Dziś pozwolę opisać sobie pierdołę.
Taka mała kraksa, ale rozwaliła mi
pół dnia, ale wpierw wstęp...
Jestem córką byłego boksera. Byłego,
bo boksował w latach młodości, później został hydraulikiem,
spawaczem, murarzem, bimbrownikiem, ojcem itd.
Boksował dobrze i znany był z tego,
że nikt nigdy nie przywalił mu w twarz, dzięki czemu nos miał
kształtny i nosił go z dumą, nad swoim krzaczastym wąsem. Wąsa
nie lubiłam, ponieważ ilekroć coś pił, wyssywał później
pozostałości spomiędzy włosów.
Najgorsza była zupa pomidorowa z ryżem...
Najgorsza była zupa pomidorowa z ryżem...
Mój tata, to temat rzeka i pewnie nie
raz do niego wrócę, ale teraz do boksu wracam.
Tata był dumny, że nikt w bramie go
nie zaskoczył i pomimo wielu zasadzek, które nań tam zastawiano,
to on nokautował przeciwników. Po pewnym czasie, nie próbowali
nawet już go sprawdzać. Zbyt wiele nosów rozkwasił w samoobronie.
Chociaż skłamałam! Dostał w twarz,
ale od własnej matki, gdy ta złapała go z papierosem na ulicy.
Tak
mu lutnęła, że musiał się złapać znaku drogowego przy którym
stał.
Po kimś ten cios musiał mieć w
końcu.
Dodam, że w pysk za fajki zarobił w
wieku dziewiętnastu lat :-).
Co ja tak o tym boksie?
Cofnę się lata wstecz.
Zawsze, gdy mnie ktoś wystraszył, lub
uderzył, reagowałam agresją i działo się to bez udziału umysłu.
Odruch, instynkt, nie wiem!
Gdy w pracy kumpel, dla żartu pewnie,
klepnął mnie w tyłek, bo pochylałam się wyjmując coś z szafki,
dostał w łeb tak mocno, że poleciał kilka metrów na ścianę.
Później głupio mi było, ale od tamtej pory mogłam się wypinać,
bez obawy o klapsy.
Inny kumpel chciał mi zrobić
kawał i gdy pakowałam zakupy do bagażnika samochodu, a ten z
włączonym silnikiem (ostatni raz tak zrobiłam) stał sobie
grzecznie, czekając aż skończę załadunek, dowcipniś wsiadł
cichutko za kierownicę i ruszył. Nie zastanawiałam się, tylko
wskoczyłam przez bagażnik w kierunku siedzenia kierowcy. W ostatnim
momencie powstrzymałam się od rękoczynów.
Stwierdził po tym wydarzeniu, że nigdy nie widział tyle agresji w kobiecych oczach.
Stwierdził po tym wydarzeniu, że nigdy nie widział tyle agresji w kobiecych oczach.
Gdy ostatnio wypakowywałam się z
zakupami z samochodu i wystawałam z auta pod domem jedynie zadkiem,
moje dziecko postanowiło zrobić sobie ze mnie jaja. Dodam, że było
ciemno, ja skupiona starałam się objąć kilka siatek dwiema dłońmi
(to z lenistwa, nie będę przecież dylać kilka razy!) i wtedy
synuś zaszedł mnie ze słowami: „Dawaj torebkę”.
Wyskoczyłam za zadkiem z samochodu i
rzuciłam się na syna...
Potargałam siaty i moją nową
torebkę! Synuś wystraszony uciekł do domu, a ja przez kolejną
godzinę darłam się i trzaskałam garami.
Wszyscy pozamykali się w pokojach, nie chcąc zebrać odłamkowymi.
Wszyscy pozamykali się w pokojach, nie chcąc zebrać odłamkowymi.
Do czego dążę opisując te napady
agresji wywołanej zaskoczeniem mnie przez innych?
Do dzisiejszych wydarzeń.
Uprzedzam – błahostka i bździna,
ale musiałam ją opisać.
Po co? O tym na końcu...
Jechałam dziś do pracy, podziwiając wiosenne
słońce i ciepło. Byłam senna, ponieważ tak właśnie działa na
mnie ta wiosna. Leniwe 110 na blacie mojej popierdółki, dodam, że
na autostradzie, więc prawy pas był mój.
Po drodze rozmowa o
bardzo ciekawych sprawach z przyjaciółką (dokładnie, to o
zabawkach erotycznych, w nawiązaniu do jednego z ostatnich
opowiadań) i weszłam do pracy.
Ja senna, koleżanka Kasia senna, druga miała
dla odmiany wiosenną głupawkę i twierdziła, że kocha wszystkich
i ze wszystkimi obcymi ludźmi chce rozmawiać.
Kasia narzekała, ale się ruszała. Ja
zachciałam posmakować nowego olejku do elektrycznej fajki o nazwie
„Mango Tango”, więc musiałam wylać resztkę starego olejku ze
zbiorniczka. Siedziałam na małym taboreciku w firmowej kuchni i
starałam się odkręcić ustnik fajki. Kasia uwijała się między
firmową kuchnią, a sąsiednim pomieszczeniem pełnym klientów.
Wpadłam na pomysł odkręcenia fajki
zębami i to był błąd. Napiłam się starego olejku, a kto pali
e-faję wie, jak taki olejek gryzie w język.
I tutaj czas się zatrzymał.
Wstałam ze stołeczka z zamiarem
wyplucia piekącej śliny do otworu w zlewie, ponieważ nie cierpię
śliny ściekającej po nierdzewce do odpływu powoli. Jeśli już muszę splunąć,
celuję do dziury!
Chciałam to zrobić szybko, więc
pochyliłam się z rozpędem i...
Na suszarce nad zlewem porozkładane
były kubki, talerzyki, sztućce i inne takie. Z tych innych takich
najniebezpieczniejsza okazała się nierdzewna tacka, na której
zazwyczaj przenosi, lub podaje się u nas ciasto, lub kanapki. Tacka
ta ma misternie wygięte brzegi, tworzące na rogach literę „U”.
Ta litera „U” wbiła się właśnie
w moje czoło.
Przypieprzyłam z takim impetem, że z
suszarki pospadało wszystko, a huk był taki, że do kuchni zbiegła
się cała firma. Zastali mnie pochyloną pod kątem prostym, z
dłońmi ściskającymi czoło i z czołem właśnie na brzegu zlewu.
I teraz zacytuję siebie, prosząc
osoby wrażliwe na wulgaryzmy, by pominęły poniższą linijkę.
„Kurwa jego jebana pierdolona w dupę
chuj kurwa obsrana mać!!!”
Klienci to niestety słyszeli, ale nie
wiem jak zareagowali. Może rumor wywołany spadającymi do zlewu
naczyniami wszystko zagłuszył. Taką mam nadzieję.
Kasiunia wpadła do kuchni i zamarła
czekając, czy zemdleję, czy może oko straciłam i co się w ogóle
stało!?!
Gdy pierwszy ból odpuścił,
podniosłam się i wtedy Kasia dostała ataku śmiechu.
Na moje pytanie: „Co cię tak kurwa
śmieszy?”
Odparła, że mam na czole dokładnie
odbite „U”, po czym rżała zgięta w pół, czepiając się pobliskich mebli, dla utrzymania równowagi.
Właściwie nie było ono odbite, ale
ślicznie wykrojone i okolone siwym, rozciętym mięskiem z piękną
czerwienią krwi, która nie pociekła. Albo mam tak wspaniałą
krzepliwość, albo wykrwawiłam się w trakcie okresu, lub po prostu
na czole jest tak mało naczyń krwionośno-broczących.
Dodatkowo, gdy poprosiłam ją z
zaciśniętymi zębami o plaster, ta dała mi różowy z hello kitty!
I znów wariatka dostała napadu
śmiechu.
I tu udało mi się poskromić
bokserski odruch, by jej nie przysolić.
Bolało, a ja byłam tak wściekła, że
miałam ochotę wszystkich skopać, zjechać i skrzyczeć.
Musiałam się powstrzymać i udało mi
się!
W głowie, po tym dzięciole z
suszarką, kręciło mi się jeszcze z godzinę.
Teraz mam guzka i szramę, a la Urry
Potter.
A teraz odpowiedź, dlaczego to
opisałam!
Kaśka!
Pilnuj się!
Wiem, że to czytasz i nie znasz
dnia, ani godziny, ale Cię zaskoczę i zsikasz się ze strachu!
Śmiać się z mojego bólu, bo mi
się „U” odbiło na czole?!
No to ja Ci się odbiję!
Wtedy ja się będę śmiać!
Nu zaic! Nu pagadi!
Buhahahahahaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam
wszystkich i ostrzegam przed pluciem do dziury :D
Ale co z tym olejkiem z fajki? Przełknęłaś? :D
OdpowiedzUsuńNie żebym się nabijała, czy cuś ;)
Najwyraźniej przełknęłam!
OdpowiedzUsuńKurde, nie pamiętam!!!
Dzięki za zwrócenie na ten fakt uwagi :D
Jezu,mam tak samo!O dzieciństwa byłam ostro reagujaca na zaczepki słowne i cielesne.To jakiś defekt mózgu...Ostatnio po jakiejś niby merytorycznej ale burzliwej wymianie zdań z osobnikiem płci przeciwnej,pokonany ośmielił się powiedzieć "kobieta powinna otwierać usta tylko w jednym celu".Ręka była szybsza ,niż rozum i dostał z liścia.Nie uderzyłam samca od jakiś 30 lat! Oboje byliśmy zawstydzeni,ale ponieważ na mnie leci,uznał to chyba za grę wstępną i się nie obraził...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i łączę się w bólu!
l_b
"Lutnęłam"... :)
OdpowiedzUsuńi wszystko jasne - Poznań wita ;)