nie przetrwają rzeczywistości (raczej).
      W polskiej służbie zdrowia i w szkolnictwie państwowym, sprawy mają się smutno i nie będę się tutaj babrać w polityce, bo mam na nią alergię (już dostaję wysypki na czole).
      W obu tych „gałęziach” pracują moje koleżanki i z pierwszej ręki mam informacje, a te nie są pokrzepiające. Brak kasy – główna bolączka. Za brakiem kasy idzie nadmiar obowiązków, bo ktoś musi „obrobić” pacjentów/uczniów.
      Dla służby zdrowia jeden człowiek (Owsiak) zrobił więcej, niż lata „reform”.
      Ale to i tak kropla...

      Obserwuję działanie ziół i naturalnych metod od lat na sobie, rodzinie i znajomych.
      Oczyszczanie organizmu z toksyn zawsze przynosi dobre skutki i nie ogranicza się to jedynie do tych ziół. Jest to również dieta, czyszczenie wątroby, jelit, nerek i stawów.

      Nie zdajemy sobie (zazwyczaj) sprawy z tego, ile syfu nosimy we własnych flaczkach.
      A większość alergii tym właśnie jest wywołana.
      Kiedyś alergii nie było przede wszystkim dla tego, że jedliśmy inaczej. Bez fast foodów, antybiotyków i całego tego bla bla bla. Skoro już takie coś spożywamy, czyśćmy się regularnie.
      Ja nie podaję przepisu, mówię o tym, co sama robię.
      Robię dużo.

      Usuń
    3. ps. Droga Druga Anonimowa.

      Proszę mi tu młodej doktorki nie obrażać, bo to kobieta bez przejść jeszcze. Jeśli jesteś lekarzem i masz doświadczenia, którymi możesz się podzielić, to wal!.

      I jeszcze jedno.
      Zdaję sobie sprawę, że jesteście uczeni, gdyż moja najlepsza przyjaciółka jest lekarzem.

      Co do samych leków, to niestety leczą jedno, przy okazji szkodząc gdzie indziej (zazwyczaj).
      Jestem w wieku, kiedy skupiam się na przeciwdziałaniu powstaniu schorzeń, niż na leczeniu ich.
      Z astmą u dzieci poszło koncertowo, a mając dostęp do tylu czytających dusz, podzieliłam się tym z innymi.
      Jestem za babcinymi sposobami tak długo, jak się da. Pewnie, że poważnych schorzeń nie wyleczysz samymi ziołami, jednak leczenie zasyfionego organizmu jest trudniejsze, niż oczyszczonego.
      Nie uważasz?

      Usuń
    4. LEkarz zawsze bedzie bronił swoich.. Nie zrozum mnie źle, ale już w takim to żyjemy świecie, gdzie liczy się tylko pieniądz.. Moj lekarz rodzinny, do którego chodziłam przez 18 lat przepisywał mi ciągle ten sam lek, na wszystko! Angina? AUGUMENTIN! Zatoki? AUGUMENTIN! Zapalenie oskrzeli? AUGUMENTIN! Udawana chrooba, by nie pojsc do szkoły? AUGUMENTIN! Ja nie mówię, że to zły lek, bo czytałam, że jest dość dobry, ale antybiotyki trzeba zmieniać, bo organizm się przyzwyczaja! Ale ten Pan pewnie miał nie małe profity, bo każdy od niego wychodził z tym lekiem, dzieciaczki z syropem, starsi z tabletkami wielkosci dużej fasoli. Przepisałam się do innego, który też często przepisuje te same leki mi i moim znajomym, trochę urozmaica, ale to od razu widać z czego czerpie profity a z czego nie.

      Tak samo z innymi lekarzami. Nic nie załatwisz bez pieniedzy. Mając problemy z ogromnym bólem głowy, do neurologa ze skierowaniem dostałam się miesiąc po, gdzie już danwo mi przeszło.. Ginekolog w nagłym przypadku?
      - Niee, przepraszamy, my mamy wizity już umówione na 3 miesiące wprzód.
      - Ale ja chcę prywatnie nawet, bo to naprawdę pilne.
      - Poczeka Pani chwilkę (telefon) Zaraz Pani doktor Pania przyjmie.
      Wizyta? 240zł!!!

      mogłabym pisać i pisać o takich przypadkach ale już nie mam sił, bo tylko się denerwuje. Prawda jest taka, że na kasę chorych nic nie wyleczysz, Dziękuje, pozdrawiam.

      Usuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.