Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

poniedziałek, 24 marca 2014

"Takaja żyzń" cz. XI

Eeeeeeenenenenenenennnnn...
Sorry, że Wam nie daję czasu na komentowanie, ale tu o czytanie chodzi w końcu :D
Wiem na czym stoję.
Myślę, że wiem, na co się zgodziłam.
Myślę, że dam radę.
W sobotę rano, pełna wewnętrznego rozedrgania pojechałam do rodzinnego... mieszkania.
Od drzwi uderzył mnie syf i smród panujący wewnątrz.
Braci nie było.
Spakowałam ich do przywiezionego ze sobą plecaka, wyciągnęłam drobniaki ze schowka w materacu i poszłam ich szukać.
Zajęło to trochę i spociłam się, ale znalazłam ich w końcu w naszym ukochanym miejscu nad rzeką. Aż mi się płakać zachciało. Tacy drobni, zaniedbani bez kobiecej ręki i cisi.
Cisi byli do momentu, w którym mnie zobaczyli. Tomek prawie wskoczył mi na ramiona z radości.
Arek zareagował spokojnie, lecz w jego oczach odmalowywały się wszystkie tłumione uczucia.
- Zabieram was z tego gnojowiska – oznajmiłam bez wstępów. - Spakowani jesteście, więc przeprowadzkę czas zacząć!
Stali i patrzyli, nie wierząc najwyraźniej.
- Chłopaki! - wrzasnęłam do nich. - Mam dla was normalne miejsce do życia!
Przynajmniej na jakiś czas, pomyślałam.
W tym momencie zaczęły się wrzaski głosów na przemian dziecięcego jeszcze i drugiego, zniekształcanego już przez mutację. Dałam im czas na uzewnętrznienie emocji, po czym opowiedziałam o propozycji pracodawcy dotyczącej zameldowania, pomocy prawnika i samego mieszkanka.
- Ale dlaczego on ci takie coś zaproponował? - Tomek przyglądał mi się podejrzliwie. - Tak sam z siebie?
- Nie, to dzięki Mirze. - Wymyśliłam na poczekaniu historyjkę, popartą częściowo faktami. - Miała lata temu synka i ten umarł w wieku Kacperka. Zakochała się w nim i gotowa jest zrobić dla niego bardzo wiele. No i ma wpływ na mojego pracodawcę.
Uśmiechnęłam się, a Tomek wydawał się prawie przekonany.
Czułam, że będzie mnie miał na oku.
- Chodźmy do nowego, lepszego miejsca.

Dusznym autobusem dojechaliśmy na przystanek, z niego dokulaliśmy się do bramy.
Z przyjemnością obserwowałam reakcje chłopaków, które były odbiciem mojego zachowania, gdy zawitałam tutaj po raz pierwszy. Nadmiar przestrzeni, powierzchni w pionie i w poziomie.
Szli powoli, rozglądając się dyskretnie.

- Oto wasze mieszkanie. - Wpuściłam ich do nowego lokum, jak wcześniej Mira nas. - Jak już się rozpakujecie, zapraszam tamtymi drzwiami do domu. - Wskazałam przez okno. - Poznacie Mirę.
Zostawiłam ich z rozdziawionymi buziami, sama bawiłam się świetnie.
Tak, dobrze zrobiłam godząc się na bycie zabawką.
Może stracę szacunek do samej siebie, ale chłopaki będą żyli normalnie.
W końcu stanę się samodzielna i wtedy podziękuję za umożliwienie startu i odejdę.
Koleżanki oddawały się za nowy telefon, czasami ciucha.
Z takiego powodu nie zrobiłabym tego. Ja miałam lepszy powód.
I miałam plan, jak nie stać się ofiarą, ale myśliwym. Nie testowałam tego na nikim dotąd, ale na ludziach trochę się znałam. Musiałam się poznać, by przetrwać w dżungli.

No i jeszcze to coś, pełzające w dole brzucha...

***
Zawiozłem ją do gabinetu, opłaciłem wizytę u ginekologa i czekałem w aucie.
Dziwne to wszystko z jednej strony, z drugiej byłem po prostu podekscytowany.
Ktoś powiedziałby, że kupowałem sobie właśnie kochankę, ale czy to nie tak wygląda?
Spotykasz kobietę, ona ci się podoba. Zaczynacie się obwąchiwać, jak psy i zaglądać sobie przez ramię nawzajem, oceniając życie drugiej osoby. Jego styl i warunki życia, majątek, pracę. Decydujecie się i heja! Spotkania, seks, miłość i to ta ostatnia rani i zostawia ból po sobie.

Układ z Oliwią jest czysty, ale zaczął mnie najzwyczajniej w świecie nudzić.
Układ z młodą, był nowością i to po pierwsze. Ona sama intrygowała mnie i czułem do niej pociąg, jakiego już dawno nie dane mi było poczuć.
Wystarczyło mi spojrzeć na nią i momentalnie byłem nagrzany, jak piec hutniczy.
Z rozmów ze znajomymi, nawet sporo młodszymi ode mnie wiedziałem, że nie zdarza się to zbyt często.
Kiedy ja ostatnio tyle razy waliłem konia? Z tego, co pamiętam, to na studiach.

Wyszła z gabinetu równie spokojna, co przed wizytą i wsiadła do auta.
- To trzeba wykupić. – Podała mi kilka recept. - I badania zrobić.
Jechaliśmy w ciszy. Zaparkowałem pod apteką, by po chwili przekazać jej reklamówkę pełną tabletek.

- Wiesz? - Przerwała ciszę. - Nawet się z tego cieszę.
- Czy nie podali ci jakichś psychotropów przypadkiem?! - Spojrzałem na nią badawczo.
- Nie. - Uśmiechnęła się tak, że momentalnie zrobiło mi się gorąco. - Jesteś bardzo przystojnym mężczyzną i pomagasz mojej rodzinie. Przecież to dobry układ.
- No tak. - Nie wiedziałem co odpowiedzieć na wyartykułowaną oczywistość.
- I pewnie mnie czegoś ciekawego nauczysz – mówiła lekkim tonem. - Prawda?
Teraz to już mi było, jak w tropikach.
Nauczę ją?
Może zabiorę się do tego od razu?
To ostatnie wypowiedziałem na głos, a ona się po prostu zgodziła!
Zjechałem na pobocze i zajrzałem jej w oczy. Żadnych rozszerzonych źrenic, czy spowolnionych reakcji.
Nic nie brała, więc musiała mówić szczerze!
- Jeśli teraz zechcę cię pocałować, to się zgodzisz? - zapytałem.
Przytaknęła.
- Jeśli będę chciał ci włożyć rękę do majtek, to też mogę?
Znów z jasną twarzą, jakbyśmy rozmawiali o wyborze koloru chusteczek do ozdobienia stołu potwierdziła, że mogę.
- To pocałuj mnie – zażądałem.

Oczekiwałem pytań, że jak to, że tak od razu, ale nie.
Odpięła pasy, uklękła na fotelu pasażera i zapierając się o mój zagłówek, pochyliła się i pocałowała mnie.
Wyszło trochę nieporadnie, gdyż z zaskoczenia wmurowało mnie.
Myślałem, że panuję nad sytuacją, tymczasem to ona mnie podpuściła.
- Możesz mnie dotknąć – szepnęła mi w usta. - Możesz mi włożyć rękę do majtek, jeśli chcesz. Albo tutaj.
Wzięła moją dłoń i włożyła pod swoją bluzkę.
Nie miała stanika i to było, jak piorun. Ciepła, miękka pierś wpasowująca się w moją dłoń. Zacisnąłem palce i wcisnąłem język w jej usta, drugą ręką przyciągając ją do siebie.
Mało miejsca, ciasno.
Oderwałem się od niej na chwilę i wymacałem przycisk odsuwający fotel kierowcy, a ten z cichym pomrukiem odjechał w tył, dając przestrzeń do pieszczot.
Nie wiedziałem od czego zacząć, tak długo na to czekałem, oddzielony od jej ciała szybami i przestrzenią między nimi. Teraz miałem ją blisko i mogłem dotykać, całować.
- Dotknij mnie tam. - Wepchała sobie dosłownie moją rękę do majtek. - Tak, jak wtedy penisem.
Wsunąłem palce, czując szorstkie włoski i dalej, między uda. Była mokra i śliska. Jęknęła, odginając głowę w tył. Zaczęła poruszać biodrami, ocierając się o moją rękę, jej oddech stał się głośniejszy.
- Rób mi tak – jęknęła.
Trochę mnie zaskoczyła ognistym zachowaniem. Oczekiwałem chłodu i podchodów, by ją rozgrzać, tymczasem trzymałem na kolanach kobiecy dynamit z zapalonym lontem!

Wyrwała mi się, a ja obserwowałem jej poczynania. Ściągnęła bluzkę i w samych tylko cienkich spodniach usiadła na mnie okrakiem. Miałem przed oczami boskie ciało osiemnastoletniej dziewczyny, ocierające się o maszt w moich spodniach i prowadzącej mnie zbyt szybko na skraj podniecenia.
Co ta diablica wyprawia?!
Chciałem ją powstrzymać, przerwać to chociaż na chwilę, móc kosztować, smakować tą chwilę.
Przedłużyć ją , ale ta kocica zapaliła się jak stos.
Zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli, czym zbiła mnie kompletnie z pantałyku.
Czy ona ma zamiar tutaj zrobić to i to teraz?!
Przylgnęła nagimi piersiami do mojego torsu, ustami błądziła po szyi, a dłoń wcisnęła między nasze ciała i zacisnęła na kutasie.
Wbiłem palce w jej uda i... wytrysnąłem w spodnie.
Nie zdążyłem nawet wyłączyć silnika...

21 komentarzy:

  1. No, no, przeczytalam pierwsza :D Szkoda, ze krotkie. Najlepiej zaczac czytac po skonczeniu serii, bo inaczej ciekawosc zzera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie dodałam jednej strony na początku :D.
      Poprawiłam i jest więcej trochę.
      Wiem, za mało...

      Usuń
  2. kurcze znowu to pisze ale juz nie mogę się doczekac kontynuacji :) znowu przerwałas w najlepszym momencie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę liczyć na dalszą część dziś???? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no za to opowiadanie mika powinnaś dostać jakąś nagrodę literacką, świetne, ciekawe i wciągające. Zaglądam tu co chwile bo się nie mogę doczekać kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję i ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że to, co mnie ogarnęło w związku z pisaniem, podpada już pod chorobę psychiczną.
    Chciałabym, żeby to była moja praca.
    Stop!
    Poprawka!
    Chcę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz ile się da, bo robisz to cudownie! A my wszyscy jesteśmy od Twojego pisania uzależnieni. A uzależnienia też podpadają pod choroby psychiczne. ;) Anka

      Usuń
  6. To co możemy się dziś spodziewać jeszcze co najmniej jednej część? ;D PROSZEEEEEEEEEEEEEEEEE

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie boskie.!! Ale czy możemy jeszcze dziś się spodziewać co najmniej jeszcze jednej części? PROSZEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze się, ale nie wiem czy zdążę.
      Zobaczymy :D

      Usuń
  8. Błagam Cię bo nie zasne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zdajesz sobie sprawę, że ja znowu zakończę w taki sposób, że zostawię Cię z niedosytem?

      Usuń
    2. Tak tak Ale mimo to bardzo Cię proszę :))

      Usuń
  9. Mika, choruj sobie zdrowo z tym pisaniem, :D. Ale coś w tym jest bo mój mąż mówi mi to samo :p. Przeczytałam wcześniej ale musiałam do lekarza lecieć (nie psychiatry, jeszcze nie). Podoba mi się rozwój wypadków i że to Kasia trzyma byka za rogi (znaczy Adama za jaja) a nie na odwrót. Zastanawiam się tylko czy on nie stchórzy i nie da drapaka :p

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic mi nie umila życia jak czytanie Twoich opowiadań :) jedna uwaga: napisalaś we wcześniejszej cześci że jak Kasia będzie pełnoletnia to weźmie chłopców pod swoją opiekę a w tej części ma już 19 lat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione i dziękuję :D
      Tak to jest, gdy nie da się tekstowi wystygnąć :D

      Usuń
  11. Droga Miko, już od baaardzo dawna czytam Twoje opowiadania i je uwielbiam, czyta się je jednym tchem <3 Dopiero teraz zdobyłam się na komentarz przez moją małą wielką manię... w tym miejscu: "chłopaki będą żyły normalnie." powinno być "żyli", taki malutki szczegół się wkradł, zapewne z rozpędu ;) Dzisiaj co prawda dwie części... ale i tak spiesz się z kolejnymi, bo nie mogę się doczekać :D
    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja mam prepozyszyn!
    Ja będę wrzucać parujące (dziś powinnam dodać kolejny) kawałki, a Wy będziecie znajdowali błędy, ALE!
    Ale poproszę je na maila i będę je wyrzucać na bieżąco z tekstu.
    Tak będzie szybciej :D i komentarzy nie zblokujemy totalnie, bo w błędowaniu jestem masterka :D.
    I wstydzę się ich, a nie chcę mielić tekstu dłużej, bo dopiero na drugi dzień widzę pomyłki.
    Obiecuję kasować Wasze maile po usunięciu usterek, bądźcie spokojni.
    Może tak być?
    Deal?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam formularz z lewej strony i można tam napisać głupotki w miejscu adresu e-mail.
      np.: dupa@gmail.com
      Więc ta drogą poproszę o usterki i dziękuję gorąco ;-)
      Dochodzi :D

      Usuń
  13. Mika, jesteś wspaniała! Pisz ile wlezie! :) mam nadzieję, że zakończenie będzie szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.