Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

środa, 12 marca 2014

"Bokser-ka?"

Dziś pozwolę opisać sobie pierdołę.
Taka mała kraksa, ale rozwaliła mi pół dnia, ale wpierw wstęp...
Jestem córką byłego boksera. Byłego, bo boksował w latach młodości, później został hydraulikiem, spawaczem, murarzem, bimbrownikiem, ojcem itd.
Boksował dobrze i znany był z tego, że nikt nigdy nie przywalił mu w twarz, dzięki czemu nos miał kształtny i nosił go z dumą, nad swoim krzaczastym wąsem. Wąsa nie lubiłam, ponieważ ilekroć coś pił, wyssywał później pozostałości spomiędzy włosów.
Najgorsza była zupa pomidorowa z ryżem...
Mój tata, to temat rzeka i pewnie nie raz do niego wrócę, ale teraz do boksu wracam.
Tata był dumny, że nikt w bramie go nie zaskoczył i pomimo wielu zasadzek, które nań tam zastawiano, to on nokautował przeciwników. Po pewnym czasie, nie próbowali nawet już go sprawdzać. Zbyt wiele nosów rozkwasił w samoobronie.
Chociaż skłamałam! Dostał w twarz, ale od własnej matki, gdy ta złapała go z papierosem na ulicy. 
Tak mu lutnęła, że musiał się złapać znaku drogowego przy którym stał.
Po kimś ten cios musiał mieć w końcu.
Dodam, że w pysk za fajki zarobił w wieku dziewiętnastu lat :-).

Co ja tak o tym boksie?
Cofnę się lata wstecz.
Zawsze, gdy mnie ktoś wystraszył, lub uderzył, reagowałam agresją i działo się to bez udziału umysłu. Odruch, instynkt, nie wiem!

Gdy w pracy kumpel, dla żartu pewnie, klepnął mnie w tyłek, bo pochylałam się wyjmując coś z szafki, dostał w łeb tak mocno, że poleciał kilka metrów na ścianę. Później głupio mi było, ale od tamtej pory mogłam się wypinać, bez obawy o klapsy.

Inny kumpel chciał mi zrobić kawał i gdy pakowałam zakupy do bagażnika samochodu, a ten z włączonym silnikiem (ostatni raz tak zrobiłam) stał sobie grzecznie, czekając aż skończę załadunek, dowcipniś wsiadł cichutko za kierownicę i ruszył. Nie zastanawiałam się, tylko wskoczyłam przez bagażnik w kierunku siedzenia kierowcy. W ostatnim momencie powstrzymałam się od rękoczynów.
Stwierdził po tym wydarzeniu, że nigdy nie widział tyle agresji w kobiecych oczach.

Gdy ostatnio wypakowywałam się z zakupami z samochodu i wystawałam z auta pod domem jedynie zadkiem, moje dziecko postanowiło zrobić sobie ze mnie jaja. Dodam, że było ciemno, ja skupiona starałam się objąć kilka siatek dwiema dłońmi (to z lenistwa, nie będę przecież dylać kilka razy!) i wtedy synuś zaszedł mnie ze słowami: „Dawaj torebkę”.
Wyskoczyłam za zadkiem z samochodu i rzuciłam się na syna...
Potargałam siaty i moją nową torebkę! Synuś wystraszony uciekł do domu, a ja przez kolejną godzinę darłam się i trzaskałam garami.
Wszyscy pozamykali się w pokojach, nie chcąc zebrać odłamkowymi.

Do czego dążę opisując te napady agresji wywołanej zaskoczeniem mnie przez innych?
Do dzisiejszych wydarzeń.
Uprzedzam – błahostka i bździna, ale musiałam ją opisać.
Po co? O tym na końcu...

Jechałam dziś do pracy, podziwiając wiosenne słońce i ciepło. Byłam senna, ponieważ tak właśnie działa na mnie ta wiosna. Leniwe 110 na blacie mojej popierdółki, dodam, że na autostradzie, więc prawy pas był mój. 
Po drodze rozmowa o bardzo ciekawych sprawach z przyjaciółką (dokładnie, to o zabawkach erotycznych, w nawiązaniu do jednego z ostatnich opowiadań) i weszłam do pracy.
Ja senna, koleżanka Kasia senna, druga miała dla odmiany wiosenną głupawkę i twierdziła, że kocha wszystkich i ze wszystkimi obcymi ludźmi chce rozmawiać.
Kasia narzekała, ale się ruszała. Ja zachciałam posmakować nowego olejku do elektrycznej fajki o nazwie „Mango Tango”, więc musiałam wylać resztkę starego olejku ze zbiorniczka. Siedziałam na małym taboreciku w firmowej kuchni i starałam się odkręcić ustnik fajki. Kasia uwijała się między firmową kuchnią, a sąsiednim pomieszczeniem pełnym klientów.
Wpadłam na pomysł odkręcenia fajki zębami i to był błąd. Napiłam się starego olejku, a kto pali e-faję wie, jak taki olejek gryzie w język.
I tutaj czas się zatrzymał.
Wstałam ze stołeczka z zamiarem wyplucia piekącej śliny do otworu w zlewie, ponieważ nie cierpię śliny ściekającej po nierdzewce do odpływu powoli. Jeśli już muszę splunąć, celuję do dziury!
Chciałam to zrobić szybko, więc pochyliłam się z rozpędem i...

Na suszarce nad zlewem porozkładane były kubki, talerzyki, sztućce i inne takie. Z tych innych takich najniebezpieczniejsza okazała się nierdzewna tacka, na której zazwyczaj przenosi, lub podaje się u nas ciasto, lub kanapki. Tacka ta ma misternie wygięte brzegi, tworzące na rogach literę „U”.
Ta litera „U” wbiła się właśnie w moje czoło.
Przypieprzyłam z takim impetem, że z suszarki pospadało wszystko, a huk był taki, że do kuchni zbiegła się cała firma. Zastali mnie pochyloną pod kątem prostym, z dłońmi ściskającymi czoło i z czołem właśnie na brzegu zlewu.
I teraz zacytuję siebie, prosząc osoby wrażliwe na wulgaryzmy, by pominęły poniższą linijkę.
„Kurwa jego jebana pierdolona w dupę chuj kurwa obsrana mać!!!”

Klienci to niestety słyszeli, ale nie wiem jak zareagowali. Może rumor wywołany spadającymi do zlewu naczyniami wszystko zagłuszył. Taką mam nadzieję.
Kasiunia wpadła do kuchni i zamarła czekając, czy zemdleję, czy może oko straciłam i co się w ogóle stało!?!
Gdy pierwszy ból odpuścił, podniosłam się i wtedy Kasia dostała ataku śmiechu.
Na moje pytanie: „Co cię tak kurwa śmieszy?”
Odparła, że mam na czole dokładnie odbite „U”, po czym rżała zgięta w pół, czepiając się pobliskich mebli, dla utrzymania równowagi.
Właściwie nie było ono odbite, ale ślicznie wykrojone i okolone siwym, rozciętym mięskiem z piękną czerwienią krwi, która nie pociekła. Albo mam tak wspaniałą krzepliwość, albo wykrwawiłam się w trakcie okresu, lub po prostu na czole jest tak mało naczyń krwionośno-broczących.
Dodatkowo, gdy poprosiłam ją z zaciśniętymi zębami o plaster, ta dała mi różowy z hello kitty!

I znów wariatka dostała napadu śmiechu.
I tu udało mi się poskromić bokserski odruch, by jej nie przysolić.
Bolało, a ja byłam tak wściekła, że miałam ochotę wszystkich skopać, zjechać i skrzyczeć.
Musiałam się powstrzymać i udało mi się!
W głowie, po tym dzięciole z suszarką, kręciło mi się jeszcze z godzinę.
Teraz mam guzka i szramę, a la Urry Potter.

A teraz odpowiedź, dlaczego to opisałam!

Kaśka!
Pilnuj się!
Wiem, że to czytasz i nie znasz dnia, ani godziny, ale Cię zaskoczę i zsikasz się ze strachu!
Śmiać się z mojego bólu, bo mi się „U” odbiło na czole?!
No to ja Ci się odbiję!
Wtedy ja się będę śmiać!
Nu zaic! Nu pagadi! 
Buhahahahahaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Pozdrawiam wszystkich i ostrzegam przed pluciem do dziury :D

4 komentarze:

  1. Ale co z tym olejkiem z fajki? Przełknęłaś? :D
    Nie żebym się nabijała, czy cuś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najwyraźniej przełknęłam!
    Kurde, nie pamiętam!!!
    Dzięki za zwrócenie na ten fakt uwagi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu,mam tak samo!O dzieciństwa byłam ostro reagujaca na zaczepki słowne i cielesne.To jakiś defekt mózgu...Ostatnio po jakiejś niby merytorycznej ale burzliwej wymianie zdań z osobnikiem płci przeciwnej,pokonany ośmielił się powiedzieć "kobieta powinna otwierać usta tylko w jednym celu".Ręka była szybsza ,niż rozum i dostał z liścia.Nie uderzyłam samca od jakiś 30 lat! Oboje byliśmy zawstydzeni,ale ponieważ na mnie leci,uznał to chyba za grę wstępną i się nie obraził...
    Pozdrawiam i łączę się w bólu!
    l_b

    OdpowiedzUsuń
  4. "Lutnęłam"... :)
    i wszystko jasne - Poznań wita ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.