Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

niedziela, 23 marca 2014

"Pieprz i słódź" cz. IV

Wczoraj nic nie dodałam i czułam się, jak narkoman na odwyku.
No to pora na Telesfora. Trochę seksu w kuchni? Czas na deser ;-)

Sprzątałem jeszcze długo po północy. Gotowe ciasto schowałem wraz z miską do lodówki, mając nadzieję, że nikt nie będzie pytał po co ono i kto je uczynił.
Spałem, jak dziecko. Obudziłem się jednak z potężnym wzwodem i niemożnością oddania moczu. Czekałem aż mi opadnie, starając się nie wspominać oliwnych zabaw.
 
Znów gnałem do pracy, jak na skrzydłach, mając nadzieję na ciąg dalszy zabaw z Zuzą.
Dzień ciągnął się jak śpik, wszyscy mnie irytowali i wyczuwając mój nastrój, omijali szerokim łukiem.
Nadszedł wieczór, ja sprzątanie zacząłem wcześniej, miałem więc czas przed spotkaniem.
Szybki prysznic, zmiana ciuchów i oczekiwanie.
Czekałem i czekałem, ona nie przychodziła.
Gdy już maksymalnie wkurzony i zawiedziony chciałem wyjść, przyszła, a właściwie wparowała przez wahadłowe drzwi.
- Przepraszam kociaku – wysapała. - Dodatkowe zlecenie. Cieszę się, że czekałeś, bo jestem po wczorajszym nagrzana i chcę cię więcej.
Po tych słowach nerwy minęły, a krwiobieg przełączył się na dolny obieg.
- Nie chcę dzisiaj gotować – mówiła szybko. - Miałam to cały dzień i chcę się po prostu pieprzyć.
- Pieprzyć? - Takiego tempa nie przewidziałem.
- Ty będziesz mnie pieprzył – ściągnęła bluzkę, pod którą nie miała nic więcej – a ja ci będę słodzić.
Zrzuciła spodnie, wraz z majtkami i stała przede mną naga.
- To jak? - Uniosła brwi. - Zainteresowany?
Nie odpowiedziałem, tylko ściągnąłem jednym ruchem koszulkę, kilkoma spodnie i bieliznę.
Sterczący po jej słowach fiut utrudniał to skutecznie.
- Mam ochotę na coś słodkiego – oznajmiła, rozglądając się po pomieszczeniu. - Przynieś czekoladę, potrzebuję czekolady.
Zbaraniałem kompletnie, po kolejnym zwrocie akcji.
- Nie lubisz czekolady?! - Podparła się pod boki, a jej drobne cycuszki podskoczyły, koncentrując na sobie mój wzrok doszczętnie.
- Lubię – wyjąkałem.
I pomaszerowałem do składziku ze sterczącym fiutem osłupiały, ale posłuszny.
Przyciągnąłem dwudziestokilowy wór brązowej słodyczy i czekałem na dalsze instrukcje.
- Wsyp do podgrzewacza sporo. - Komenderowała po szefowsku. - Nastaw na sześćdziesiąt stopni i mieszaj.
Zrobiłem, jak kazała. Musiałem zachować dystans od blatu, gdyż ocieranie się wzwodem o zimną nierdzewkę nie jest zbytnio przyjemne.
- Teraz zmniejsz temperaturę. - Oparła się obok, patrząc w dół na mój maszt. - Idealna jest niewiele cieplejsza od ciepłoty twojego ciała.
- A tak smakuje najlepiej. - Nabrała na palec trochę i posmarowała nią swój sutek. - Skosztuj.
Nie musiała drugi raz prosić. Porzuciłem mieszanie czekolady i przyssałem się do jej piersi, jak cielak do maminego cycka.
- Spokojnie! - Zaśmiała się. - Jest jeszcze lepszy sposób na jej jedzenie.
Odepchnęła mnie i wdrapała się na blat, siadając na nim. Nabrała chochelką większą porcję czekoladowej płynności i odchylając ciało w tył, pozwoliła popłynąć tej po brzuchu, przez pępek i niżej. Brązowa strużka sięgnęła krótkich włosków, zwalniając.
- Czy już mogę jeść? - Wpatrywałem się krople pieszczące wargi sromowe. - Teraz to już naprawdę chcę tej czekolady!
- Smacznego. - Uśmiechnęła się zapraszająco. - Do stołu podano.
Chciałem jak najszybciej zjeść czekoladę z jej brzucha, by przejść niżej i wpić się w kobiecy owoc, lecz zlizanie tej gęstej słodyczy to jedno, trzeba było jeszcze ją przełknąć. Sprytna istota wiedziała co robi, zmuszając mnie do tego rodzaju konsumpcji, przedłużając tym samym pieszczotę moim językiem i dłońmi gorączkowo błądzącymi po jej ciele, zaciskającymi się na piersiach i ugniatającymi pośladki. Gdy wreszcie dotarłem w upragnione miejsce, pociągnąłem językiem od dołu ku łechtaczce, czując zbierającą się na języku słodycz, połączoną ze słoną nutą jej soków.
Jęknęła i wplotła palce w moje włosy. Podobało jej się, ja drżałem z podekscytowania, gdyż pierwszy raz w życiu smakowałem kobietę. Wepchnąłem w jej wnętrze język, starając się sięgnąć głęboko.
Znów jęk i palce zaciskające się na moich włosach. Wylizywałem czekoladę bardzo dokładnie, wsysałem ją wraz z delikatnymi fałdkami, po chwili łechtaczką, która w ustach rosła i pęczniała.
Nie było już czekolady, ale została zachłanność. Nie przypuszczałem, że oralne pieszczoty dają tyle przyjemności pieszczącemu, więc nie chciałem przestać. Dopiero jej przeciągły jęk i uda zaciskające się na mojej głowie ocuciły mnie.
Przestałem, patrząc w górę na jej wygięte ciało, piersi unoszące się gwałtownie, a po chwili twarz, gdy podniosła powieki i zamglonym wzrokiem spojrzała na mnie.
- No młody... - wymruczała – ty naprawdę lubisz czekoladę, niezły z ciebie... łasuch.
Wstałem i podziwiałem swoje dzieło. Plama jej soków i pewnie mojej śliny, pomiędzy rozchylonymi udami, lśniła na blacie.
- Ja też ją lubię. - Zsunęła się na podłogę. - Teraz moja kolej, siadaj.
Siedziałem ze sterczącym dumnie fiutem i czekałem na dotyk czekolady.
Wylała ją na sam czubek, trzymając go dwoma palcami i podziwiając wędrówkę ciepłego brązu w dół.
Faktycznie była niewiele cieplejsza od ciała, przez co drażniła delikatnie.
Zuza pochyliła się i zlizała odrobinę.
- Moja ulubiona. - Oblizała usta. - Ani za gorzka, ani zbytnio mleczna.
Zamknęła wargi na żołędzi i zamruczała z rozkoszą. Wypuściła go na chwilę, by oblizać czekoladowe usta i patrząc mi w oczy, pochyliła się ponownie. Nie potrafiłem już obserwować, opadłem ciężko plecami na chłodny blat i odczuwałem wyłącznie. Wzrok odciąłem powiekami
Chwilę ssała, ale wypuściła z ust główkę i zaczęła zlizywać czekoladę, sunąc językiem od nasady, w górę. Przerwała na chwilę kontakt z moim ciałem, by wbić się językiem między moje pośladki, sięgając głęboko i poruszając zwinnym czubkiem. Ssała jądra, gładziła je językiem i znów wzięła go w usta, tym razem głęboko i mocno. Czułem jej podniebienie, a po chwili gardło. Mruczała przy tym i uciskała dłonią jądra, masowała poniżej i jeszcze dalej. Umiała to robić i bawiła się mną, prowadząc, jak po sznurku, rosnącą wciąż rozkosz.
- Daj mi to – wymruczała, wypuszczając go z ust, by znów ssać i lizać, coraz szybciej poruszając głową.
I dałem jej to, z krzykiem i drgnięciem bioder, wbijającym kutasa jeszcze głębiej w gardło i wytrysnąłem w usta.
Nie wypuściła mnie do ostatniej kropli, a gdy już pozwoliła na wolność, oblizała usta i pochyliła się nade mną, sięgając ku podgrzewaczowi z płynną czekoladą. Zanurzyła w niej palec, a ten oblizała ze smakiem.
- Teraz możemy zrobić pizzę. - Podała mi porcję czekolady na palcu. - Zgłodniałam.

8 komentarzy:

  1. mogla bym cie porwac o calymi dniami kazala bym ci opowiadac. uwielbiam Cie, co pół godziny zaglądam czy czsem czegoś nie napisałaś....
    z niecierpliwością czekam na takaja żyźń !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejna część Takajej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie,ludziom nie dogodzisz ;-)
    Pod Takają chcieli Pieprza,pod Pieprzem-Takajej ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne!Co prawda nie lubię słodyczy,ale doceniam zaangażowanie bohaterów.
    l_b

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyniosłam sobie z kuchni czekoladkę, mniammm :D i ja tu jeszcze wrócę (dzisiaj) :D

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo pobudzające wyobraźnię opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy kolejna część? :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.