Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

poniedziałek, 10 lutego 2014

"Dług" cz. VII (gwiazdek brak)

Przepraszam, że tak krótko.
Pomagam koleżance założyć bloga. Mnie też ktoś pomógł i wiem, że to nie łatwizna.
Nie dla mnie.
Dziś zakładałam go dwa razy, pierwszy musiałam wykasować, ponieważ podczepiłam go pod siebie :-).
Całusy!
- Wyjaśnię ci to prosto. – Nachylił się ku Agacie. – Chcę obcować z kobietą mądrą i ciekawą, jak ty. – Sięgnął po jej dłonie, zamykając w swoich. – Wiem, jak abstrakcyjnie i filmowo to brzmi!
Nie wiedziała, co powiedzieć.
- Całe życie kręcą się przy mnie kobiety piranie. – Opuścił głowę. – Chcą kasy, atrakcji, wyjazdów na Hawaje, wycieczek w same ciekawe miejsca, drogie miejsca. Wydajesz mi się kobietą pewną swojej wartości i stojącą twardo na ziemi. Chcę, byś po prostu ze mną żyła, nawet bez seksu. Zwyczajności nie potrafiłem dotąd kupić.

Tomasz nie wyjawił jej swoich o niej wieloletnich marzeń i okazji, jaka się pojawiła, gdy Zbyszek przyszedł do niego po kasę. Nie chciał o tym nawet myśleć i obwiniać się o pełną świadomość konsekwencji pożyczenia koledze pieniędzy. Uznał to za kolejną szansę na zbliżenie się do Agaty. Musiał sprawdzić swoje wyobrażenia o możliwym życiu GDYBY…

- Dobrze – odpowiedziała spokojnie Agata. – Jak to chcesz zrobić?
- Będziemy mieszkać razem. Jeśli tutaj ci się nie spodoba, znajdziemy coś lepszego.
- Tutaj? – Agata w oszołomieniu rozglądała się po pomieszczeniu. – Tutaj jest…
Chciała powiedzieć, że pięknie, powiedziała, że komfortowo. Jej gardła nie zbrukały tak słodkie określenia otoczenia, były zbytnio emocjonalne i ckliwe. Agata nie była ckliwa. Była zraniona.
- Co dalej? – zapytała. – Jak to chcesz… rozliczyć?
Czuła się głupio przechodząc od razu do spraw technicznych, ale taka Agata zawsze była. Waliła prosto z mostu. Nie bawiła się w gierki słowne, to była dla niej strata czasu. Jednych to do niej zrażało, ci bardziej mądrzy potrafili to docenić.
- Przeprowadź się do mnie na dwa miesiące, po tym czasie dług zostanie unieważniony. – Zaskoczył ją tą propozycją. – Na jutro przygotuję dla ciebie dokument potwierdzający nasz układ. Co ty na to?
- Muszę to przemyśleć. – Nie zaskoczyła go. – Poproszę moje ubranie, a jutro się spotkajmy…proszę.
Agata nie chciała więcej na ten temat rozmawiać, musiała stąd wyjść i pomyśleć.
Pojedzie do Magdy i z nią o tym pogada. Magda co prawda żyje w udanym związku, ale zawsze była uparta i potrafiła ustawiać facetów wokół siebie. A było ich trzech, mąż i dwóch synów.
Stosowała zasadę partnerstwa dla pokoju.

Po pół godzinie zjechała na parter budynku i odprowadzona ciekawskim wzrokiem recepcjonistki, wyszła z powrotem w deszcz. I co z tego, że zmoknie? Ciuchom nie pozwoliła się wysuszyć, a raczej nie pozwoliła Tomkowi na pozwolenie im.
Kij z tym!
- Magda, muszę się z tobą spotkać! – Jak zwykle, bez zbędnych wstępów wstukała wiadomość do koleżanki. – Daj znać gdzie i kiedy możesz!!!
- Co się do bladej dupy dzieje?! -Zaalarmowana ilością wykrzykników w smsie Magda, oddzwoniła natychmiast.
- Zbyszek to alkoholik i hazardzista, przepił i przegrał wszystko co mamy, włącznie z moim mieszkaniem. – Nabrała powietrza. – Nie mam gdzie kurwa mieszkać, a dawny znajomy chce mi odpuścić dług Zbyszka pod warunkiem zamieszkania z nim jako żona!
- Co ty do mnie gadasz?! – Zapiszczała w telefonie Magda. – Naćpałaś się czegoś, czy jaja sobie robisz?
- Nie ściemniam. - Dziwnie spokojny głos Agaty świadczył o jej wzburzeniu. – Znajdziesz chwilę dla mnie?
- Czekaj! Gdzie jesteś? Za chwilę po ciebie przyjadę!
Agata dwa razy musiała podyktować nazwę ulicy, gdyż Magda wyłączała się przy nazwach i jeśli ich nie zapisała, to zawsze je w efekcie pokręciła.
- Daj mi kwadrans! – I rozłączyła się.

Siedziały w jasnej i przestronnej kuchni Magdy, domowników wygoniła po zakupy, by  dać Agacie możliwość dyskretnego wyryczenia się, gdyby jednak miała na to ochotę. Ale Agata i łzy?
Z uszu chyba…
- Weź ty mi wszystko po kolei opowiedz. – Przycisnęła Agatę napuchnięta ciekawością, jak balon powietrzem, Magda. – I nie omijaj nic, bo muszę wiedzieć wszystko!
I Agata opowiedziała o popołudniu, gdy po pracy zastała Zbyszka z wódeczką i cizią. O tym, że gdy po wyjściu od Magdy pojechała do mieszkania, zastała Zbyszka nie z cizią, ale z dokumentem o stracie mieszkania i ten pomięty rozłożyła przed Magdą. I w końcu o propozycji Tomka.
- I co chcesz zrobić? – wysapała z przejęciem.
- Ano kurna ty mi doradź! – Agata pochyliła się z napięciem w oczach. – Ty masz swoich chłopów i zarządzasz nimi, jak szeryf. Powiedz mi, co byś zrobiła na moim miejscu?
- Co czujesz do tego gościa? – Magda wyprostowała się z miną eksperta.
- A co mam czuć?! – parsknęła Agata. – Znam go tyle o ile. Atrakcyjny, bogaty, inteligentny i samotny.
- No, no… - Cmoknęła Magda.
- Nie cmokaj mi tu! – fuknęła Agata. – Nie zamierzam się w nim zakochiwać, wkurzona jestem na samców, ale nie wrócę do rodziców na garnuszek i mieszkanie chcę odzyskać. Kurwy z siebie nie zrobię, a dwa miesiące jakoś przetrwam. W międzyczasie się rozwiodę. – Spuściła wzrok na swoje dłonie, starając się nie rozpłakać.
- Ok. – Magda wstała od stołu, a gdy wróciła w jednej dłoni niosła dwa kieliszki, w drugiej butelkę wina, pod pachą jeszcze jedną, zapasową.- Ja ci cycasta powiem co zrobisz. – Mina Magdy wskazywała na diabelski plan. – Po miesiącu z tobą, Tomcio będzie marzył o samotności do końca życia i wątpliwym jest, by poprosił kiedykolwiek o rękę inną kobietę.

Do późna siedziały przy wielkim kuchenno-salonowym stole. Największym, jaki Magda znalazła. 
Zawsze marzyła o takim, gdyż uwielbiała pichcić dla rodziny i znajomych i raczyć ich skomplikowanymi, wyjątkowo smacznymi posiłkami. Delektowała się pytaniami zapatrzonych w talerze osób, gdy te starały się dociec, co właściwie znajduje się na ustawianej przed nimi zastawie. Mięso przyrządzała wyłącznie dla zaciekłych kiełbasożerców, resztę sprytnie oszukiwała smakami, a ci zazwyczaj dawali się nakarmić innym, niż białko świńskiego pochodzenia.

Co do samego nabycia stołu, historia była zabawna.
Mąż Magdy wciąż odsuwał wydatek na nowy, ten wymarzony stół, więc Magda kupiła go w tajemnicy, a zakup przywieziono do jej koleżanki z pracy. Później wymyśliła zgrabną wersję, jak to ktoś chce się pozbyć tej kilkudziesięciokilogramowej kolumbryny. Mąż uwierzył i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wiedzieć po co Magda nie zostawiła rachunku za mebel.
Ten wpadł w niepowołane ręce i kłamstwo wyszło na jaw.
Mąż się obraził na tydzień, ale stół został.
Magda uwielbia ten kawał drewna, jej mąż również.   

Około północy, dziewczyny ewakuowały się do łóżek.
Agata nie płakała. Obie śmiały się jak wariatki, wymyślając kolejne elementy Magdzino-Agacinej intrygi.
To nie miała być wcale zemsta wymierzona w rasę męską. 
To był sposób na odreagowanie przez Agatę rozpadu jej małżeństwa i terapia międzyrozwodowa.
Mąż Magdy co jakiś czas schodził do nich na dół i przyciszał wybuchy histerycznego rechotu pań.
Starały się uspokoić, ale alkoholowa głupawka im nie pomagała.

Magda ułożyła Agatę w dyżurnym dla gości pokoju, a sama cichutko wśliznęła się pod kołdrę obok śpiącego męża. Popatrzyła na niego jednym okiem, starając się skleić dwa, widziane w obecnym stanie obrazy i pomyślała, jaką jest szczęściarą.
Nie zachowywała się jednak cichutko, tak jej się tylko wydawało.
W drodze z łazienki do sypialni staranowała drzwi i zahaczyła szlafrokiem o klamkę.
W sypialni przesunęła stolik nocny i walnęła w łóżko z takim impetem, że gdyby mąż naprawdę spał, dostałby przy tym rumorze zawału.
Partnerstwo dla pokoju, zaśmiał się w myślach.
Aż dziw, że dzieciaki się nie obudziły…
 


5 komentarzy:

  1. Hm... Szykuje się coś między Agatką a Tomeczkiem, szykuje :D
    Czekamy! :D
    Mad.

    P.S.
    Magda, to Ty? :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj te momenty,bo już się nie mogę doczekać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodaj kolejna dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.