Chandra, chandrą i po chandrze ;-)

Nie zdają sobie
sprawy, że stracą pieniądze i tego obawiam się najbardziej.
Ale obawiać będę
się później, teraz jestem po prostu hepi!
- Zapraszam
wszystkich na tak duże lody, jakie tylko wam się w brzuchach
zmieszczą! - wykrzyknęłam po wejściu do kuchni pełnej
domowników.
Adama jeszcze nie
było, przy stole na moim miejscu natomiast siedziała Oliwia.
Siedziała i emanowała pewnością siebie, pogardą dla świata i
znudzeniem. Permanentny wstręt do przebywania w naszym marnym
towarzystwie wyzierał z jej perfekcyjnie pokrytej makijażem twarzy.
I kij jej w oko! Jeśli tak się nas brzydzi, to niech zmieni
pomieszczenie.
Kucali na podłodze
wokół czegoś, obok nich kucała Mira.
- Co tam macie? -
Uczucie ciekawości było silniejsze od złości rodzącej się w
moich trzewiach, na widok tej...
- Znaleźliśmy na
spacerze z Mirą – odpowiedział Tomek, nie odrywając skupionych
oczu od czegoś między nimi. - Możemy go zatrzymać, tylko czy Adam
się zgodzi?
Spojrzał mi w oczy
z taką nadzieją i niemą prośbą, że wiedziałam iż muszę Adama
przekonać, tylko jeszcze nie wiedziałam do czego.
- Ale co tam macie?
- Małego jeża! -
pisnął podniecony Kacperek. - Taki malutki, jak ja!
- No bez przesady –
wyśmiał go Tomek. - Gdyby ten jeż był taki duży jak ty, to byśmy
stamtąd uciekali w podskokach!
- Ale ty głupi
jesteś – stwierdził Kacper patrząc na starszego brata. - Chodzi
mi o to, że on ma tyle jeżowych lat ile ja mam człowiekowych.
- Sam jesteś
głupi. - Obraził się Tomek. - Zaraz cię palnę w łeb, to
zobaczymy czy będę taki głupi gnojku!
- Chłopaki! -
Zaczynali przeginać i jedynym sposobem na nich w podobnych
sytuacjach była groźba. - Albo się uspokoicie i przeprosicie, albo
w tej chwili biorę jeża, wynoszę do lasu i nie spytam nawet Adama
o pozwolenie!
- Przepraszam cię,
ty glucie – wysyczał przez zaciśnięte zęby Tomek.
- Sam jesteś głupi
glut i też przepraszam – łaskawie odparł Kacper.
Nie interweniowałam
w „gluta”. Trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić.
- Pokażcie toto. -
Pochyliłam się nad nimi. - Nigdy nie widziałam na żywo jeża.
- Idę po jakiś
koszyk na niego – sapnęła Mira, dźwigając się z wysiłkiem. -
Nie może tak sobie samopas biegać przecież.
- Jeże mają pchły
i roznoszą zarazki! - To był głos Oliwii. - Ale dla takich jak wy,
to pewnie nic obcego...
Wredna suka czekała
by coś takiego powiedzieć, do momentu gdy zostałam w kuchni sama z
dzieciakami. Tomka to zabolało, widziałam w jego oczach pytanie, dlaczego ktoś obcy tak o nas mówi.
- Po przeprowadzce
do Adama odpchliliśmy się. - Mój głos był spokojny, ale w środku
się gotowałam. - A co do zarazków to sądzę, że przenosisz ich o
wiele więcej, bo nie wyglądasz na kogoś żyjącego w monogamii.
Wiedziałam, że
przeginam, ale nie potrafiłam się powstrzymać.
- Pusz się
gówniaro – syknęła w odpowiedzi. - Pobawi się tobą, a i tak
wróci do mnie. Szybko się nudzi zabawkami.
Nie zdążyłam
odbić piłeczki, gdyż wróciła Mira z wiklinowym koszykiem
wyłożonym ręcznikiem.
- Czym go
nakarmimy? - Zainteresował się Kacper. - Co jedzą jeże?
- Robale jedzą,
glucie. - Wyższość posiadaniem wiedzy, wyraźnie słyszalna w
głosie Tomka rozśmieszyła mnie.
Postanowiłam
ignorować Oliwię.
- Fuj! - Kacper
zmarszczył nos ze wstrętem. - Ohyda!
- A ty lubisz
parówki. - Włączył się do rozmowy zazwyczaj cichy Arek. - W
parówkach są zmielone uszy świni i jej ogon, kości i wszystko,
czego nie da się zjeść w kotlecie.
- Fuuuj! - Kacperek
zasłonił usta dłonią. - Nigdy nie zjem już parówki!
- No to chodźmy
nakopać dżdżownic do słoika. - Zakomenderowała Mira. - Wiem,
gdzie jest ich mnóstwo.
Młodziaki zerwały
się energicznie gotowe do działania. Kacperek podskakiwał
oczywiście, jak piłka, a i Arek okazywał więcej entuzjazmu niż
zwykle.
Zabrali koszyk ze
zwierzaczkiem, słoik po dżemie i we czwórkę poszli na polowanie
do ogrodu.
Zostałam sama ze
żmiją, a ta ignorowała mnie ostentacyjnie. Postanowiłam zrobić
to samo.
Rozśmieszyło
mnie, że symulowała czytanie książki od środka. Nie mogła jej
wcześniej tutaj czytać, ponieważ sama wypożyczyłam ją dopiero z
biblioteki. Że też nie brzydziła się dotykać stron wymacanych
przez obce dłonie.
Wyciągnęłam
ogromną, głęboką patelnię, ryż i warzywa. Ryż gotowałam,
warzywa myłam, szatkowałam i razem z odsączonym ryżem wrzuciłam
na rozgrzany olej.
W tym domu, tej
kuchni i dzięki Mirze poznawałam bogactwo aromatów i smaku, które
można wydobyć z potraw dzięki przyprawom.
Na punkcie ziół,
mrożonych i suszonych przypraw Mira miała istnego fioła.
Miętę, bazylię,
rozmaryn i tymianek hodowała w ogrodzie i te suszyła w wiązkach,
obwieszając nimi kuchnię. Pietruszkę, szczypiorek i koper
szatkowała i mroziła. Codziennie opowiadała mi o swoich pracach w
warzywniaku i widziałam ile szczęścia daje jej ta praca,
pielęgnowanie roślin, uprawa własnych pomidorów i zamykanie ich
później w słoikach.
Nie potrafiła się
doczekać momentu, gdy dynie dojrzeją i będzie mogła je przerabiać
na przetwory, mrożonki i udekoruje nimi dom.
Adam nie zdawał
sobie sprawy, jakim skarbem była dla niego ta ciepła kobieta.
Była pierwszym,
znanym mi, dorosłym człowiekiem, któremu tak odpowiadało jego TU
I TERAZ. Nie oczekiwała jutra i tego, co lepszego ono przyniesie.
Liczyła się dla niej teraźniejszość, zapach płatków mięty
rozcieranych między spracowanymi palcami i smak herbaty, popijanej
słonecznym rankiem na tarasie.
- Jak ty to robisz
Miro? - zapytałam ją kiedyś.
- Co robię
dziecko?
- Jesteś taka
szczęśliwa, spokojna i nie pragniesz złotych gór? -
Doprecyzowałam.
- A po co mi one,
Kasiu? - Jej mądry uśmiech uspokajał.
- No nie wiem... -
Zamyśliłam się, przywołując w głowie obraz rodziców. - Moja
matka zawsze chciała więcej i opluwała słownie ludzi takich, jak
Adam. Mówiła, że mają tyle, że powinni się dzielić z ludźmi
takimi jak ona. Zawsze szukała mężczyzn, którzy mieli więcej niż
ojciec i najważniejsze dla niej były pieniądze.
- Twoja matka,
Kasiu szuka szczęścia, ale szuka go źle, bo pieniądze same w
sobie nie są szczęściem – odparła robiąc na chwilę przerwę,
by pociągnąć łyk parującego naparu z mięty.
Przymknęła oczy,
delektując się efektem swojej pracy.
- Wiosna była
deszczowa i liście nabrały dzięki deszczom i słońcu tyle
aromatu, ile nie miały przez ostatnich pięć lat – westchnęła.
- A co do Adama, to chłopak się po prostu pogubił, bo nikt dotąd
nie pokazał mu, co jest tak naprawdę wartościowe w życiu.
- Wiem, Miro. -
Posmutniałam.
Jaka moja była w
tym wszystkim rola? Co, poza pracą swych rąk wniosłam do tego domu
i jak długo w nim będę?
Kasia robotnik,
Kasia matka zastępcza, Kasia kochanka, Kasia zabawka...
- Ale Kasiu –
wyrwała mnie z zamyślenia – twoje przybycie do tego domu dużo
zmieniło. To, że jesteś gotowa zrobić tak wiele dla braci
wyraźnie zatrzymało Adama w miejscu.
- Naprawdę? -
Podejrzewałam to, lecz usłyszenie takiego stwierdzenia z czyichś
ust zrobiło dobrze mojemu ego. - Nie znałam go wcześniej.
- Jest inny, niż
kiedyś. - Zapatrzyła się w fusiastą miętę, pływającą w
przeźroczystym kubku.
Nie pytałam o
więcej, mimo palącej ciekawości. Milczałam wraz z nią, chłonąc
chwile spokoju poranka i wygodę werandowych foteli.
Woda w basenie
przed nami błyszczała jak zwykle w słońcu, ale nie odważyłabym
się do niej wejść.
Nie umiałam pływać.
- To, że jestem
stara – Mira przerwała ciszę – nie znaczy, że nie widzę tego,
co się między wami dzieje dziecino moja.
Rumieniec podgrzał
mi policzki, rozpełzając się po chwili na całą twarz.
- Ale to dobrze
kochana. - Poklepała mnie pieszczotliwie po kolanie. - Oby dane mu
było docenić cudowność miłości.
I to był koniec
rozmowy. Mira odstawiła kubek na kafle tarasu i przymknęła oczy,
wsłuchując w świergot ptaków.
- Jeśli tylko nie
będzie zbytnio głupi... - mruknęła jeszcze.
***
Cały dzień
myślałem o młodej.
Obrazy tego, co
robiliśmy dziś rano na stole, przeplatały się ze wspomnieniami
naszych rozmów.
Tak naprawdę po
raz pierwszy rozmawiałem w ten sposób z kobietą. Nigdy żadnej nie
pozwoliłem grzebać sobie w głowie, wyciągać z niej niewygodnych
przeżyć. Powrót do wspomnień z dzieciństwa był dla mnie
szokiem.
Jak mogłem wyrzucić tyle z głowy i dlaczego?
Zaraz, ona to
wyjaśniła. Nie byłem na to gotowy, więc zapomniałem.
Ale dlaczego teraz
nagle dojrzałem do tego?!
Jechałem do domu,
ciesząc się na jej widok. Nie mogłem się tego doczekać od rana.
Była taka namiętna
i rozumiała mnie...
Z zamyślenia, jak
młotkiem w głowę dostałem obrazkiem auta Oliwii zaparkowanego
przed domem.
A ta czego zaś
chce? Przecież ustaliliśmy, że zadzwonię i że nie będzie tutaj
przyjeżdżała!
Uparta istota...
Dom wpuścił mnie drzwiami w
zapachy jedzenia, na co żołądek zareagował odruchowo głodem i
ssaniem.
Praca wciąga
i pochłania, przez co zapominam często o piciu nawet.
W kuchni krzątała
się młoda, rozkładając talerze i sztućce. Przywitała mnie
uśmiechem, by po chwili spochmurnieć. Pewnie przez Oliwię, która
siedziała przy stole nad książką.
W momencie, w
którym mnie zauważyła, zerwała się z miejsca i podbiegła,
rzucając się na szyję.
- Adasiu kochanie!
- Ucałowała mnie soczyście w usta. - Tak dawno się nie
widzieliśmy, więc postanowiłam zrobić ci niespodziankę.
Była to dla mnie
natarczywa ingerencja w życie, zawłaszczanie przestrzeni
prywatnej, co do nietykalności której byliśmy umówieni przecież.
Młoda była zajęta
kuchennymi sprawami ze skupieniem właściwym obróbce odpadów
radioaktywnych. Starała się być niewidzialna i nie widzieć
niczego wokół siebie.
- Oliwio... -
Odsunąłem ją od siebie, wywołując na jej twarzy grymas
oburzenia, który jednak umiejętnie starła szybko. - Miałaś tutaj
nie przyjeżdżać i myślałem, że mamy jasność w tej sprawie!
- Ale Adasiu... -
wężowym ruchem, wpasowała się między moje ramiona, zaplatając
mi swoje w pasie. - Oliwka jest spragniona i potrzebuje prawdziwego
mężczyzny. Chcę twojej bliskości.
Jej łaszenie się,
pojęcie bliskości, uroda i moja wiedza na temat jej umiejętności, jako świetnej kochanki nie
zadziałały na mnie w tej chwili. Myślałem wyłącznie o tym, że
Kasia musi się czuć idiotycznie.
Kochaliśmy się
zaledwie kilka godzin temu, tymczasem była kochanka napiera na mnie
swoją seksualnością w jej obecności.
Była kochanka...
Tak właśnie
myślałem o Oliwii!
- Wybacz Oliwia,
ale nie będziemy teraz kontynuowali tej rozmowy. - Znów wyplątałem
się z niej, jak z bluszczu. - Zadzwonię do ciebie i omówimy to,
ok?
Młoda usiadła na
„swoim” krześle i obserwowała scenę. Zdawałem najwyraźniej
egzamin u niej.
- Ale Adasiu... -
Oliwia nie dawała za wygraną – jestem nagrzana, jak kotka i marzę
o chwili sam na sam z tobą. Odtrącasz mnie?
I znów stary numer
usteczek w dzióbek i spojrzenie spod mrugających rzęs.
Kiedyś to
działało, ale nagle przestało. Miałem ochotę poprosić Oliwię
mało uprzejmie, by wyszła i zniknęła teraz, zaraz. Nie potrafiłem
jednak, nie tak mnie wychowano i dałbym jej takim zachowaniem w
pysk, a bądź co bądź sypialiśmy ze sobą.
- Powinnaś jechać
do domu – mówiłem spokojnie z ogromnym wysiłkiem. - Zadzwonię
do ciebie.
- Ale Adasiu!
Była oburzona i
zniesmaczona, a mi to latało i powiewało. Chciałem tylko, by
zniknęła mi z oczu, bym mógł zjeść w spokoju obiad. Chciałem
być w towarzystwie młodej i Oliwia przeszkadzała mi w tym.
- Pani wizyta
skończyła się właśnie. - To były wypowiedziane twardym głosem
słowa młodej. - Gospodarz tego domu jest zmęczony po pracy i
przyjechał na obiad, więc będzie się pani musiała umówić z nim
telefonicznie na wizytę. - Zgarnęła błyszczącą torebkę Oliwii
i wcisnęła ją z impetem w jej ramiona. - Teraz dziękujemy za
odwiedziny, które skończyły się minutę temu i do zobaczenia w
przyszłości. - Delikatnie, acz stanowczo pokierowała Oliwię w
stronę drzwi. - Miłego dnia!
Oliwia z
rozdziawioną buzią stała w otwartych drzwiach, przeskakując
wzrokiem z młodej na mnie i z powrotem.
Jej bezradność wobec
stanowczości kilkunastoletniej dziewczyny rozbawiła mnie i nie
próbowałem nawet ukryć uśmiechu.
Młoda zatrzasnęła
drzwi i odwróciła się do mnie, podpierając się pod boki.
- Może i jestem
mała – uniosła zadziornie podbródek – ale niezła sprzątaczka
ze mnie, nie uważasz?
Matko, jakie to okrutnie krótkie :( Piękne, jak zawsze i wszędzie, ale gdzie ta miłość, gdzie ten ogień?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
to jest zdecydowanie moje nowe uzależnienie! nie chce nawet myśleć co będzie jak skończyć to opowiadanie, bo chce je czytać caały czas, nawet jeśli miałaby wyjść z tego Moda na sukces!
OdpowiedzUsuńochh chce jeszcze, jeszcze!
Życzę Ci, żebyś już nie miała chandry, chujowa z nią sprawa.
Cudo *.* juz nie mogę doczekać się kolejnej części <3
OdpowiedzUsuńHa! Adaśko zaczyna rozumować co nie co.
OdpowiedzUsuńI miałaś rację!
Zaczynam lubić Kaśkę. ;)
Jak ja lubię ucieranie nosa takim hadrom :) Cieszę się, że hormony wróciły na swoje miejsce i do... jutra ;) Ale zauważyłam pewną prawidłowość... wcześniejsze opowiadania miały po jednej części, potem pojawiła się "Baraka" - 9, "Dług" ma już 8, ale jeszcze jest rozwojowy bo w trakcie, "Takaja" - 26 (na razie), chyba wsiąkłaś w pisanie na serio :)
OdpowiedzUsuńBo wczesniejsze opowiadania sa juz ''stare'' i Mika na poczatku wrzucala je w calosci a te teraz pisze na biezaco :) a Takaja to calkiem inna sprawa, mogla miec o wiele mniej czesci ale jak Mika wpadla w wir pisania to zarzucala nas czesciami ile tylko mogla, ale niestety krotkimi :)
UsuńWiem :). Jak tu wpadłam po raz pierwszy, to łykałam wsio, jak leciało po kolei. Teraz jednak teksty są wyraźnie dłuższe od tych starszych i nie chodzi o długość dodawanych kawałków. Są po prostu dłuższe, bardziej rozbudowane i bardzo mi się to podoba :) Pisane są ze swadą i bynajmniej się nie dłużą. Przynajmniej mi się nie dłużą. To miałam na myśli pisząc, że Mika wsiąkła na serio ;)
UsuńSuper. Kasia ma charakterek i pokazuje rogi :D A kłótnia braci taka prawdziwa, prawie jak moja rozmowa z bratem x lat temu.
OdpowiedzUsuńMika jedna mała uwaga z mojej strony. Musiałam przeczytać dwa razy akapit żeby załapać że 'młoda' poszybowała wspomnieniami do przeszłości. Może takie 'wspominajki' zrób kursywą? :) Będzie się lepiej czytało.
A ja bym chciała żeby Adam uczył Kasie pływać. Ot co! Moze być ciekawie.. czekan na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńNiby ok,ale drażni mnie Miry podejście do Adama i Kasi-"super ,ze Kasia mu dała,bo paniątko było takie nieszczęśliwe!"A uczucia młodej już nieważne.Mogła przecież się zatroskać,czy czasem nie było jakiegoś nadużycia...
OdpowiedzUsuńl_b
Fajna część, króciutka, ale fajna. Już niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i cieszę się,że chandra Cię opuściła.
OdpowiedzUsuńRewelacyjne :) to uzależnia ;)
OdpowiedzUsuńMika Mika, zajebiste opowiadania tworzysz! :D czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńmozemy sie dzis spodziewac kolejnej czesci?
OdpowiedzUsuńDziś nie, jutro tak.
UsuńDziś byłoby za krótko, chociaż jutro też przecież będzie za krótko ;-)
Czyż nie?
oczywiscie:) zawsze bedzie za malo:) a jak zakonczysz to opowiadanie to nic tylko sznur:p
UsuńMika, dobrze, że Twoja chandra i hormony poszły już precz :D
UsuńZawsze będzie za krótko ;)
Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i doczekać do jutra. Co gorsza przypuszczam, że to jutro to dopiero wieczorem się spełni...
M.G.
No co Ty?
UsuńBędą kolejne historie.
Pijawa też będzie fajna i osoby nie lubiące tematyki pijawkowej stwierdzą, że się pomyliły, że na początku je odrzuciło.
Zakład? :D
Powiedz mi tylko czy przewidujesz jakas lekcje plywania albo nauki autem?
OdpowiedzUsuńPrzewidywałam jedno i drugie, ale mam tak, że jak już coś przewidzicie to mi się przekora włącza :D.
UsuńWięc ani jednego, ani drugiego nie będzie :D :D :D.
Och :( a szkoda
UsuńProponuję,żeby dobre w naszym mniemaniu pomysły wysyłać mice na maila,jako i ja czasami czynię.Wtedy nie włącza jej się 100% przekornika,tylko najwyżej 99%.;-)
Usuńl_b
Mika-Kama-N!
OdpowiedzUsuńMoglabys napisac w jakich godzinach chcesz dodac dzisiaj kolejna czesc? Moze wtedy skupie sie na nauce a nie bede odswiezac strony przez caly wieczor.. :D
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że mam tak porąbaną pracę, że nigdy nie wiem co będę robić następnego dnia, czy w weekend.
UsuńNie jestem w stanie podać godziny, choć zazwyczaj dodaję teksty wieczorami.
Może lepiej więc wpadać tutaj co drugi, trzeci dzień?
:D
Ja tu sie staram zeby wejsc tylko raz na godzine, a Ty mowisz co drugi, trzeci dzien :D niewykonalne :D
UsuńMika gdybyśmy wpadali co drugi czy trzeci dzień to byśmy oszaleli.... Twoja twórczość jest naszym uzależnieniem. Odświeżanie co godzine to za mało :D
OdpowiedzUsuńNo... nie ma to jak rozpuścić czytelników :p. Troszkę dyscypliny kochani, nałogowi czytacze :D
OdpowiedzUsuńKieeedy dodasz? :D
OdpowiedzUsuńmax godzina (może mniej)
UsuńDzięki :D
UsuńJak na razie najlepsze info mojego dnia.
M.G.
Ooo to ja się już rajcuję i czekam ;3
OdpowiedzUsuńale mam niezły ubaw ;D
właśnie ojcu powiedziałam jak się uczy jego młodsza latorośl i siedzę i przysłuchuje się jak ją gani i krzyczy i nie umiem powstrzymać się od śmiania ;D