Dziś oglądałam głupawy film i mimo, że zmęczona jak cholera chciałam tylko iść spać, zabłysnęła mi w głowie historyja nowa.
Gdy ją zaczęłam opisywać, taz zaczęła transformować i wkurzać nie na wstępie.
Nie wiem, co z tego wyjdzie.
Wiem, że w tej musi być wreszcie więcej ciupciania.
I tyle mojej wiedzy.
Miłego czytania ;-)
Jestem Bella.
Dziwka.
Alabama Mama wyciągnęła mnie z zapadłej, wiejskiej dziury, gdy myślałam już, że nic mnie w życiu nie czeka.
Nic, poza ożenkiem z którymś z wiejskich chłopaków, ciążą, nadmiarem dzieciaków i pracą w gospodarstwie.
Nic poza sobotami przed telewizorem i mężem chlejącym z
kolegami.
Nic poza niedzielą w drodze do kościoła i obiadem po nim,
by od poniedziałku zacząć tydzień na roli.
Tak żyli moi rodzice, ich rodzice i dziadkowie.
Pochodzę ze wsi, ale nigdy do niej nie pasowałam.
Chciałam przygód, wrażeń, śmiechu i pędu.
Potrzebowałam miasta!
Wieś jest dla mnie za spokojna.
Tyle książek, ile przeczytałam w ciągu ostatniego roku,
nie przeczytała cała wieś przez ostatnich sto lat.
To, co w nich znalazłam, te
barwy, dźwięki i ten czar, nawoływały mnie.
Nie mogłam tutaj zostać! Musiałam
uciec.
Czułam zew!
I uciekłam, ale nie bez pomocy…
Alabama Mama, jak o sobie mówi, zgubiła się kiedyś w
naszej wiosce i ugrzęzła swoim eleganckim autkiem w zalanej strumieniem dróżce.
Wraz z Arturem, moim bratem wyrywaliśmy marchew w polu, obok którego biegła ta
właśnie dróżka. Spoceni, brudni i zmęczeni marzyliśmy o pobliskim strumieniu.
Skończyć tą cholerną robotę i iść się ochłodzić. Zmyć z siebie ból pleców i
kurz.
Jeszcze tylko trochę.
Tyle, by mama mogła zapełnić jędrnymi marchewkami
przynajmniej dwie skrzynie wypełnione piachem.
Alabama oznajmiła swój impas trąbieniem, nie chciało jej
się nawet wychodzić z samochodu. Siedziała za kierownicą, wciskała klakson i
machała do nas, jakbyśmy jej mogli nie zauważyć na tym pustkowiu.
- Belka obejrz! – Artek wskazał dłonią. – Miastowa się
zaryła. – Zaśmiał się. – Chodźmy do niej, bo se nie poradzi.
Ja poszłam, Artur pobiegł. Nie co dzień widzi się w
naszych okolicach takie auta.
Chłopaki we wsi rozprawiały o samochodach równie
często, co o kobietach.
Ponieważ od zawsze wlekłam się za bratem, jako jego
młodsza siostra, żadnego z jego kolegów nie krępowało moje towarzystwo.
Rozmawiali bardzo swobodnie o swoich podbojach, a ja dzięki temu dowiedziałam
się wiele o relacjach damsko – męskich. Powiedzmy sobie szczerze, tych bardzo
prostych „relacjach”.
Gdy Alabama wysiadła już ze swojego białego, lekko
przykurzonego cacka, Artur zaczął się zachowywać, jak modna we wsi ozdoba
tylnej półki auta. Prawie każdy kierowca ją u nas posiada i są dwie jej wersje. Jedna,
to piesek z dyndającą główką. Druga ma dyndającą dupkę i cycki z plastiku.
Nie wiedział na co patrzeć. Na ekskluzywne auto, czy na…
Alabama wychodząc zza kierownicy, momentalnie ugrzęzła w
błocie wokół samochodu. Jej białe szpilki uziemiły ją i trzymały stopy w zdradzieckim
gruncie.
W moim bracie wygrał pierwotny instynkt. Sunął wzrokiem
od ubłoconych stóp, przez szczupłe łydki i całkowicie odsłonięte i opalone uda,
aż po skraj białej sukienki, opinającej rzeźbę kobiecego ciała. Ramiona
osłaniała burza rudych włosów. Czerwone usta i ogromne czarne okulary przeciwsłoneczne wieńczyły to zjawisko.
Poczułam się, jak kocmołuch w starych, brudnych dżinsach
i wyliniałym swetrze w paski, z obciętymi dla wygody rękawami, z których snuły
się nitki. Ona perfekcyjna, jakbym miała przed sobą otwarty magazyn dla panów i
ja z kulką włosów niedbale zwiniętych na czubku głowy i kosmykami przyklejonymi
do spoconej twarzy.
- Szukam zajazdu „Kacpel” – oznajmiła bez wstępów. –
Wiecie może jak tam dojechać?
- A to pani nie tutej! – Przeciągle odpowiedział mój
braciszek. – Nie ta wioska i ugrzęzło się… - Podrapał się w spoconą głowę,
mierzwiąc sobie przepocone włosy.
- I co teraz? - Kobieta wystudiowanym ruchem odrzuciła rdzawe loki na plecy, a mój brat rozdziawił z zachwytu paszczę. – Czy mógłbyś
załatwić mi coś, co mnie wyciągnie z tego błota?
- Sie robi! – Krzyknął Artur i pognał do wsi.
Pewnie poleci po Zdziśka i jego traktor. To najlepszy
sposób na tą… aferę.
Zostałyśmy same. Kobieta nie odzywała się, patrzyła.
- Ty kim jesteś? – Zsunęła nonszalancko okulary na czubek
nosa, oglądając sobie mnie nad ich krawędzią.
- Bella – odparłam prostując się, wkurzona jej
miastowością i zaciekawiona równocześnie.
- Bella… - Uśmiechnęła się mrużąc oczy. – Niezłe pseudo.
Wciąż stała, przyglądając mi się.
Cholera! Jakim cudem można mieć tak idealny makijaż, w
tak fatalnych warunkach?
Jak można tak wspaniale wyglądać?! Też tak chcę!
- Gdzie tutaj można się odświeżyć? – Mruknęła, nasuwając
okulary z powrotem na oczy.
- Pokażę ci. – Odwróciłam się, idąc w znanym mi kierunku. –
Musisz tylko zostawić tutaj buty. Szkoda ich.
To, co zamierzałam było złośliwe. Prowadziłam ją nad
strumień w miejsce, gdzie uwielbiałam się kąpać od dziecka. Czysta woda, głęboko
aż po pachy i słońce odbijające się w wodzie. To był jeden z uroków tego
zadupia.
Szła za mną, sycząc co jakiś czas. Pewnie jej wydelikacone stópki
cierpiały na podłożu z kamyków, traw i kawałków drewna. Ja byłam ozuta w stare,
zdechłe trampki, ale te przynajmniej chroniły stopy.
Przy strumieniu zrzuciłam z siebie ubranie i naga weszłam do
wody. Ona została na brzegu obserwując mnie.
Nie wiem czemu, ale nie krępowała
mnie swoją obecnością. Było mi… wesoło?
- Chodź! – Przywołałam ją gestem dłoni. – Woda jest
rozkoszna.
Nie oczekiwałam tego, co miałam zobaczyć.
Zdjęła z siebie sukienkę tak wystudiowanym gestem, jaki
widziałam wyłącznie na filmach.
Właściwie to na jednym filmie, ukradkiem podejrzanym u
brata na komputerze, gdy ten myślał, że śpię.
Ona była piękna!
Kształt piersi, smukłe ramiona, krągłość bioder i długie
nogi. Do wody weszła w bieliźnie, zanurzając się powoli.
Stała w niej, rozkoszując
się chłodem, jaki dawał strumień.
- Pięknie tutaj macie – mruknęła z przymkniętymi oczami. –
Ty też jesteś piękna, mała…
Tym ostatnim mnie zaskoczyła. Pierwszy raz ktoś mi coś
takiego mówił.
Podeszła do mnie i zdjęła z moich włosów sznurówkę. Przepocone
włosy opadły ciężkimi pasmami na ramiona i zanurzyły się w wodzie.
- Takiej świeżości brakuje w moim stadku. – Przejechała palcami
po moim policzku i dotknęła ust. – bella mia…
Nachyliła się i dotknęła moich warg swoimi.
Zdębiałam zaskoczona i całowana przez… kobietę?!
To uczucie było oszałamiające i elektryzujące. Całowałam wcześniej chłopaków,
ale zawsze czułam się, jakbym mymlała ślimaka.
Jej delikatność i próbujący się w moje usta wedrzeć język
oszałamiał i podniecał.
Instynktownie oddałam pocałunek. Zacisnęła dłonie na
moich pośladkach, przyciągając mnie do siebie.
- Obejmij mnie udami – wymruczała mi w usta.
W stanie, w którym się znalazłam nie odmówiłabym jej
niczego.
Moje podniecenie rosło, a uda zaciskały się ciasno wokół
jej bioder.
Czułam nieznany mi dotąd żar i coś jeszcze.
Twardość ocierająca się o moją coraz bardziej spragnioną
cipkę nie mogła należeć do kobiety!
Między nogami czułam męskie przyrodzenie, ale przytulałam
się i całowałam najseksowniejszą kobietę, jaką widziałam w życiu!
Przyswajane dane nie zgadzały mi się!
Czułam przedsmak rozkoszy, gdy dociskała mnie do siebie i
drażniła sobą wrażliwy punkt.
- Zaskoczona? – Ugryzła mnie delikatnie w ucho i wtedy
odleciałam.
Fajne zdjęcie,dobrze się zapowiada...
OdpowiedzUsuńPierwsze trzy słowa są tak dobitne, że aż chce się czytać :D
OdpowiedzUsuńMika, tylko nie spipcz mi tego! XD
Mad.
Czy tą Pani chciała pokazać Walentego Rozkosznego
OdpowiedzUsuńNareszcie coś intrygującego :) Uwielbiam twoje opowiadania, ale ostatnie dwa nie przypadły mi do gustu. Coś czuję, że z tym będzie inaczej :)
OdpowiedzUsuńBaraka nie przypadł do gustu?
Usuń