Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

niedziela, 25 maja 2014

"Takaja żyzń" cz. XXXIII

Tak na koniec tygodnia kawałek i wiem, że wolicie dłuższe, ale taki dziś wyszedł.
Myślę, że jeszcze dwa (dłuższe) i finito, ale ja se myślę, a wychodzi jak chce :D.
Miłego przerywnika ;-)
Na taką jej reakcję właśnie liczyłem i zdziwiłbym się jej brakiem.

Pomieszczenie było dziełem i efektem pomysłowości zaprzyjaźnionego małżeństwa. Architekt i dekoratorka wnętrz, przerobili wgłębienie w skale w dzieło sztuki użytkowej. Z zewnątrz dom wyglądał ciekawie, lecz nie przygotowywał na widok, który czekał wewnątrz. Wnęka w skale została sprytnie obudowana kamieniami i drewnem, co stanowiło funkcjonalne jej przedłużenie. Najciekawszym elementem pomieszczenia był niewielki wodospadzik na środku, otoczony szklaną rurą. Woda wyciekała wprost ze górnej części skały tworzącej sufit i spadała w dół, spływając po szkle i niknąc w szczelinie skalnej podłogi. Wszystko świetnie zaizolowane i nie zagrażające nadmiarem wilgoci pomieszczeniu, oraz powalające efektownością na kolana.


Pierwszy podszedł Kacper i z miną badacza oglądał dzieło, oraz palcował szkło. Młoda potruchtała za nim i z kwoczą ostrożnością odciągnęła malucha od rury. No tak, musiała pewnie sprawdzić, czy toto go nie połknie.

Po czteroosobowym rekonesansie, zaczął się koncert życzeń, więc młoda uwijała się, by wszystkich nakarmić, napoić, zagonić do rozpakowywania przywiezionego ładunku, a w końcu nakazać braciom mycie.

Później prała fotele w samochodzie i czyściła dywaniki, a mnie coś nieprzyjemnego ukłuło w środku.
Inaczej takie wypady wyglądały, gdy robiłem je z kobietami pokroju Oliwii.
Po przyjeździe był szampan, seks i słodkie lenistwo. Teraz był ul, harmider i ogólny rozgardiasz.
Cóż, nowe przyszło...

Siedziałem na werandzie zmęczony podróżą i oszołomiony niewyczerpaną żywotnością dzieciaków. One się nie przemieszczały, lecz wystrzeliwały swe ciała z punktu A do punktu B, czasami po kolidujących ze sobą trasach. Wtedy było jeszcze głośniej, gdyż zaczynała się kłótnia, wrzaski i płacz zazwyczaj. Młoda ze stoickim spokojem wykonywała kolejne porządkowe czynności, podtykając mi kanapki, zimne piwo i wycierając w międzyczasie któryś z obsmarkanych nosów. Gdy już zaczynałem usypiać nerwową drzemką, przerywaną kolejnym wydarciem któregoś z młodych gardeł, gardła zaczęły z wolna przycichać, okrzyki były rzadsze i wtedy młoda zarządziła mycie zębów.

- Mycie i spanie chłopaki! - Huknęła tuż nade mną, aż odruchowo podskoczyłem na miękkim fotelu.
- Jeszcze nie! - zawołał pierwszy głos.
- Nie chcemy spać! - Zbuntowany drugi głos.
- A ja chcę jeszcze jeść! - Zażądał trzeci.
- No właśnie! - Przytaknęły mu pozostałe dwa. - Chcemy jeść!
- Dosyć tego! - Wkurzyła się młoda. - Albo w tej chwili pójdziecie myć zęby i prosto do łóżek, albo jutro zapomnicie o lodach!

Podparła się pod boki, czekając na reakcję. Odpowiedziało jej milczenie, trzy głowy pokornie i w milczeniu opuściły wzrok i w ciszy powędrowały do malutkiego pomieszczenia w głębi domu, które służyło za łazienkę.

- No, no – zacmokałem z podziwem. - Pani to potrafi się znaleźć w sytuacji.
- Adasiu. - Spojrzała na mnie pobłażliwie. - Z nimi trzeba krótko, inaczej wleźliby mi na głowę i obgryźli uszy.
- Pewnie byliby do tego zdolni. - Skrzywiłem się, wyobrażając sobie podobny obrazek.

Po jej twarzy przemknął smutny uśmiech, po czym odwróciła się i weszła do domu pokrzykując, jak zarządca niewolników.

Po kolejnych trzech kwadransach nastała cisza i upragniony spokój. Jak ja za tym tęskniłem.

- Czy pokażesz mi ten wodospad Adasiu? - Młoda stała w drzwiach w stroju kąpielowym z ręcznikiem pod pachą i elektroniczną nianią przypiętą do majtek. - Chętnie ochłodzę ciało, chyba że ty postanowisz je podgrzać.

Uśmiechała się figlarnie, czego efektem było błyskawiczne odpłynięcie mojej senności i szybki zryw z leżaka.

- Z przyjemnością dziewczyno. - Bezwstydnie przyglądałem się ledwie okrytemu ciału. - Jeszcze tylko coś zabiorę z lodówki.

- Pamiętaj, że nie potrafię pływać – mruknęła, ustawiając ostrożnie odbiornik niani na brzegu, gdy dotarliśmy nad wodospad.
- To dobrze. - Wbiłem wzrok w wypięty tyłeczek, odziany w skrawek materiału. - Będziesz dzięki temu bardziej do mnie przyklejona.

Wyprostowała się powoli, sięgając dłońmi za plecy, by po chwili zdjąć dwa trójkąty osłaniające jędrne piersi.

- Na to liczę Adamie. - Mrugnęła do mnie okiem, po czym oblizała usta wpatrując się coraz większy namiot w moich spodenkach. - Na to liczę.

Może jednak ten wyjazd nie będzie niewypałem.

Woda chłodziła i orzeźwiała. Jej uda, obejmujące mnie i piersi przylegające do mojego ciała, rozpalały.
Bez zbędnych pieszczot sięgnęła dłonią między nasze ciała i naprowadziła czubek kutasa na śliskie wejście w rozpalone ciało. Przyjęła mnie z jękiem i mocniej zacisnęła ramiona na mojej szyi. Ja ugniatałem jędrne pośladki, nadając rytm ciałom, a ten przyspieszał z każdym ruchem, by w końcu eksplodować jej krzykiem i moim jękiem.

Jej długie włosy okleiły mi twarz i ramiona. Drżała, wbijając mi paznokcie w plecy, dysząc.
Było mi dobrze, cholernie dobrze.
Po tylu męczących godzinach, szybkie spełnienie w jej ramionach uspokoiło i zalało szczęśliwością.

- Napijesz się szampana? - zapytałem zachrypłym głosem.
- Tak – odparła i wysupłała się z moich ramion, kładąc ciało luźno na wodzie.

Pozwoliła się unosić na powierzchni z rozrzuconymi kończynami i włosami tworzącymi ruchliwą aureolę wokół głowy. Zamknięte oczy i delikatny uśmiech na ustach, tworzyły wręcz nierealny widok, jak z bajki. Jasne ciało unoszone przez błyszczącą wodę i wszystko skąpane w księżycowej poświacie. Widok godzien uwiecznienia pędzlem artysty. Kolejne zdjęcie do albumu w głowie.

- Widziałam panikę w twoich oczach Adamie. - Młoda uśmiechała się znad kieliszka, popijając go małymi łyczkami. - Mówiłam ci, że to nie będzie wyjazd, jakie dotąd miałeś. Z chłopakami, to zawsze, jakby walczyć z żywiołami.

Siedziała swobodnie, opierając się o skałę, wystającą z wody. Skalna półka, porośnięta miękkim mchem i smukłe ciało młodej, bez skrępowania eksponującej swoją nagość. Piękny widok.

Znów poczułem to ukłucie niepokoju w sercu. Ona taka młoda, ja... no cóż...

Rozmawialiśmy wreszcie. Rozluźnieni seksem i bąbelkami szampana, śmialiśmy się z przeżyć, które zalały nas fekaliami w trakcie podróży. Planowaliśmy dzień następny, by w końcu wrócić do domu i po szybkiej toalecie, położyć się do łóżka.

I znów spostrzeżenie w mojej głowie, że dotąd spałem z kochankami w tym łóżku na golasa, a teraz nie mogłem. Sam fakt spania z opiekunką trzech dzieciaków, zobowiązywał do przyzwoitości.

Nie powstrzymałem się jednak i przygarnąłem młodą do siebie, usypiając z nią w pozycji na łyżeczkę.

Śniło mi się, że leżałem na boisku, a wokoło biegali piłkarze. Piłka co chwilę szybowała w moim kierunku, by przywalić mi w brzuch, w nogi, lub wprost w przyrodzenie. Ból nakazywał mojemu ciału, by robiło uniki i kurczyło się w obronie.
Obudziłem się, gdyż spadłem z boiska w przepaść. Spocony i przerażony lokalizowałem swoje położenie.

Siedziałem na podłodze, czyli spadłem z łóżka. Spojrzałem na łóżko i zrozumiałem pochodzenie tego dziwnego koszmaru sennego.

Na środku łóżka, z rozrzuconymi kończynami spał Kacper. Musiał przyjść w nocy i wgramolić się między nas. Musiał również skopać mnie przez sen, a ja odruchowo cofałem się przed drobnymi stópkami. Cofałem się, aż spadłem z łóżka.

Niepyszny wstałem i poczłapałem do łóżka Kacpra.
Młoda spała.

Ech, te zmiany...

11 komentarzy:

  1. "pokażesz", blagam!!! Poza tym, jest uroczo.
    buziaki, Kaśka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mika, dzięki za miły początek dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano zmiany.Dzieciaki dają popalić ;-)
    Pisz,Mika,jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Spadłem z łóżka" :D Uroczo, samo życie :D
    Miłego dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jeszcze przychodzi mi życzyć Wam,Matkom Polkom wszystkiego najlepszego z okazji święta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi się zdaje, że Adam się całkiem przestraszy i zostawi Młodą na lodzie...

    OdpowiedzUsuń
  7. no trochę to tak wygląda :D zresztą ta sytuacja która się rozgrywa między nimi to jak w małżeństwie z dłuższym stażem gdzie mąż "biedaczek" ma dość "obowiązków" domowych i leci do kochanki, ktora zawsze chętna gotowa i w dodatku bez dzieci

    OdpowiedzUsuń
  8. a kiedy kontynuacja ?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieeeeeeeee! Tylko nie to ;( nie kończ ;(

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.