Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

wtorek, 25 marca 2014

"Takaja żyzń" cz. XIV

Wiem, za krótkie...
Nadszedł wieczór, dom cichł.
Arek i Tomek uszczęśliwieni telewizorem, który mieli do dyspozycji wykłócali się o to, co będą oglądać. Jeden chciał mecz, drugi film.
Znów powiew normalności.
Mira chodziła wcześnie spać, szczególnie w soboty, gdyż niedzielny poranek zaczynała od wyprawy do kościoła, po niej szła do ulubionej kawiarni, gdzie co tydzień spotykała się z koleżankami na klachy.
Kacperek, czysty i w pidżamie leżał w łóżku, w oczekiwaniu na cowieczorną porcję bajek.

Dziś wyszalał się z psami na dworze, więc oczy mu się kleiły, a wypowiadane przezeń słowa zamazywały się ze zmęczenia. Już widziałam, że nie doczeka końca przygód Kaczora Donalda i jego bratanków.
Leżałam obok, starając się nie podskakiwać z nerwów i czekałam. Chciałam by zasnął.
Wyłączę wtedy telewizor i...
Kurczę. Bałam się i cieszyłam.
Kretynka zupełna!

***
Po obiedzie zaszyłem się w pokoju i czekałem. Nie robiłem nic, poza nasłuchiwaniem odgłosów domu.
Krzyki dzieciaków, wołanie Miry i odpowiadająca na nie młoda. Siedziałem tak godzinę i jeszcze jedną.
Głosy ucichły, zostało trzaskanie naczyń i innych przedmiotów w kuchni, w końcu odgłos zamykanych drzwi i cisza.
Ta cisza napierała na mnie, mrucząc mi w głowie obietnice przyjemności. Pęczniała w moich lędźwiach, gromadząc w nich energię. Wrzała delikatnie i spowalniała oddech. Byłem w transie, zamieniłem się w słuch i czekałem na skrzypnięcie drewna podłogi na dole, stuknięcie drzwi, szelest palców sunących po ścianie.
Usłyszałem jedynie ciche pukanie do drzwi, a po chwili te otworzyły się.

Młoda stała w nich, przyciskając do piersi elektroniczną nianię.
- Zamknij drzwi na klucz – powiedziałem cicho.
Zrobiła to i stała nadal.
- Podejdź.
Powoli zbliżyła się do mnie
- Bliżej.
Odstawiła aparat, świecący jedną lampką na biurku i stanęła na wyciągnięcie mojej ręki.
- Jeszcze bliżej.
Postąpiła trzy kroki i miałem jej kolana, przy swoich.
Nareszcie mogłem jej dotykać i zrobiłem to. Zamknąłem palce na szczupłych biodrach i przyciągnąłem ją między swoje uda, zsuwając się na brzeg fotela, by poczuć ciepło ciała.
Przycisnąłem twarz do jej piersi, wciągałem w nozdrza zapach.
Nie chciałem się spieszyć, miałem czas i tyle czekałem na ten moment.
Zacisnąłem wargi, na sterczącym pod cienkim materiałem sutku i wsłuchałem się w głośny oddech Kasi.
Wsunąłem dłonie pod materiał bluzki i objąłem piersi od dołu.
Znów jej gwałtowny wdech.
- Zdejmij ubranie.
Złapała brzegi materiału i ściągnęła ją jednym ruchem przez głowę, luźne spodnie opadły na podłogę.
- Usiądź tutaj. - Pchnąłem ją lekko w stronę biurka.
Podeszła do krawędzi blatu i podskoczyła, podciągając się lekko na ramionach. Siedziała przodem do mnie, stopy opierając na fotelu między moimi udami.
- Pogrywałaś sobie ze mną podczas obiadu mała. - Bawiłem się jej stopami.
Były drobne, jak i ona cała.
- Zagotowałaś mnie tym, wiesz?
Oczy szeroko rozszerzone i dłonie ściskające brzeg blatu, jakby trzymały deskę tratwy ratunkowej.
- Chciałaś dotrzeć tutaj? - Odchyliłem się w fotelu, biorąc jedną stopę w dłonie i dociskając do materiału spodni.
Byłem twardy i gotowy, by w nią wejść. Nie taką drogę jednak sobie dziś wybrałem.
- I co byś wtedy zrobiła? - Wziąłem drugą stopę i zacisnąłem obie na kutasie. - Tak byś mnie pieściła?
Przesuwałem gładkimi podeszwami wzdłuż penisa, obserwując jej twarz.
Rozchylone usta, błyszczące oczy, przyśpieszony oddech. Przyglądała się moim manewrom.
- Tak to chciałaś zrobić? - zapytałem. - Chcesz to zrobić teraz?
Wsunąłem kciuk za gumkę spodni, odchylając je. Przekrwiony czubek penisa był na zewnątrz, ona oblizała usta i uniosła stopę, dotykając go palcem.
Skurcz jąder uzmysłowił mi, jak jestem bliski końca, a ona jeszcze tak daleka.
- Inaczej. - Odjechałem fotelem do tyłu, pozwalając jej nogom swobodnie zwisać z blatu. - Połóż się.
Wstałem, naparłem na jej ramię ręką, drugą wkładając pod głowę i pomagając wygodnie się ułożyć.
- Jesteś taka piękna. - Wodziłem palcami między piersiami i w dół, po brzuchu. - Taka świeża.
Zjechałem niżej, bawiąc się włoskami, a w końcu naparłem na przedziałek pomiędzy udami.
Zaciśnięte powieki, zaciśnięte pięści i głowa przechylająca się gwałtownie w bok.
Przerwałem kontakt z jej ciałem. Stanąłem przy kolanach i rozkładając je na boki.
Obserwowałem jej twarz i walkę podniecenia ze strachem.
Miałem zamiar zagłuszyć to drugie.
Przyciągnąłem biodra młodej na brzeg blatu i pochyliłem się nad nią. Patrzyła mi w oczy i czekała.
Skąd tyle zaufania?
Mokre usta oddały pocałunek, lecz przestały całować, gdy otarłem się o nią biodrami.
Przez materiał czułem jej wilgoć, była gotowa, ale za mało.
Obniżyłem twarz między piersi, ściskając je. Całowałem brzuch, pieszcząc językiem pępek i pragnąc wreszcie skosztować jej owocu. Uklęknąłem, mając cipkę przed sobą. Różowa, błyszcząca od soków, drobne fałdki i delikatny wzgórek. Powąchałem, dmuchnąłem na nią, by w końcu wpić się ustami.
Krzyknęła gardłowo i zasłoniła twarz dłońmi.
Tak naturalnej, wręcz odruchowej reakcji kobiety nie widziałem dotąd.
Usta smakowały, językiem penetrowałem ciasne wnętrze, dłońmi trzymałem uda zarzucone na ramiona, gładziłem drgający brzuch. Jeszcze chwila i w niej będę, wbiję się powoli, rozciągając sobą jej ciasność, powiodę ją daleko.
Nie zdążyłem.
Krzyknęła jękliwie, wyginając ciało.
Chwilę później cichy głosik z interkomu wypowiedział jej imię.
- Kasia – powtórzył.
Pozwoliłem młodej uspokoić oddech i ciało, sam czując gorąc zalewający podbrzusze i jądra, bolesny gorąc.
- Kasiu – powtórzyłem za głosem z interkomu. - Musisz iść.
- Co? - To było pierwsze słowo, jakie wypowiedziała, od wejścia do mojego pokoju.
-  Kacper się obudził. - Wskazałem na odbiornik. - Musisz do niego iść.
Nadal wyglądała nieprzytomnie, więc podniosłem ją za ramiona i przytuliłem.
Była krucha.
Była zaspokojona, ja wręcz przeciwnie.
Powinienem być wściekły, ale o dziwo nie byłem!
Gładziłem jej włosy, pomogłem zejść z biurka, później ubrałem, jak dziecko i odprowadziłem pod drzwi jej pokoi.
Szła, jak lalka. Jedynym pożegnaniem, było zapatrzenie się na mnie przez szczelinę drzwi.
Dziwne to wszystko. Ja się robię dziwny.

W pokoju usłyszałem szmery dobywające się z interkomu. Pogłośniłem i wsłuchałem się.
Młoda uspokajała malucha, coś mruczała.
I cisza.
- Adamie? - To było najwyraźniej do mnie. - Teraz idę wziąć prysznic.
I jej cichy śmiech.
To jędza!
Wiedziała!

16 komentarzy:

  1. troche mnie wkurza ta Kaska, w ogole sie do niego nie odzywa!! Zrob cos z tym, bo to j uz staje sie dziwne, zero slow a pozwala mu na wszytsko..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mnie się to podoba

      Usuń
    2. mi też, zdecydowanie. Ona może i nie mówi dużo ale swoje wie i to robi :)

      Usuń
  2. Te puenty mnie rozwalają :D... napala się, napala i... nie zdążyłem :D znowu :D no nie sposób nie ryknąć śmiechem. Ciekawa jestem, jak zakończysz tę historię... baaardzo ciekawa, dobrej nocki :)
    Aha, nie powiem jednak: a nie mówiłam, ale to dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chwila, chwila! I nagle wszystko jest tak dobrze;
    Kaska mieszka z chlopcami w luksusowym domu, jego wlasciciel ja kocha i wszystko sie konczy szczesliwie, tak nagle? A ostrzezenie sasiadki o okropnosci wlasciciela domu? Nagle sie zmienil na milego i lagodnego? Hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież wywalal jej poprzedniczki a i na nią się kilka razy wkurzyl ;)

      Usuń
    2. No przecież wywalal jej poprzedniczki a i na nią się kilka razy wkurzyl ;)

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się to opowiadanie i sposób w jaki budujesz napięcie :) . Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez czekam niecierpliwie na kontynuację! ;) twoje opowiadania wciągają! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale się wkrecilam! Ciągle sprawdzam, czy już jest nowa część ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tak samo :) tylko niech w koncu główni bohaterowie nawiążą jakąś konwersację dłuższą niz wymiana pojedynczych słów plisss :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam Twoją twórczość od dawna i uwielbiam ją, jednak pewnie pod wpływem czytelników i ich nawoływaniom, ulegasz presji i teksty tracą na wartości. Roi się od błędów, nadmiaru przecinków oraz tych najgorszych: błędów logicznych i przyczynowo-skutkowych. Oczywiście da się zrozumieć, ale nie czyta się tego tak płynnie jak kiedyś. Pomyśl może nad wstawianiem tekstów trochę rzadziej, ale trochę bardziej poprawionych i "doczytanych", hm? Wiem, że zostanę zlinczowana przez Twoje fanki, ale mam nadzieję, że nie liczysz na samo puste uwielbienie, ale też na jakąś tam pomoc.

    Mam jeszcze prośbę. Taka ogromną. Nie zmieniaj nic, jeśli już dodasz tekst na bloga. Osoby, takie jak ja, które wchodzą nie codziennie, a powiedzmy dwa razy w tygodniu, nie dają rady nadążać z czytaniem wszystkich komentarzy pod każdym tekstem i ja w pewnym momencie nie wiem czy dany rozdział czytałam w całości czy też nie, bo nagle piszesz, że dodałaś jakąś stronę. To trochę irytuje. To jest subiektywna opinia i moja prywatna prośba. Zrobisz z tym co chcesz, przecież. ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Ola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, z tym dodaniem treści do postu zdarzyło mi się tylko raz i przepraszam.
      Źle skopiowałam tekst i po kilku minutach zorientowałam się. Piętnaście osób zdążyło już niestety otworzyć niekompletny tekst, stąd mój dopisek nad nim.

      Usuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.