Gorrrący i z wiśienką.
Miękkie usta włączyły lewarek w
moich spodniach, ręce nie słuchały mózgu, a jeśli słuchały, to
reagowały po swojemu.
Dorosły facet, a czułem się, jak
napalony szczeniak, który musi wsadzić łapy pod bluzkę
dziewczyny. Moje już tam były. Nie powinienem, nie mogę, ale chcę
i ta chęć była najważniejsza. Zacisnąłem palce na jej piersi i
wtedy usłyszałem cichy jęk. Resztki rozsądku zniknęły, zostało
pragnienie.
Złapałem ją za pośladki i
dźwignąłem, sadzając na blacie biurka i stając między jej
udami.Nie odrywałem od niej warg. Wchłaniałem ją przez ślinianki i parłem sobą na materiał okrywający jej kobiecość. Reagowała żywiołowo, lecz bezwolnie, jak myszka zahipnotyzowana przez węża idąca na pożarcie. Ja byłem tym wężem.
Czułem jędrną pierś i zacisnąłem na niej dłoń, jęk...
Druga wśliznęła się pod legginsy, a palec w zagłębienie między pośladkami, jęk...
Ocierałem się o jej łono powolnymi ruchami, a ona dyszała mi w usta, gniotąc materiał mojej koszuli.
Docisnąłem ją do siebie mocniej, pragnąc wbić się w jej wilgoć i wtedy zamarła z rozchylonymi ustami i... jęk.
Jęk przeciągły, odchylający jej głowę w tył i drapiący paznokciami skórę.
Nie ruszałem się, podziwiając zjawisko.
Oto zjechana słownie, a później zawładnięta fizycznie przeze mnie dziewczyna, jej umysł i ciało, reagowała, jak narkomanka na marihuanę. Drżała w moich objęciach, zaciskając uda na moich biodrach i szczytowała.
Zachwyciła mnie i otrzeźwiła.
Pozwoliłem jej ochłonąć, nie ruszając się.
Nie śmiałbym...
***
Siedziałam, zdaje się na blacie,
obejmując go bezwstydnie udami i starając się strawić eksplozję
we własnej głowie. Oczu nie chciałam otwierać, gdyż było mi
zbyt dobrze, ale jak to w życiu bywa, po „zbyt dobrze” przychodzi
rzeczywistość. Podniosłam powieki i w kadrze wzroku ukazał mi się
Adam. Adam podniecony i zaskoczony równocześnie.
I co ja mam teraz zrobić? Podziękować
i wyjść, czy zwolnić się od razu?
Siedziałam, starając się uspokoić
oddech, on trzymał mnie w pasie i patrzył mi tak cholernie w oczy.
Tak cholernie świdrująco!
- To ja już pójdę – wydukałam,
czekając, by się odsunął.Odsunął się i wtedy zobaczyłam ewidentne oznaki jego podniecenia. Spodnie wybrzuszał mu penis, źrenice stały ogromnymi otworami w oczach, które wbijał w moją twarz.
Wyglądał, jak zwierz, gotowy do ataku, powstrzymujący się przed tym, resztką człowieczeństwa i rozsądku.
Gdzie ja się znalazłam? Co ja robię
do jasnej dupy?!
Ześliznęłam się z blatu, poprawiłam
koszulkę i skierowałam się ku drzwiom. Nie powiedziałam nic, bo
niby co tu mówić?
Zapaliłam się, jak zapałka w jego zręcznych dłoniach i postawiłam tym samym przyszłość naszej czwórki pod znakiem zapytania.
Co to do kurwy nędzy było?! Skąd tyle samozapłonu w moim ciele i umyśle.
Wyszłam z pokoju nie zaprzątając sobie głowy zamknięciem za sobą drzwi. Cicho zeszłam z piętra, musiałam się zamknąć w pokoju, odizolować i trawić, mielić, jak to mam w zwyczaju.
Leżałam na łóżku, gdy do pokoju
wpadł rozentuzjazmowany Kacperek.
- Byliśmy w ZOO! - Podskakiwał, jak
sprężynka. - Widziałem lwa i zebrę! - wykrzykiwał
podekscytowany. - I foki widziałem i też i były super!Chcąc nie chcąc, musiałam się zwlec i wczuć w nastój malucha. Oczy mu błyskały radością, buzia rumiana i uśmiechnięta prawie wokoło głowy ożywiła i mnie.
- A hipopotama widziałeś? - zagadnęłam.
- Nie! - Nadmiar energii objawił się nadmierną złością. - Nie chciał wyjść spod wody skurczybyk.
- Kacper! - Zrugałam go przy pomocy intonacji jego własnego imienia.
- Przepraszam. - Spokorniał. - Ale hipopotam siedział w tej wodzie i czasami dziury nosa nad wodę wystawiał, a tak tylko spał głupi w wodzie! - Wyjaśnił Kacpcio.
- Spał, bo nie chciał oglądać ludzi. - Tłumaczyłam i uspokajałam jego nadmiary. - Czy ty byś się cieszył, gdyby przez cały rok hipopotamy chodziły i oglądały cię, jak jesz, śpisz i bawisz się?
- No nie – przyznał, spuszczając głowę.
- Mało z tego! - Uniosłam profesorsko palec w górę. - Patrzyłyby, jak robisz kupę!
- Nie chciałbym tego. - Spochmurniał. - No to szkoda mi jednak tych biednych hipopotamów.
- Kacperku. - Uniosłam jego bródkę widząc, że mały zbytnio wczuł się w los hipków. - One mają się w ZOO wspaniale, bo nie muszą szukać pokarmu, czy bać się drapieżników. - Zazwyczaj ludzi, pomyślałam, ale w głowie to spostrzeżenie zostało. - Dostają szczepionki na różne choroby i kąpią się w basenach, ale czasami nie chce im się po prostu wychodzić z wody, żeby je ktoś pooglądał.
Kacperek patrzył we mnie, jak w
obrazek, chłonąc słowa, choć powinny to być słowa rodzica, lub
dziadków.
Ani jednych, ani drugich nie miał. Miał mnie i ta iskra
świadomości, świadomości zmąconej niedawną rozkoszą,
przywołała mnie do pionu.
To, że gospodarz domu i mojego
portfela dobierał się do mnie, nie zmieni kierunku moich starań.
Uległam, ale wracam.
Kasia twardzielka, Kasia matka zastępcza, Kasia kusicielka?
Tej ostatniej, nowej Kasi obudziła się w
głowie harpia i ta harpia łomotała mi nad czerepem rozłożystymi
skrzydłami i szeptała uwodzicielsko.
Powiedziała, co mam zrobić, szemrała
głosem podświadomości kusząc, a ja ulegałam.Harpia była przebiegła, a jej spryt zadziwiał mnie samą. Nie podejrzewałam, że w moim mózgu mieszka tak sprytne stworzenie. To stworzenie wyjawiło mi perfidny plan, a ten spodobał mi się.
Spodobał i obudził w mojej piersi oddech, głęboki i unoszący dumnie głowę.
Jestem w posiadaniu faktów i wykorzystam tą wiedzę.
Zrobię to wieczorem i niech mnie gęś kopnie, jeśli ryba nie złapie robaka...
Spławik pójdzie w dół, choć w tym wypadku, to raczej w górę.
Kolacja, przy której Mira
relacjonowała dzisiejsze przeżycia. Kolacja, na którą nie zszedł
Adam.
Nie martwiło mnie to, gdyż miałam plan.
Położyłam Kacperka spać i
opowiadałam mu wymyślaną naprędce historyjkę o mrówce.
Od zawsze tak robiłam, dzięki czemu
wyobraźnia rozwijała się, a opowieści rozkwitały i skutecznie
uspokajały braci. Książek w naszym rodzinnym domu nie było,
poszły na wymianę.Kacperek spał spokojnie, ja poszłam pod prysznic.
Wchodząc do łazienki powstrzymywałam się, by nie spoglądać w okno. Czy on tam jest?
Zdjęłam ubranie i rozpuściłam włosy. Stanęłam w kadrze okna bokiem i zaczęłam rozczesywać je powoli, pasmo, po paśmie. Upuściłam szczotkę i sięgnęłam po nią, stojąc do obserwatora tyłem.
Zostałam pochylona, rozczesując wiszące włosy. Wyprostowałam się gwałtownie, zarzucając je na plecy.
Odkręciłam wodę i czekając, aż się zagrzeje, sprawdzałam jej ciepło stopą.
Prysznic nie miał zasłonki, jedynie kawałek szyby i za tą stałam, pozwalając obmywać wodzie ciało.
Woda pieściła, przywodząc w myślach wspomnienie dłoni Adama. Tak jak jego palce wcześniej, tak teraz ona penetrowała mnie między pośladkami i drażniła sutki tysiącem kropli. Oparłam się o ścianę i dołączyłam do tej pieszczoty własne dłonie. Ściskałam piersi, gładziłam brzuch, głaskałam pośladki. Gdy dotarłam między nogi, zatrzymałam się.
Byłam tam śliska i boleśnie wręcz wrażliwa.
Drzwi łazienki! Wychyliłam się i przekręciłam w nich klucz.
Dotknęłam ust, wyobrażając sobie
jego wargi. Dotknęłam się między nogami, przypominając sobie
wybrzuszenie w jego spodniach. Tarłam powolnymi ruchami myśląc, o
trącym o mnie materiale i tym co krył. Jego usta, jego dłonie,
jego penis... To wszystko teraz wracało i czułam, że mnie dotyka.
Adam mnie właśnie całował, zaciskając palce na miękkiej skórze
i dyszał podnieceniem w moje usta. Przyspieszyłam ruchy palców,
drugą dłonią zakrywając usta, by nie jęczeć głośno.
Zacisnęłam powieki i eksplodowałam.
Drżałam, osuwając się po ścianie, nogi się pode mną ugięły.Siedziałam na posadzce dłuższą chwilę, starając się dojść do siebie.
Dotąd dziewczyna, traktująca ciało,
jako obudowę umysłu.
Dziś kobieta, której umysł został
rozbudzony i obudowa wraz z nią...
no przecież dłużej bym nie wytrzymała :p,
OdpowiedzUsuńaż mi się żal zrobiło Adama na zaserwowane przedstawienie szczególnie, że znów pozostała tylko ręczna obsługa lewarka :D,
dziękuję oblizałam paluchy, poproszę jeszcze, wiem że od słodyczy się tyje, olewam tę prawdę... wracam na swoje śmieci, bycie bezrobotnym na prowincjonalnym zadupiu ma jednak swoje dobre strony, pozwala być na bieżąco ;)
Aż czekam na reakcję Adama! No i oczywiście na Bokser-kę ;)
OdpowiedzUsuńFajne zakończenie części. ;)
OdpowiedzUsuńMozemy liczyc dzisiaj na kolejna czesc?
OdpowiedzUsuńUff robi się goraco :D czekam z niecierpliwością na kolejną część! :)
OdpowiedzUsuńPytanko: czy Adaś będzie długo czekał z tą lornetką przylepioną do facjaty? czy raczej dzisiaj nie mamy co liczyć na pojawienie się Adasia na scenie?
OdpowiedzUsuńMy chcemy jeszcze ! :)
OdpowiedzUsuńZ okazji ze wczoraj nie bylo to poprosze dzisiaj dwie czesci
OdpowiedzUsuńz okazji niedzieli dajmy autorce złapać oddech :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie trzeba mi oddechu :D
OdpowiedzUsuńO ktorej mozna sie spodziewac kolejnej części?:) Twoje opowiadanie tak mnie wciągnęło że co chwila sprawdzam czy jest juz następną część. Z pewnością mogę powiedzieć że z Twoich opowiadań to jest najlepsze;)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie jest najlepsze! I popieram pytanie kiedy nastepna czesc?
Usuń