Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

czwartek, 13 lutego 2014

"I stałam się" cz. II

Ta opowiastka rozciągnie się na kilka odcinków.
To pewne.
Dajcie znać, jak Wam się to podoba pliz.

Oszołomiona stanęłam na dnie. Na szczęście nie wypuściła mnie z objęć. Pewnie bym się teraz utopiła.
Nie miałam dotąd orgazmu. Nie miałam mężczyzny, a tym bardziej kobiety! 
Nigdy się nawet nie onanizowałam, tak mnie wychowano i przyuczono w kościele.

Czy to była kobieta?!
- Czy ty jesteś kobietą? – Musiałam zadać to pytanie.
- Jestem i kobietą i mężczyzną. – Uśmiechnęła się cholernie seksownie. – Daj rękę.
Wzięła moją dłoń i pod wodą przycisnęła do swojego łona. Tfu! To nie było łono! To był kawał mięcha, którego spora część wystawała ponad brzeg bielizny. Zacisnęłam palce zszokowana. Badałam tą gładką twardość, czym najwyraźniej sprawiałam jej przyjemność.
- Bella kochanie – mruknęła uwodzicielsko. – Jeszcze kilka ruchów i poczujesz go w inny sposób.
Wystraszyłam się i odepchnęłam ją, tracąc przy okazji równowagę. Chlupnęłam pod wodę, napiłam się jej i z kaszlem wyskoczyłam na powierzchnię. Patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Chcesz się stąd wyrwać? – zapytała. – Z tej wsi. Jechać do miasta, poznać świat?
Czy chciałam?! O niczym innym nie marzyłam!
- A jak ja znajdę tam pracę? – Sceptycyzm włączył pierwszą zaporę  w moim systemie obronnym przed realizacją marzeń. – Z czegoś muszę żyć.
- Dam ci pracę – odrzekła. – Jeśli ta u mnie ci się nie spodoba, to znajdę ci inną.
- Dlaczego? – To pytanie wyrwało mi się z ust odruchowo.
- Dlaczego chcę ci pomóc? – Wyartykułowała moje wątpliwości. – Bo dawno nie spotkałam tak ognistej osóbki. 
No i masz w sobie to coś, co zmarnuje się tutaj.
W głowie rozpędzała mi się lokomotywa myśli.
Wyjadę poza wioskę, do miasta.
Będę miała pracę i poznam nowych ludzi.
Może zostanę tam na zawsze?!
Przecież tego zawsze chciałam! O tym marzyłam.
- Mów mi Alabama. – Wyciągnęła w moją stronę wypielęgnowaną dłoń, drugą poprawiając sobie najwyraźniej COŚ na wysokości pasa.
Woda niestety ukrywała szczegóły, a mnie paliła ciekawość i płonęły policzki. Wyobraźnia podsuwała różne obrazy.
Tak naprawdę, to nigdy nie widziałam męskiego penisa w stanie pobudzenia.
Zwierzyna się u nas grzała i nic dziwnego nie było w tym, że byk zapładniał krowę, czy koń wkłada swoje ogromne przyrodzenie w klacz. Psy robiły to nagminnie.  Chociaż te podejrzane ukradkiem chwile prokreacji zwierząt poruszały jakąś strunę w moim brzuchu, to nigdy nie czułam tego, co przed kilkoma chwilami, gdy oplatałam tą obcą kobietę udami, a ta ocierała się o mnie w tak intymny sposób.
Alabama obserwowała walkę myśli odbijającą się na mojej twarzy i cierpliwie czekała.
- Chcę się stąd wyrwać – odparłam z żarem – tylko nie wiem, jak to powiedzieć w domu.
- Biorę to na siebie. – zapewniła Alabama. – Chodźmy, bo pewnie chłopaczek wyciąga już moją białą zabaweczkę z błota.
Znów uśmiechnęła się uwodzicielsko, a pode mną ugięły się kolana.
Czy jestem lesbijką?
Ta oszałamiająca kobieta pociągała mnie, przyciągała wręcz!
Jeden szczegół burzył wizerunek miłości lesbijskiej.
Kutas między jej nogami…

- Dobra maleńka… - Odwróciła się ode mnie i brnęła ku brzegowi. – Jeśli mamy przekonać twoich rodziców, by cię puścili, to muszę się przebrać. Chodźmy.
Stanęła na brzegu przodem do mnie i przyglądając się mojej reakcji.
Oglądałam sobie ją, każdy szczegół kobiecego ciała, z wyjątkiem jednego. Jej majteczki były rozpychane przez męskie przyrodzenie, bokiem wyciskała się z jej fig różowa część ciała, nie pasująca ani na jotę do tak kobiecych kształtów.
Miałam ochotę zajrzeć jej w majtki, obejrzeć sobie coś, o czym nie dane mi było przeczytać dotąd nawet. 
Kobieta z penisem?!
- Przyjdzie na to czas. – Uśmiechnęła się, odgadując moje myśli i poprawiając majtki tak, by zmieściły sekretną zawartość. – Chodźmy do samochodu i do twoich rodziców.

Przy aucie Alabamy stał już Artek i Zdzisiek. Czekali na nas, opodal stał traktor.
Ja byłam dla nich powietrzem, to na Alabamie się sfokusowali.
Szła w samej bieliźnie, niosąc sukienkę przewieszoną na ramieniu. Byłam pełna podziwu dla jej odwagi. 
Po pierwsze nie wstydziła się obmacującego ją wzroku, z tyłu mojego i z przodu, chłopaków.
Wpatrzyli się w nią, niczym w święty obrazek. Szczęki im opadły, a ciała zamarły.
Alabama nie zaszczyciła ich powitaniem. Wrzuciła niedbale skrawek materiału sukienki na tylne siedzenie i podeszła do bagażnika. Wcisnęła guzik otwierający go i gdy klapa była w górze, ona pochyliła się wyzywająco wypinając pośladki i grzebiąc w bagażniku.
Panowie zmienili się w skalne figury i ze szczękami w dole wpatrywali się w materiał opinający jej jędrne pośladki.
Że też się nie bała, że zobaczą mało kobiecą wypukłość między jej nogami?!
Widziałam rumieńce występujące na ich twarze i spodnie wypełniające się odstającym podnieceniem.
Oni oczami wyobraźni byli już w niej i pieprzyli ją, jak żyto.
Ta scena na lata stanie się ich fantazją seksualną.

Alabama ubrała zwiewną, błękitną bluzkę i czarne spodnie. Wyglądała elegancko nawet z ubłoconymi stopami. 
Uraczyła nas jeszcze przedstawieniem mycia stóp wodą mineralną z plastikowej butelki, nie przejmując się trzema parami oczu śledzącymi każdy jej ruch.
- To możecie panowie zaczynać. – Uśmiechnęła się uroczo do dwóch słupów soli. – Ty mała wskakuj obok mnie. – Poklepała dłonią miejsce pasażera. – Powiesz, jak mam jechać.
Chłopaki ocknęły się dopiero po dłuższej chwili, gdy drzwi samochodu odcięły ich od widoku jej ponętnych nóg.

Ekspresowo wręcz uporali się z wyciągnięciem zarytego w podmokłym terenie wozu.
Po pół godzinie zaparkowałyśmy przy płocie mojego domu rodzinnego.
Czułam się głupio i palił mnie wstyd. Ona taka światowa, a u mnie stare meble, firanki w kwiatki i telewizor – pudło. Połowa wsi miała już te płaskie i laptopy. Naszej rodziny nie było stać na takie zbytki. Zazwyczaj dostawaliśmy coś od kogoś, albo kupowało się używane już sprzęty w akceptowalnej cenie.
Alabama założyła wygodne buty na płaskim obcasie i skierowała się ku furtce.
- Przedstawisz mnie? – Odwróciła się, a tym pytaniem chciała najwyraźniej odegnać mój strach i wstyd.
I tak się obawiałam jej miny, gdy wejdzie do mojego domu.

Otworzyłam przed nią drzwi, a te przywitały ją przeciągłym skrzypnięciem.
W kuchni mama stała przy kuchence i mieszała coś zawzięcie w garnku.
 - No jesteście! – Sapnęła do nas nie odwracając się nawet. – Co wam tak długo zeszło? Całe pole wyrwaliście?!
- Mamo, chcę ci kogoś przedstawić. - Głos miałam zachrypły z emocji. - To jest...
- Dzień dobry. - Alabama przerwała mi w pół zdania. - Jestem Alicja Piełuszko z firmy Alabama Mothers Incorporated.
Mama, słysząc głos odwróciła się ze zdziwioną miną. Z łyżki, na podłogę kapał gęsty sos.
- Przyjechałam zaproponować państwa córce stanowisko w prężnie działającej firmie - ciągnęła dalej, nie zważając na zszokowaną minę mamy. - Jeśli pani pozwoli, chciałabym omówić z państwem warunki pracy, jakie możemy zaoferować Belli.
- Janeeek, gości mamy. Chodź!  - krzyknęła mama odchylając głowę w kierunku otwartego okna, nie spuszczając jednak wzroku z Alabamy, jakby pilnowała jadowitego węża. - A panią zapraszam do stołu na obiad. Skromny, ale pożywny.
Odetchnęłam z ulgą. Nie było tak źle, gościnność mamy wygrała, a i o to co poda na stół nie martwiłam się. 
Zdolności kulinarne mamy były znane w całej wsi. Dzięki tym talentom, mama dorabiała jako kucharka na przyjęciach weselnych i komunijnych.
Po chwili do kuchni wszedł tata. Widok tak eleganckiej kobiety onieśmielił go, ale oddał uścisk dłoni, jakim przywitała go Alabama.

Jedliśmy, a Alabama opowiadała o mojej nowej pracy, odpowiadała na pytania rodziców i chwaliła posiłek. 
Musiał jej faktycznie bardzo smakować, ponieważ po zjedzeniu swojej porcji, chętnie przyjęła dokładkę. 
Tym ostatnim kupiła mamę, która nie cierpiała kobiet jedzących jak wróbelek.
Nie miała do nich zaufania.
- Jeśli państwo się zdecydujecie, to proszę przywieźć Bellę do Warszawy w przyszłym tygodniu. - Uprzejmie poprosiła. - Dziś muszę jeszcze jechać do wsi obok i mogę podjechać w drodze do Warszawy jeszcze dzisiaj, gdyby Bella dała radę zabrać się ze mną za kilka godzin - dodała. - Proszę to przemyśleć i zadzwonić do mnie w ciągu godziny, jaką decyzję państwo podjeliście.
Uścisnęła nasze dłonie, jeszcze raz pochwaliła obiad i pożegnała się.

Zdumieni rodzice odprowadzili ją wzrokiem, a po chwili do naszych uszu dotarł oddalający się pomruk silnika.
Przez następne pół godziny mój mózg pracował na najwyższych obrotach, gdy odpowiadając na dziesiątki pytań rodziców, tworzyłam historię o łowczyni głów, pracującą dla wielkiej firmy. Od dziecka uczyłam się świetnie i nigdy nie wątpili, że w końcu ktoś mnie dostrzeże na tej wsi. Ja wątpiłam aż do dziś.
Zdecydowali w końcu, że spróbować powinnam i że pojadę dzisiaj. To drugie podyktowane było finansami potrzebnymi na podróż, czy raczej ich brakiem.
Czułam ekscytację, rosnącą we mnie z każdą minutą od telefonu do Alabamy, w której tata w oszczędnych słowach przedstawił naszą decyzję.
Pakowałam się i przytulałam rodziców w międzyczasie.
Obiecałam częste telefony i pomoc finansową, gdy zacznę zarabiać.
Tak robiły wszystkie dzieci, którym udało się wyrwać ze wsi i w mieście "stanąć na nogi".
Artek siedział w milczeniu i dopiero gdy zostaliśmy sami odezwał się cicho.
- Siostra - szeptał prawie. - Jakbyś tam coś znalazła dla mnie, to daj znać. Jakiś warsztat samochodowy, czy cuś...
- Dobrze Arcio. - Czułam, że jeszcze chwila i zacznę się rozklejać. - Będę się rozglądać.
Mój brat, jak i reszta młodziaków w naszej wsi marzyła o życiu w mieście. 
Oboje wiedzieliśmy jednak, że rodzice potrzebują pomocy do pracy w polu i w gospodarstwie. 
Jedynym wyjściem by i on mógł wyjechać stąd, była dobrze płatna posada, aby rodzice mogli wziąć sobie kogoś do pomocy.
Czas pokaże, jak się wszystko potoczy.

Wieczorem pod dom zajechała Alabama w swoim sportowym cacku. Aż dziw, że nie utknęła nim w jakiejś dziurze na średnio utwardzonych drogach w okolicy. 
Chociaż z drugiej strony, nawet diabeł oddał by swój ogon za pomoc takiej dupie...

9 komentarzy:

  1. Oj podoba się podoba ;D
    Świetnie napisane.Jutro kolejna - mam nadzieję ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinno się raczej udać :D
    W końcu Walęwtynki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Miko jak dla mnie extra :D, tylko jedno mam zastrzeżenie... za krótkie fragmenty wrzucasz. Bo przewałkowałam już wszystko co tu masz ciągiem a teraz muszę wyczekiwać z niecierpliwością na kolejne fragmenty... I to jedyne co mam Ci za złe :p.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba się i to bardzo. Czytałam przed chwilą na pokątnych i liczyłam, że tu przeczytam drugą część. Trudno, poczekam ;)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kajjka - wrzucam po kawałku prawie codziennie i dlatego takie są krótkie.
    Od momentu założenia bloga przestałam czytać książki, czy oglądać filmy, wolny czas przeznaczając na pisanie. Nie mam go niestety zbyt dużo, praca, dom, codzienne obowiązki.
    Nie miałabym nic przeciwko temu, by blogowanie było moim sposobem na życie i zarabianiem na życie, wtedy mogłabym się pisaniu poświęcić na maksa.
    A tak pozostają mi chwilki, by stać się chwilką :-).
    Uwierz, że taki odcinek zajmuje dwie godziny co najmniej.
    Frajdę mam z tego ogromną!
    Pozdrawiam i proszę o wyrozumiałość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam cierpliwie i wierzę :). Wiem, że czasem jest tak, że się nie da napisać bo się nie da po prostu :). Z Twoich tekstów chyba najbardziej podobały mi się Piorun Skręt, ale wszystki łykałam jak gęś kluski ;). Uzbrajam się w cierpliwość i będę podglądać...
    Pozdrawiam... K

    OdpowiedzUsuń
  7. A kiedy bedzie kolejna czesc Długu?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się Agata odezwie. Potrzebuję kilka faktów z jej życia i informacji, co mogę opisać, by nie zostać skróconą o głowę :D.
    Nie mogę powiedzieć więcej, bo zdradziłabym zakończenie.
    Cierpliwości błagam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje,za ogarnięcie wszystkiego,i go on!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.