ROZWIĄZANIE I ZWYCIĘZCY W KOMENTARZACH POD PIERWSZĄ CZĘŚCIĄ OPOWIADANIA!
I tak oto pierwszy konkurs dobiegł końca. Kto wygrał?
Ogłoszę w najbliższych dniach, a dziś odpowiedź zawarłam w treści opowiadania :-).
Przyznaję, że wybór zwycięzców był bardzo trudny, ale zasady to zasady.
Dziękuję gorąco wszystkim, biorącym w nim udział i mam nadzieję, że szybko uda mi się zorganizować kolejny. Jeszcze raz dziękuję i całuję. W nos, w pępek i gdzie tylko lubicie :-)
Po kilku, nieskończenie długich
minutach, w czasie których starał się napompować piłkę, wrócił
do zniecierpliwionej już klientki.
Stała ubrana jedynie w pończochy, a
spore piersi unosiły się w podnieconym oddechu.
- Proszę bardzo. - Postawił przed nią
piłkę, z komicznie kołyszącym się fallusem, od którego ciągnął
się kabelek z przyłączonym do niego sterownikiem. - Już pani
podaję lubrykant.
Sięgnął po butelkę z żelem i
wycisnął sporo na różową imitację członka.
Przecież miał to samo w spodniach
tyle, że żywe, gorące i żywiołowo reagujące. Ta osóbka wolała
imitację, sztucznego penisa i jego żywe oczy obserwujące zabawę z
silikonem.
Podeszła powoli do piłki ze wzrokiem
wbitym w sterczący plastik.
– Jak to się załącza – zapytała,
nie odrywając wzroku od czubka, który stał się dla niej centrum
kosmosu najwyraźniej.
- Tu jest pilot. - Wyciągnął ku niej
rękę, w której trzymał plastikowy dyspozytor mocy i wtedy
pomyślał o bateriach.
Baterie! Każdy pilot potrzebuje
baterii!
Skoczył ku pudełku na zapleczu, w
którym leżał zapas owych, przypominając sobie równocześnie, że
na ladzie również je ma. Umysł zamroczony podnieceniem i wizja tej
kobiety. Za chwilę ona zerżnie piłkę z fiutem. Osz cholera! Musi
gdzieś to opisać!
W tym momencie go olśniło!
Pisał
dotąd o życiu, ale nigdy o TEJ jego sferze. Za mało o tym
wiedział. Jego dwa związki z kobietami dotąd, były mało
żywiołowe, ledwie namiętne i bardzo przewidywalne.
Nie dbał o
kontynuację tych relacji, bo nie było po prostu o co. Szkoda
energii...
Zacznie pisać o seksie, o tym czego
tutaj doświadcza i co w związku z tym odczuwa.
Co czuł teraz?
Przede wszystkim podniecał go fakt, że
obca kobieta, którą widział po raz pierwszy w życiu, obnażona
stała okrakiem nad piłką z wibrującym fallusem. Przełączała
przyciski na pilocie, obserwując z wykwitającymi na policzkach
rumieńcami, subtelne zmiany w wibracjach urządzenia. Zupełnie nie
zwracała na Antoniego uwagi, przyzwyczajona najwyraźniej do takich
okoliczności testowania sprzętu. A może Antek był dla niej
niezbędnym stymulantem?
Starał się zignorować własne
podniecenie, skupiając się na analizie zjawiska.
Kobieta opuszczała biodra, przyjmując
lśniącego fallusa w swoje wnętrze i rozchylała usta w niemym
zachwycie. Gdy wbiła go w siebie do końca, z sapnięciem oparła
się o piłkę przed sobą dłońmi i bardzo powoli, acz rytmicznie
zaczęła się na niej kołysać. Powolne ruchy w górę i w dół,
oraz kołysanie w przód i w tył. Co jakiś czas biodra kołysały
się na boki, lub po okręgu, jakby badała tym drżącym silikonem
swoje wnętrze, a gdy docierała do nader czułego punktu zamierała,
by po chwili ponownie podjąć taniec ciała.
Antek zapomniał o własnym
podnieceniu, rejestrując obrazy niczym oko kamery.
Widział, słyszał
i zapamiętywał. Obraz przetwarzał automatycznie na słowa. Co
minutę podniecenie wracało, atakując jego lędźwie i domagając
się spełnienia ręką, lub jakąkolwiek zabawką, które wokół
wypinały się zachęcająco. On chciał to opisać, czuł ciśnienie
podobne do wulkanicznego naporu lawy. Podświadomość mówiła mu,
że jeśli teraz zwali sobie konia, co wcześniej najwyraźniej
sugerowała mu klientka, to po powrocie do domu pójdzie spać i wena
minie wraz ze snem. Jeśli natomiast pozostanie w stanie pobudzenia i
podniecenia, będzie w stanie opisać tę elektryzującą sytuację
realistycznie, nasyci ją uczuciami.
I tak oto Antonii niedoszły pisarz,
zapalił się do pomysłu opisywania podniecenia i jego zaspokojenia.
Pomimo bólu jąder, wywołanego nadmiarem seksualnych bodźców i spowodowanym otoczeniem atakującym go
silikonowymi cipkami, wiecznie zdziwionymi pompowanymi lalkami,
filmami ostro pornograficznymi i zapachem seksu, pozostawionym przez
klientkę, Antoni nie tknął swojego nadwrażliwego penisa.
Antoni
opisywał w głowie, by przepisać to później w komputerze.
Zadowolona klientka faktycznie wydała
w sklepie masę pieniędzy, a zakupione akcesoria Antek musiał
zanieść jej do samochodu. Sporo tego było...
Z niecierpliwością czekał na
godzinę, w której będzie mógł zamknąć sklep i popędzi do
mieszkanka, a w nim zasiądzie przed komputerem.
Kwadrans po szóstej siedział już
przy biurku, poganiając słownie swojego laptopa, by wpuścił go
już do programu i udostępnił białą powierzchnię monitora do
zaklikania go słowami.
Znów zapomniał o głodzie i dopiero
zapadająca za oknem ciemność, a wraz z nią cisza oderwała go od
klawiatury. Z krzesła sturlał się bezpośrednio na kanapę obok,
zrzucił ubranie i zasnął.
Obudził się bardzo wcześnie. Miał
ochotę wrócić od razu do pisania, lecz rozsądek wygrał.
Prysznic, śniadanie, laptop do torby i pobiegł do sklepu. Tam z
kubkiem gorącej kawy rozsiadł się przy ladzie. Pisać, pisać,
pisać!
Dawno nie czuł takiego parcia, słowa
wylewały się z głowy tak szybko, że nie nadążał z ich
spisywaniem.
Przez kolejne dni pisał o erotycznych
zabawkach i odkrywaniu uroków samotnego seksu, poznając
zastosowanie pompek do penisa, masażerów prostaty i całej gamy
masturbatorów.
Wiedział już, co polecić chłopakowi, który
przyszedł do sklepu po COŚ. Nie miał sprecyzowanych wymagań, lecz
gdy Antek starał się delikatnie wysondować jego preferencje,
dowiedział się, że ten jest świeżo po rozstaniu z dziewczyną i
potrzebuje jakoś rozładować napięcie seksualne. W kolejnych
minutach, chłopak wyznał, że stosował domowej roboty cipkę,
składającą się z dwu gąbek spiętych gumką i chciałby jakoś
to zastąpić.
Rozbroił Antoniego również opowieścią o seksie z
dojrzałym... arbuzem.
Czterdzieści minut później, bogatszy o
kolejne doświadczenie biegał palcami po klawiaturze, dopisując
ciąg dalszy swojej opowieści.
Chłopak pewnie gnał do domu, by
odpalić masturbator i poczuć imitację kobiecych ust.
Świetną
imitację, Antek już to przerobił...
Innego dnia przyszła do sklepu młoda
dziewczyna która, jak wyznała, ma dosyć zaspokajania się
pozostałością męskiej golarki. Zaciekawiony Antonii, czując
świetny materiał do opisania który może przy tej okazji nabyć,
zaczął zadawać dodatkowe pytania. Dziewczyna z początku
nieśmiało, lecz widząc szczere zainteresowanie Antka, zaczęła
opowiadać o starej golarce taty, którą wynosząc na śmietnik
niechcący aktywowała i tak odkryła elektryczny nośnik stymulacji
łechtaczki. Antek pokazał jej różowe cudo z dwiema końcówkami.
Zarumieniona dziewczyna wyszła ze sklepu, ściskając pod pachą
torebkę, z nowiutkim skarbem zasilanym bateriami.
Kolejne dni przynosiły kolejne strony,
dziesiątki stron właściwie.
Najbardziej zazdrościł parom, które
w poszukiwaniu nowych wrażeń dla dwojga, odwiedzały jego sklep.
Oni wybierali najczęściej kajdanki, gry erotyczne, przebrania, lub
książki, które zamierzali czytać razem w łóżku. Wychodzili
śmiejąc się, bogatsi o zabawki i planując radośnie ich użycie.
Czuł wtedy skurcz w żołądku i ukłucie samotności.
Wzdychał i wracał do klawiatury.
Po kilku tygodniach miał materiał,
którym mógłby zadrukować sporą książkę.
I co teraz?
Siedział wieczorem przed laptopem i
myślał.
Nie jest już korektorem w gazecie,
lecz kierunek studiów zrobił swoje. Miał parcie na pisanie, miał
parcie na bycie piszącym i nie miał tylko pomysłu...
Pan pomysł rozbłysnął mu w czaszce,
jak żarówka w kultowej bajce z jego dzieciństwa.
Otworzył
wyszukiwarkę i wyguglał adresy czasopism. Celował w tematykę
erotyczną. Do każdego z nich wysyłał fragment swojej pisaniny,
proponując współpracę. Po wysłaniu kilkunastu maili, poszedł
spać.
Śnił mu się tej nocy las gówien.
Kilka dni później, z laptopem pod
pachą poszedł do pracy.
Polubił swoje nowe, bardzo przypadkowe
miejsce zarobkowania. Mógł tam myśleć, doświadczać samotnych
przyjemności i kontaktów z ludźmi.
Ludźmi, którzy również
poszukiwali.
Około południa zadzwonił telefon
firmowy. Odebrał gotowy, na rozmowę z kolejnym erotomanem –
gawędziarzem. Bardzo często dzwonili do niego mężczyźni,
wypytujący o sposób działania poszczególnych zabawek. Dopytywali
o detale, dysząc w słuchawkę z minuty na minutę coraz bardziej,
by w którymś momencie przerwać nagle rozmowę. Po którejś z
rozmów nauczył się, że ci mylący numer sklepu z numerem seks
linii dzwoniący, nie są potencjalnymi klientami. Kończył rozmowy
bardzo szybko, zbyt szybko, by tamci zdążyli... skończyć.
- Dzień dobry. - W słuchawce dźwięczał
tym razem kobiecy głos. - Czy pan Antoni?
- Tak – potwierdził. - W czym mogę
pomóc.
Przygotowany był na rozmowę z
przedstawicielką firmy farmaceutycznej, która przez kolejnych
kilkanaście minut będzie mu reklamować genialny specyfik na
wzmożenie potencji, lub przedłużenie czasu stosunku, oraz oferować
mu świetne warunki współpracy. Wiedział, że jest to część
jego nowej profesji. Rozmówczyni zaskoczyła go jednak.
- Otrzymaliśmy od pana fragment tekstu.
- Zawiesiła głos. - Czy byłby pan skłonny przyjść do nas na
spotkanie?
Był skłonny, jak jasna cholera!
Umówił się na wieczorną godzinę
pod koniec tygodnia. Nie potrafił uwierzyć, ze zadzwoniono do niego
z miesięcznika dla panów, na którego zakup pozwalał sobie dotąd
wyłącznie w przypływie frywolnej rozrzutności. Trząsł się z
podekscytowania tak bardzo, że nie próbował nawet pisać.
Prostacko zwalił sobie konia, urozmaicając samogwałt stworzonym w
tym celu żelowym jajkiem.
W ciągu kolejnych dni myślał
wyłącznie, o czekającej go rozmowie. Wszystko zmierzało do tego
właśnie momentu.
Tego dnia zamknął sklep i dał upust
swojej rozrzutności, zamawiając taksówkę. Ta powiozła go przed
wejście redakcji, o pracy w której nie śmiał dotąd nawet marzyć.
Wysiadł, elegancka recepcjonistka
wskazała mu windę podając identyfikator, winda powiozła w górę,
a drzwi zapraszająco rozsunęły się kilka pięter wyżej i ukazały
miejsce z jego sennych marzeń.
Redakcja pełna zapracowanych ludzi w
różnym wieku, gwar rozmów i zapach kawy, pewnie przez późną godzinę roboczą.
To wszystko zaatakowało jego zmysły,
przez co zamarł i dopiero elektryczny warkot sygnalizatora windy
wyrwał go z odrętwienia. Postąpił krok do przodu, powalając
windzie wrócić do jej zajęć przemieszczania ludzi w pionie.
- Witam pana. - Uśmiechnięta dziewczyna
podeszła do niego, - Pomóc w czymś?
- Dzień dobry – wydukał w
oszołomieniu. - Jestem umówiony z...
Sięgnął do kieszeni, by wyciągnąć
z niej kartkę z zapisanym nazwiskiem osoby, z którą miał się
spotkać.
- Proszę za mną. - Zgrabna dziewczyna
odwróciła się, zapraszając gestem, by szedł za nią. Tak też
zrobił.
Zatrzymała się przed drzwiami i
zastukała w nie cicho. Zza drzwi dobiegło zaproszenie i dziewczę
wetknęło głowę do środka, anonsując go.
- Pan Antoni do pani.
- Proszę wejść – dobiegł go kobiecy
głos.
Dziewczyna otworzyła zapraszająco
drzwi.
Gabinet był jasny, przestronny i
bardzo kobiecy. Błyszczące dodatki dekorujące ściany i lampy,
oraz puchaty dywan pokrywający połowę podłogi, krzyczały
kobiecością. Nie krzyczały nią aż tak głośno, jak
użytkowniczka tej przestrzeni. Wysoka, smukła i bardzo seksowna.
- Cieszę się, że wreszcie mogę pana
poznać panie Antoni. - Przeciągała głoski jego imienia niskim
głosem, przez co Antek czuł się, jak myszka skamieniała przed
grzechotnikiem. - Czytałam fragment pana tekstu i muszę przyznać,
że dawno nic mnie tak nie poruszyło. Jest pan posiadaczem
samorodnego talentu i jeśli doprecyzujemy wspólne stanowisko, to
dane nam będzie współpracować.
Oszołomienie jej pewnością siebie i
bijącym od niej seksapilem mijało na szczęście. Może to dzięki
kontaktom z osobami emanującymi energią seksualną, a może dzięki
temu, że wiedział jak dobre są jego teksty.
- Witam panią. - Wyciągnął ku niej
dłoń, stąpając po miękkim dywanie. - Mam nadzieję na bliskość
współpracy i owocność efektów. - Mrugnął do niej szelmowsko.
Zaśmiała się głośno, ściskając
powitalnie dłoń.
- Proszę usiąść Antonii. - Wskazała
fotel. - Czy mogę ci mówić na ty?
Jadąc windą w dół, nie potrafił
stłumić szaleńczo radosnego śmiechu. Właśnie miało się ziścić
jego marzenie, miał pisać poważne teksty dla poważnego czasopisma
i podpisywać je własnym nazwiskiem.
Nie musiał zmieniać miejsca
pracy po tym, jak wytłumaczył redaktor naczelnej, że sklep jest
jego natchnieniem i przednim miejscem do zbierania nowych materiałów.
Tak oto nieśmiały Antek, dzięki
przypadkowi znalazł się w miejscu, o którym marzył od bardzo
dawna.
Chciał być pisarzem i udało mu się. Życie mruczało jeść,
płacić rachunki i Antonii jadł i płacił i jeszcze mu środków
zostawało na dopieszczanie siebie.
Co życie przyniesie nie wiedział, ale
patrzył w przyszłość z uśmiechem.
Z uśmiechem i kilkoma zabawkami
uśmiechającymi się do niego w mieszkaniu.
Nawet Kocurro był bardziej mruczący...
Fajne opko, chociaż wolę bardziej całuśnie i miłoSnie :-).
OdpowiedzUsuńAle rozumiem, że to na potrzeby konkursu.
Następnym razem na bank wezmę udział!!! Trochę się zagapiłam a może się wstydziłam :-);-):-P
Hmm... hmmm... hmmm.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co myśleć. ;D
Okay, Interes podoba mi się. Chociaż temat to bardziej pasuje mi na 16letniego szczeniaka, który jest nagrzany jak piec martenowski. Wkradło się kilka literówek i przejęzyczeń. Za szybko produkujesz! Musisz ochłonąć. ;D
A co do pieca, usłyszałam kiedyś jak babcia powiedziała do dziadka: "Szykuj się na odlew, bo jestem nagrzana jak piec martenowski." Wtedy tego nie rozumiałam. Jaki odlew?! Co to ten piec?! ;D
Dziś się śmieję z napaleńców i tak do nich sama mówię ;D
Okay idę oglądać Zbuntowanego Anioła. ;D
Anonimka od golarki.
Z tym ochłonięciem będzie trudno :D.
UsuńProdukuję nowe i pewnie dziś zacznę.
Pieprza i słodzia odstawiam na jeszcze trochę, długu nie ruszę bez Agaty.
Świetna seria. Jak zwykle umiliłaś mi chwilę przerwy w pracy ;) Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że pozwoliłaś mi się stać chwilką przerwy ;-)
Usuń