Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

piątek, 21 marca 2014

"Takaja żyzń" cz. VIII

Dziękuję za cierpliwość i kontynuuję poniższy tekst :D
Gorrrący i z wiśienką.
Miękkie usta włączyły lewarek w moich spodniach, ręce nie słuchały mózgu, a jeśli słuchały, to reagowały po swojemu.

Dorosły facet, a czułem się, jak napalony szczeniak, który musi wsadzić łapy pod bluzkę dziewczyny. Moje już tam były. Nie powinienem, nie mogę, ale chcę i ta chęć była najważniejsza. Zacisnąłem palce na jej piersi i wtedy usłyszałem cichy jęk. Resztki rozsądku zniknęły, zostało pragnienie.
Złapałem ją za pośladki i dźwignąłem, sadzając na blacie biurka i stając między jej udami.
Nie odrywałem od niej warg. Wchłaniałem ją przez ślinianki i parłem sobą na materiał okrywający jej kobiecość. Reagowała żywiołowo, lecz bezwolnie, jak myszka zahipnotyzowana przez węża idąca na pożarcie. Ja byłem tym wężem.

Czułem jędrną pierś i zacisnąłem na niej dłoń, jęk...
Druga wśliznęła się pod legginsy, a palec w zagłębienie między pośladkami, jęk...
Ocierałem się o jej łono powolnymi ruchami, a ona dyszała mi w usta, gniotąc materiał mojej koszuli.
Docisnąłem ją do siebie mocniej, pragnąc wbić się w jej wilgoć i wtedy zamarła z rozchylonymi ustami i... jęk.
Jęk przeciągły, odchylający jej głowę w tył i drapiący paznokciami skórę.
Nie ruszałem się, podziwiając zjawisko.
Oto zjechana słownie, a później zawładnięta fizycznie przeze mnie dziewczyna, jej umysł i ciało, reagowała, jak narkomanka na marihuanę. Drżała w moich objęciach, zaciskając uda na moich biodrach i szczytowała.
Zachwyciła mnie i otrzeźwiła.
Pozwoliłem jej ochłonąć, nie ruszając się.
Nie śmiałbym...
***

Siedziałam, zdaje się na blacie, obejmując go bezwstydnie udami i starając się strawić eksplozję we własnej głowie. Oczu nie chciałam otwierać, gdyż było mi zbyt dobrze, ale jak to w życiu bywa, po „zbyt dobrze” przychodzi rzeczywistość. Podniosłam powieki i w kadrze wzroku ukazał mi się Adam. Adam podniecony i zaskoczony równocześnie.
I co ja mam teraz zrobić? Podziękować i wyjść, czy zwolnić się od razu?

Siedziałam, starając się uspokoić oddech, on trzymał mnie w pasie i patrzył mi tak cholernie w oczy.
Tak cholernie świdrująco!
- To ja już pójdę – wydukałam, czekając, by się odsunął.
Odsunął się i wtedy zobaczyłam ewidentne oznaki jego podniecenia. Spodnie wybrzuszał mu penis, źrenice stały ogromnymi otworami w oczach, które wbijał w moją twarz.
Wyglądał, jak zwierz, gotowy do ataku, powstrzymujący się przed tym, resztką człowieczeństwa i rozsądku.

Gdzie ja się znalazłam? Co ja robię do jasnej dupy?!
Ześliznęłam się z blatu, poprawiłam koszulkę i skierowałam się ku drzwiom. Nie powiedziałam nic, bo niby co tu mówić?
Zapaliłam się, jak zapałka w jego zręcznych dłoniach i postawiłam tym samym przyszłość naszej czwórki pod znakiem zapytania.
Co to do kurwy nędzy było?! Skąd tyle samozapłonu w moim ciele i umyśle.
Wyszłam z pokoju nie zaprzątając sobie głowy zamknięciem za sobą drzwi. Cicho zeszłam z piętra, musiałam się zamknąć w pokoju, odizolować i trawić, mielić, jak to mam w zwyczaju.

Leżałam na łóżku, gdy do pokoju wpadł rozentuzjazmowany Kacperek.
- Byliśmy w ZOO! - Podskakiwał, jak sprężynka. - Widziałem lwa i zebrę! - wykrzykiwał podekscytowany. - I foki widziałem i też i były super!
Chcąc nie chcąc, musiałam się zwlec i wczuć w nastój malucha. Oczy mu błyskały radością, buzia rumiana i uśmiechnięta prawie wokoło głowy ożywiła i mnie.
- A hipopotama widziałeś? - zagadnęłam.
- Nie! - Nadmiar energii objawił się nadmierną złością. - Nie chciał wyjść spod wody skurczybyk.
- Kacper! - Zrugałam go przy pomocy intonacji jego własnego imienia.
- Przepraszam. - Spokorniał. - Ale hipopotam siedział w tej wodzie i czasami dziury nosa nad wodę wystawiał, a tak tylko spał głupi w wodzie! - Wyjaśnił Kacpcio.
- Spał, bo nie chciał oglądać ludzi. - Tłumaczyłam i uspokajałam jego nadmiary. - Czy ty byś się cieszył, gdyby przez cały rok hipopotamy chodziły i oglądały cię, jak jesz, śpisz i bawisz się?
- No nie – przyznał, spuszczając głowę.
- Mało z tego! - Uniosłam profesorsko palec w górę. - Patrzyłyby, jak robisz kupę!
- Nie chciałbym tego. - Spochmurniał. - No to szkoda mi jednak tych biednych hipopotamów.
- Kacperku. - Uniosłam jego bródkę widząc, że mały zbytnio wczuł się w los hipków. - One mają się w ZOO wspaniale, bo nie muszą szukać pokarmu, czy bać się drapieżników. - Zazwyczaj ludzi, pomyślałam, ale w głowie to spostrzeżenie zostało. - Dostają szczepionki na różne choroby i kąpią się w basenach, ale czasami nie chce im się po prostu wychodzić z wody, żeby je ktoś pooglądał.

Kacperek patrzył we mnie, jak w obrazek, chłonąc słowa, choć powinny to być słowa rodzica, lub dziadków.
Ani jednych, ani drugich nie miał. Miał mnie i ta iskra świadomości, świadomości zmąconej niedawną rozkoszą, przywołała mnie do pionu.
To, że gospodarz domu i mojego portfela dobierał się do mnie, nie zmieni kierunku moich starań.
Uległam, ale wracam.   
Kasia twardzielka, Kasia matka zastępcza, Kasia kusicielka?

Tej ostatniej, nowej Kasi obudziła się w głowie harpia i ta harpia łomotała mi nad czerepem rozłożystymi skrzydłami i szeptała uwodzicielsko.
Powiedziała, co mam zrobić, szemrała głosem podświadomości kusząc, a ja ulegałam.
Harpia była przebiegła, a jej spryt zadziwiał mnie samą. Nie podejrzewałam, że w moim mózgu mieszka tak sprytne stworzenie. To stworzenie wyjawiło mi perfidny plan, a ten spodobał mi się.
Spodobał i obudził w mojej piersi oddech, głęboki i unoszący dumnie głowę.
Jestem w posiadaniu faktów i wykorzystam tą wiedzę.
Zrobię to wieczorem i niech mnie gęś kopnie, jeśli ryba nie złapie robaka...
Spławik pójdzie w dół, choć w tym wypadku, to raczej w górę.

Kolacja, przy której Mira relacjonowała dzisiejsze przeżycia. Kolacja, na którą nie zszedł Adam.
Nie martwiło mnie to, gdyż miałam plan.

Położyłam Kacperka spać i opowiadałam mu wymyślaną naprędce historyjkę o mrówce.
Od zawsze tak robiłam, dzięki czemu wyobraźnia rozwijała się, a opowieści rozkwitały i skutecznie uspokajały braci. Książek w naszym rodzinnym domu nie było, poszły na wymianę.

Kacperek spał spokojnie, ja poszłam pod prysznic.
Wchodząc do łazienki powstrzymywałam się, by nie spoglądać w okno. Czy on tam jest?
Zdjęłam ubranie i rozpuściłam włosy. Stanęłam w kadrze okna bokiem i zaczęłam rozczesywać je powoli, pasmo, po paśmie. Upuściłam szczotkę i sięgnęłam po nią, stojąc do obserwatora tyłem.
Zostałam pochylona, rozczesując wiszące włosy. Wyprostowałam się gwałtownie, zarzucając je na plecy.
Odkręciłam wodę i czekając, aż się zagrzeje, sprawdzałam jej ciepło stopą.

Prysznic nie miał zasłonki, jedynie kawałek szyby i za tą stałam, pozwalając obmywać wodzie ciało.
Woda pieściła, przywodząc w myślach wspomnienie dłoni Adama. Tak jak jego palce wcześniej, tak teraz ona penetrowała mnie między pośladkami i drażniła sutki tysiącem kropli. Oparłam się o ścianę i dołączyłam do tej pieszczoty własne dłonie. Ściskałam piersi, gładziłam brzuch, głaskałam pośladki. Gdy dotarłam między nogi, zatrzymałam się.
Byłam tam śliska i boleśnie wręcz wrażliwa.
Drzwi łazienki! Wychyliłam się i przekręciłam w nich klucz.

Dotknęłam ust, wyobrażając sobie jego wargi. Dotknęłam się między nogami, przypominając sobie wybrzuszenie w jego spodniach. Tarłam powolnymi ruchami myśląc, o trącym o mnie materiale i tym co krył. Jego usta, jego dłonie, jego penis... To wszystko teraz wracało i czułam, że mnie dotyka. Adam mnie właśnie całował, zaciskając palce na miękkiej skórze i dyszał podnieceniem w moje usta. Przyspieszyłam ruchy palców, drugą dłonią zakrywając usta, by nie jęczeć głośno.
Zacisnęłam powieki i eksplodowałam. Drżałam, osuwając się po ścianie, nogi się pode mną ugięły.
Siedziałam na posadzce dłuższą chwilę, starając się dojść do siebie.

Dotąd dziewczyna, traktująca ciało, jako obudowę umysłu.
Dziś kobieta, której umysł został rozbudzony i obudowa wraz z nią...

12 komentarzy:

  1. no przecież dłużej bym nie wytrzymała :p,
    aż mi się żal zrobiło Adama na zaserwowane przedstawienie szczególnie, że znów pozostała tylko ręczna obsługa lewarka :D,
    dziękuję oblizałam paluchy, poproszę jeszcze, wiem że od słodyczy się tyje, olewam tę prawdę... wracam na swoje śmieci, bycie bezrobotnym na prowincjonalnym zadupiu ma jednak swoje dobre strony, pozwala być na bieżąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż czekam na reakcję Adama! No i oczywiście na Bokser-kę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne zakończenie części. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mozemy liczyc dzisiaj na kolejna czesc?

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff robi się goraco :D czekam z niecierpliwością na kolejną część! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytanko: czy Adaś będzie długo czekał z tą lornetką przylepioną do facjaty? czy raczej dzisiaj nie mamy co liczyć na pojawienie się Adasia na scenie?

    OdpowiedzUsuń
  7. My chcemy jeszcze ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z okazji ze wczoraj nie bylo to poprosze dzisiaj dwie czesci

    OdpowiedzUsuń
  9. z okazji niedzieli dajmy autorce złapać oddech :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję, ale nie trzeba mi oddechu :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O ktorej mozna sie spodziewac kolejnej części?:) Twoje opowiadanie tak mnie wciągnęło że co chwila sprawdzam czy jest juz następną część. Z pewnością mogę powiedzieć że z Twoich opowiadań to jest najlepsze;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie jest najlepsze! I popieram pytanie kiedy nastepna czesc?

      Usuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.