Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

czwartek, 27 marca 2014

"Takaja żyzń" cz. XVII

Na otarcie łezów ;-)

Stałam pod prysznicem, zastanawiając się nad swoimi uczuciami.
To, co zrobił Adam bezapelacyjnie podpadało pod gwałt, ale...
No właśnie, ale.
Umyłam się, badając swoją opuchniętą cipkę palcami.
Tak naprawdę, nie poszłabym na policję, ale nie oddałabym też nagłej bladości i wyrazu twarzy Adama, w momencie w którym go nastraszyłam.
Kacperek przyszedł do pokoju zmęczony wycieczką. Zaglądał mi w twarz ostrożnie, po raz pierwszy w życiu usłyszał że źle się czuję. Wystraszył się pewnie.


- Śmierdzisz, jak tata. - Skrzywił nos.
- Przepraszam Kacperku. - Usiadłam na łóżku. - Wiem, że śmierdzę, ale nie jestem tatą i nie musisz się martwić. Chodźmy cię umyć i do łóżka.

Dwie godziny później mały spał, a ja poczułam ssący głód.
W kuchni, jak u siebie otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam pierwsze z brzegu pudełko.
Po jego otwarciu buchnął mi w nozdrza niemiłosierny smród.
- Fuuu – jęknęłam, odsuwając je od siebie. - Coś tu się popsuło z rok temu!
- Nic się nie popsuło, tylko dojrzało. - To był głos Adama, który właśnie wszedł do kuchni. - Czy możemy porozmawiać?
Stał, czekając na moja reakcję. Wyglądał, jakby się postarzał o dziesięć lat.
Patrząc na niego stwierdziłam, że nienawiści nie czuję. Właściwie nie wiedziałam co mi się w środku kłębi.
- Głodna jestem – odpowiedziałam. - Jeśli dasz jeść, mogę rozmawiać.
Uniósł brwi i sięgnął do chlebaka, wyciągając zeń bagietę. Pokroił ją i postawił na stole.
Do zestawu dołączyła butelka wina i dwa kieliszki.
- Skromnie dosyć... - mruknęłam.
Uśmiechnął się ostrożnie i odkorkował wino.
- Więc... - Zaczął.
- Nie uczyli cię, że nie zaczyna się od więc? - Przerwałam mu.
- Kasiu – Klapnął na krzesło obok mnie. - Przepraszam, nie wiedziałem!
- A zapytałeś?! - fuknęłam.
- Nie. - Zmieszał się. - No nie.
- Mam to przez całe życie Adamie. - Znów czułam wracającą złość. - Nikt nigdy nie pytał ani mnie, ani moich braci czego chcemy. Walczyłam z dorosłymi od dziecka, starając się przeżyć i obronić kolejno pojawiających się po drodze braci. Nikogo nie obchodził nasz los, więc musiałam być i jestem przekurewnie wręcz twarda. Tak twarda, że to co zrobiłeś nie doprowadzi mnie do załamania nerwowego. Ustaliliśmy, że mam być twoją zabawką, a ty w zamian pomożesz nam się uwolnić od moich starych, stanąć na nogi i tego od ciebie oczekuję. Ty chcesz mojego ciała i będziesz je miał, ale już nie siłą! Rozumiesz?
- Tak. - Siedział z pochylonymi ramionami w bezruchu.
- Dlaczego więc? - zapytałam. - Dlaczego tak mnie potraktowałeś? Tak ważne dla ciebie są te wszystkie przedmioty?
Zatoczyłam wokoło ręką.
- Nie wiedziałem do cholery, że jesteś dziewicą! - Zerwał się z krzesła. - Nie zachowywałaś się jak dziewica!
- Czyli jak? - Włączyła mi się drwina. - Miałam chodzić w białym wianku na głowie? A może powinnam była oznajmić ci to przy rozmowie wstępnej? Dzień dobry, jestem Kasia i jestem dziewicą... - Przedrzeźniałam samą siebie. - Proszę się na mnie napalać, ale nie tykać...
- Kasiu! - Znów próbował mnie przywołać do porządku.
Nie działało już, kilka godzin temu przestało.
- Kasiu, srasiu – skrzeczałam. - Nalej mi tego wina i rozmawiajmy. Pierwszy seks w życiu dziś miałam, pierwszy alkohol piję. Nieźle, nie uważasz?
Usiadł ostrożnie na brzegu krzesła, jakby obawiał się mojej niepoczytalności.
- Nie bój się. - Nachyliłam się ku niemu. - Nie zgwałcę cię, więc spokojnie.
- Przepraszam... - Chciał najwyraźniej rozpocząć przemówienie, które ułożył pewnie wcześniej, lecz nowa ja znów dziabnęła pod żebro.
- Skończ przepraszać! - Uniosłam dłoń uciszając go. - Słowami tego nie cofniesz. Daj tą bagietkę i ustalmy coś, bo to będzie dotyczyło nie tylko mnie, ale jeszcze i tych trzech chłopaczków.
- I! - Uniosłam dłoń uciszając go, gdyż znów zabierał się do mówienia. - Pamiętaj, że może i jesteśmy dziećmi marginesu społecznego, ale jesteśmy również bardzo zdolnym plonem tego marginesu. Wszyscy wzorowo się uczący i dzięki temu mający na jedzenie. Żyliśmy za trzysta pięćdziesiąt osiem złotych miesięcznie ze stypendiów.

Zatkało go i nie wiedział co powiedzieć. Przypuszczałam, że tyle wydawał miesięcznie na kosmetyki. Nie potrafił sobie wyobrazić życia za taką kasę i to jeszcze we czwórkę.
- Pamiętasz dzień, gdy tu przyszłam? - Znów nie czekałam na odpowiedź. - Widziałam w twoich oczach zainteresowanie, ale przede wszystkim wątpliwość. Wątpiłeś, że dam radę, że nie wymięknę.
- To prawda – przyznał cicho.
- Ja w siebie nie wątpiłam, bo mnie na to nie stać. Nalejesz mi wreszcie tego wina?! - Nie umiałam uspokoić tej hardej mnie, a może po prostu nie chciałam.
Nalał, przysuną do mnie kieliszek, obok postawił bagietki i pojemnik śmierdzący zawartością.
- Dlaczego to tak śmierdzi? - Zmarszczyłam ze wstrętem nos.
- To sery pleśniowe – wyjaśnił z ulgą, na zmianę tematu. - Najlepiej smakują z bagietką i zapijane czerwonym winem.
- To daj mi porcję. - Nie prosiłam.

Właśnie stwierdziłam, że nie muszę już prosić. Dzisiejsze wydarzenie odarło wszystko z tajemniczości podchodów ku sobie. Znaleźliśmy się na końcu i teraz pozostało zobaczyć, co może być w środku tego wszystkiego.

Ugryzłam bagietkę posmarowaną białą mazią w szare kropki. Starałam się nie oddychać i nie wpuścić smrodu do wnętrza nosa. Smak był dziwny i piekący w podniebienie, parzył wręcz język. Ale był smaczny. Chropowatość bagietki i ciągnąca się słoność sera, kazała na sobie skupić zmysły i rozprowadzać we wnętrzu ust.
- Dobre! - Zdziwiłam się. - Dziwne, ale smaczne.
- Wina też nigdy nie piłaś? - Zadał ostrożnie pytanie.
- Nie – zaprzeczyłam. - Herbata była luksusem.

Adam spotkał się z taką surową rzeczywistością najwyraźniej po raz pierwszy w swoim majętnym życiu i byłam godną jego przedstawicielką. Kłóciły mu się wyobrażenia o biedocie, gdy patrzył na mnie.
Ja miałam szczęście. Nie byłam głodna, nie wąchałam smrodu obsranego faceta mianującego się moim ojcem, nie czułam strachu, który towarzyszy większości dzieciaków meneli, jak ich się potocznie nazywa. Nie wyglądałam z ciemnego, zimnego mieszkania przez okno widząc inne, normalne rodziny.
Teraz byłam w pięknym miejscu, syta i mimo wcześniejszych wydarzeń, bezpieczna.
Przyglądałam się Adamowi nad krawędzią kieliszka, z którego wraz z rubinowym płynem wsączała się we mnie wesołość i rozluźnienie.
Alkohol jest zły!
Poprawka!
Alkoholizm jest zły!

Ja mieszałam w ustach smaki i te odbywały orgię na moim języku. Nie była to na szczęście orgia, jakiej uczestniczką dane mi było stać się dzisiaj. Mogłoby to się źle skończyć dla mijego układu trawiennego.
Chociaż cipka miała się dobrze o dziwo!
Sięgnęłam dłonią między nogi i dotknęłam się tam.
- Boli? - spytał ostrożnie z tonową winą w oczach.
- Nie boli – odparłam. - Co nie znaczy, że dam ci dzisiaj!

Jego mina, bezcenna.

29 komentarzy:

  1. Ommomomo chce jeszcze ;p i jeszcze ...jutro rozpoczynam dzień od odświeżania strony

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... NIe wiem co powiedziec, dziwna ta czesc. Chyba najgorsza i napisana na sile albo na zlosc.. ale caly cykl mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Kochana/ny.
      Czasami trzeba sobie coś wyjaśnić i wyczyścić atmosferę.
      Bez rozmowy nie da się :-)

      Usuń
    2. nie chodzi o rozmowe tylko w jaki sposob rozmawiaja. Nie ogarniam troche tej przeplataniny :p poprostu nie spasowala mi wyjatkowo ta czesc ale o gustach sie nie dyskutuje a zwlaszcza z autorem ;) a i jestem kochana :p Platyna

      Usuń
    3. Tak, tak... A Ty pewnie po gwalcie i po zyciu z ojcem alkoholikiem bylabys w takiej rozmowie uprzejma i milutka, yhy, yhy...

      Usuń
    4. Na szczęście dałam rade wezwać pomocy a moj ojciec jest alkoholikiem. Nie trafiłaś. Ta rozmowa jest właśnie miła. Nie przemawia do mnie ten dialog. Platyna

      Usuń
  3. No i znowu vzekam na kolejna czesc :) jak zwykle nie zawiodlas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I w koncu sie doczekalam :)! Twoje opowiadania traktuje jako dobranocke :p.
    Czekam na kolejna czesc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Dodaj szybko kolejna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietne! Kocham dialogi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No jest, naraszcie jest! Już paznokcie obgryzałam ze zniecierpliwienia no ale się doczekałam..! Czyżby nasz Adam odzyskiwał utracone w ostatnich dwóch cześciach człowieczeństwo.!? Na to liczę no i mam nadzieję że Kasia da mu popalić...pozdrawiam gorąco i czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś mi się tam pogryzło.
    A nie. Przeczytałam 10 razy. Przełożyłam składnię i jednak się zgadza.
    No cóż by tu powiedzieć.
    Kasia zrobiła się skrzekliwa. I tak jej nie lubię nadal.
    Adaśko za to najładniej mnie się podoba ;D
    I rozwaliło mnie "Nie bój się. Nie zgwałcę Cię"
    No i ciekawe wyjście z depresji pogwałtnej. Zastanawiało mnie to jak z tego wybrniesz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogwałtna, ale nie do końca.
      Pełno tego w "normalnych" małżeństwach, w "zwykłych" domach.
      A Kaśkę polubisz, nie broń się :D

      Usuń
    2. W sumie masz rację. Mężowie często biorą to co chcą, a żony choć nie chcą i źle się czują to i tak nic z tym nie robią. Przecież to mąż! A powinność żony to dać mu! Ehh. Smutne to jest.

      Ps. Mam nadzieję, że trafisz w mój gust ;D i sprawisz, że ta Kapryśka zdobędzie moją sympatię. ;D

      Usuń
  9. Wybrnęłaś ale jakoś kiczowato, moim zdaniem. No, nie do końca kiczowato.
    384 złote na kosmetyki miesięcznie mogłoby mu nie starczyć. Zdecydowanie. No ale może był zaniedbany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż samo miałam napisać ;-)
      l_b

      Usuń
    2. że tak pojadę klasykiem-na waciki???
      l_b

      Usuń
  10. Uważam, że to jest rewelacyjne! Bez kiczu, za to z dużym wyczuciem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Heh, przeczytałam zaraz jak wskoczyło, ale miałam już ślepka na zapałkach więc się pomądrzę dopiero ;)
    Niech tam gada kto chce. Mnie odpowiada skruszony Adaś i twarda Kaśka. Inne postawy nie pasowałyby do tych postaci, bo Adam owszem jest bogaty i trochę arogancki ale bydlęciem bez ludzkich uczuć nie jest. Zaś Kaśka, jak pisałaś, walczy z życiem od pieluch, poza tym ma piekielne poczucie odpowiedzialności za chłopaków, nie pozwoliłaby sobie na deprechę, nawet gdyby Adam był zimnym bydlakiem. Na jej szczęście jest tylko durnym narwańcem ;)

    Dla mnie jedno nie ulega wątpliwości, jesteś Mika cholernym empatą :D, a równocześnie nie utożsamiasz się ze swoimi bohaterami (podstawowy błąd popełniany przez dzieciaki bawiące się pisaniem). Dzięki temu Twoje postaci można lubić albo nie, ale nie można im odmówić realizmu. A sytuacje? A to to mi już lata na ile są realne. Wszak opowiadanie to w końcu fikcja ;)
    No dobra, to ja się rozsiadam w mojej miejscówce i do następnego tekściku :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Rewelacja! Fajnie to wymyslilas:) Teraz chętnie bym przeczytała co się dzieje w głowie Adama-mam nadzieję, że przeszedł mentalny remont kapitalny(zrymowało się:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciągłego odśnieżania bloga dzień drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Te oczekiwanie wykańcza

    OdpowiedzUsuń
  15. Mika będzie dzisiaj kontynuacja czy nie robić sobie nadziei? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czemu blog teraz tak dziwnie wygląda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. ..w ogóle nie da się go przegladac na smartfonie :/ poprzedni wygląd był o niebo lepszy:)

      Usuń
    2. Część będzie i wygląd bloga zmienię bo to ciulstwo faktycznie nie chce chodzić.
      ZA USTERKI PRZEPRASZAM(Y)!!!

      Usuń
    3. Nie ma za co przepraszać :-) a za czesc dodaną dzisiaj serdecznie dziękujemy :p

      Usuń
  17. Dziękujemy. I teraz blog wygląda już lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.