Musiała przejść się, ochłonąć. Właśnie jej życie stanęło na głowie, ona stała na głowie i jeśli nie stanie na rzęsach, to wyląduje w małym pokoiku w rodzinnym domu zhańbiona i okryta całunem wstydu.
Mąż alkoholik i hazardzista?
Jak mogła tego nie widzieć?! Jak mogła związać się z tym
człowiekiem…
W głębi duszy wiedziała dlaczego dokonała takich właśnie wyborów.
Taką ją widziano, więc taka była.
Cholerny świat, idiotka skończona, żyła dla innych
przeglądając się w ich oczach.
Rodziny, kolegów, pracodawcy i w końcu Zbyszka.
Idiotka…
Szła, dając rozmazać deszczowi makijaż, wyprostować włosy
i przemoczyć ubranie. Nie płakała, deszcz to za nią zrobił. Cóż za ironicznie
dopasowana do jej stanu duszy pogoda.
Szła podsumowując.
Znała historie alkoholików z rodzinnych powikłań.
Wiedziała, że człowiek tak uzależniony nie wyjdzie z nałogu wspierany tylko przez
rodzinę. Potrzeba do tego jego woli, lekarzy i na końcu najbliższych. Zbyszek
nie akceptował jeszcze faktu nałogu, innych o to obwiniał, to jeden z wczesnych
objawów.
Pije bo…
Pije przez…
Czy go kocha?
Nie kochała tak naprawdę nigdy, był
cieplutki i bezpieczny, więc się w niego opatuliła i tak trwała. Ten zarzut zabolał
najbardziej, ale miał rację. Nie gotowała mu obiadów, bo nie czuła chęci
dogadzania mu, w seksie dogadzała sobie nim.
Nie da sobie wpisać w mózg, że to jej wina. Takie
zachowanie jest typowe dla osób współuzależnionych, nie dla niej!
Nie zarabiała
kroci? To prawda, ale żaden lekarz przez dwanaście lat od rozpoczęcia studiów nie
ma na to praktycznie szans. Ona kiedyś będzie, ale długa przed nią jeszcze
droga. Nie zamierza swojej pasji porzucić dla męża alkoholika, który tak
naprawdę nie kochał jej. Była ładna, była mądra, pasowała do jego kariery. Dał
się pożreć demonom uzależnień. Ona musi iść na przód.
Tylko co z mieszkaniem?
Jak spojrzy rodzicom w oczy? Przeznaczyli na nie swoje
oszczędności dla lepszego życia córki.
Szła, a w jej głowie trwała burza. W końcu zatrzymała się
przed metalowo szklana budowlą. Siedziba firmy stworzonej przez Tomasza.
Podświadomość dążyła do konfrontacji z rzeczywistością, kazała się Agacie z
sobą zmierzyć.
Agata nie cofała się nigdy przed wyzwaniami, teraz też tego nie
zrobi.
Stała, patrząc w szklane oko kamery nad wejściem i…
weszła do środka.
W recepcji pokierowano ją na najwyższe piętro, obrzucając
przemoczoną sylwetkę oburzonym wzrokiem.
Najchętniej wyrzucono by ją za próg, by nie kapała na lśniącą posadzkę. Na szczęście nie mieli takiej władzy, kazano im ją wpuścić. Dostała magnetyczną kartę do windy.
Najchętniej wyrzucono by ją za próg, by nie kapała na lśniącą posadzkę. Na szczęście nie mieli takiej władzy, kazano im ją wpuścić. Dostała magnetyczną kartę do windy.
Wsiadła więc i bez jednej myśli w głowie wcisnęła
przycisk najwyższego piętra.
Nie patrzyła przez szklaną ścianę windy, kręciło jej się
od tego w głowie. Liczyła piętra, wraz ze zmieniającymi się na wyświetlaczu
cyframi.
Drzwi z cichym szelestem otworzyły się, atakując ją przedziwną mieszanką zapachów. Piżmo, kawa, wiśnie i pomruk spokojnego jazzu w tle. Nie tego się spodziewała. Czuła się, jakby przeniesiona do innej krainy. I jeszcze to ciepłe, spokojne światło.
Drzwi z cichym szelestem otworzyły się, atakując ją przedziwną mieszanką zapachów. Piżmo, kawa, wiśnie i pomruk spokojnego jazzu w tle. Nie tego się spodziewała. Czuła się, jakby przeniesiona do innej krainy. I jeszcze to ciepłe, spokojne światło.
Przekroczyła niepewnie próg windy, rozglądając się na
boki. Tak inaczej tutaj było.
Oczekiwała chłodu aluminium, bieli ścian i zimnego
światła, tymczasem weszła do mieszkania! Tak tutaj było, jak w mieszkaniu!
Malowidła na ścianach buchające kolorami, półki z figurkami, zdjęciami i czymś,
co przypominało kawałki ususzonych roślin, a może to drewno?
Agata była tak oszołomiona, że szła wzdłuż ściany, wzdłuż
półek i oglądała wszystko po kolei. Zdjęcia Tomka w przeróżnych
okolicznościach. Na żadnym nie było dziewczyny, z którą przyszedł na spotkanie
z nią i Zbyszkiem. Dotknęła rogu, który leżał na jakiejś podpórce. Róg się
przechylił i spadłby, gdyby nie wyostrzony pracą w gabinecie pediatrycznym
refleks Agaty. Złapała go w locie. Zaśmiała się i odłożyła trofeum na miejsce.
- Znalazłem go. – Usłyszała za plecami głos. – To tak,
żebyś nie myślała o mnie jak o kłusowniku, czy zdobywcy trofeów, by je później na
półce wystawić.
Odwróciła się, napotykając wzrok Tomka. Był zdenerwowany.
Zawsze wyczuwała nastroje innych, miała jeden zmysł więcej, przydawało się to w
szczególności w pracy z dziećmi i ich zdenerwowanymi rodzicami. Tomasz
uśmiechał się serdecznie, ale w oczach dostrzegła niepewność. Skąd ona?! To ja
powinnam być zdenerwowana, zestresowana, pomyślała, nie on!
- Witaj Tomku. – Zdała sobie właśnie sprawę, jak żałośnie
musi wyglądać po wędrówce w deszczu. – Dostałam to. – Podała mu przemoczony
dokument, na mocy którego miała stracić mieszkanie i dumę, jako dziecko swoich
rodziców. – Jakoś to muszę rozwiązać. Porozmawiajmy. – Poprosiła.
- Dobrze. – Przytaknął. – Najpierw weź prysznic i
przebierz się w coś suchego.
- Nic mi nie będzie! – Obruszyła się, czując odruch
obronny przeciw narzucaniu jej cudzej woli.
- Dobrze. – W oczach Tomasza błysnęła wesoła iskierka. –
W takim razie nie siadaj na kanapie, przemoczysz ją.
- Idź pod prysznic. – Uśmiechnął się , widząc jej
oburzenie. – Jak ci zacznie kapać z nosa, będę musiał sprzątaczkę wezwać. Poza
tym zdaje się leczysz, nie zarażasz. Tam jest łazienka. – Wskazał
dłonią.
Agata zacisnęła zęby, aby nic głupiego nie odpowiedzieć i
poszła we wskazanym kierunku.
Łazienka znów ją zaskoczyła. Bez przepychu, ale z gustem.
Drewniana podłoga, wanna, prysznic, duża umywalka, dużo zieleni roślin i
ogromne okno z widokiem na deszczowe miasto. To okno ją zaczarowało, a muzyka
sącząca się cicho ze sprytnie ukrytych głośników uspokajała.
Czym ja się denerwuję? Muszę się z nim jakoś dogadać,
ustalić plan spłaty długu. Sto lat powinno wystarczyć, myślała zdejmując z
siebie przemoczone ciuchy.
Szybki prysznic, otulenie się wielkim, miękkim ręcznikiem
i co dalej? Ma założyć mokre ciuchy na siebie?
Stukanie w drzwi wyrwało ją z zadumy nad tym
egzystencjonalnym problemem.
- Daj ubranie. – To był głos Tomka. – Wypierze się i
wysuszy w godzinę. Szlafrok jest w szafie.
- W jakiej szafie? – Rozglądała się po prawie pustym
pomieszczeniu. – Tutaj nie ma szaf!
- Obok lustra, po prawej stronie naciśnij. – Znów Tomasz.
Idiotkę ze mnie robi?!
Nacisnęła na ścianę, a ta odskoczyła ukazując półki, a na
nich ręczniki i schludnie złożone szlafroki.
Nałożyła jeden na siebie i z dumnie uniesioną głową
wyszła z łazienki. Podała mu zwinięte ubrania.
Dopiero, gdy je przejął przypomniała sobie o bieliźnie,
jej nie powinna dawać. Idiotka!
- Zaczekaj proszę w pokoju. – Wskazał brodą drzwi. –
Usiądź przy kominku i się rozgrzej, przyniosę ci cos do picia.
Znów chciała zaprotestować, bo Agata zawsze tak miała.
Pierwszą reakcją na propozycje innych, było ich odrzucenie. Zawsze musiała
chcieć inaczej. Nawet, gdy była z grupą znajomych na wypadzie w góry, czy z
babską paczką na wsi. Gdy szły na spacer, czy po wino do wsi, Agatka nie szła z
grupą. Ona szła pół kilometra przed.
Dlaczego? A dlaczego nie? Tak miała.
Dlaczego? A dlaczego nie? Tak miała.
Gdy jej psiapsiółki, upalone trawką obżerały się chipsami
z nutellą i zagryzały kiełbaskami pieczonymi na patykach w kominku, ona jadła
jabłka i się nimi delektowała. Śmiały się z niej, ona z siebie też. Były w takim
stanie, w jakim śmiejesz się z szeleszczącego papieru śniadaniowego.
W salonie znów zdębiała po przekroczeniu drzwi. Kominek
zwisał z sufitu, takie jajo z dziurą, w której płonie ogień. Naokoło kominka, z
dziurą pod nim leżał dywan. Ale jaki dywan! Taki, na który chcesz się rzucić i
w nim wytarzać!
Długi na kilkanaście centymetrów włos w białym kolorze.
Długi na kilkanaście centymetrów włos w białym kolorze.
Usiadła na białym fotelu i czekała.
Tomasz wkładał mokre ciuchy do pralko suszarki zawisając w myślopróżni
z jej figami w dłoniach.
Nie zrobi tego!
Zrobił, wtulił w nos w kawałek materiału i zaciągnął się
zapachem
Cóż za kobiecy aromat. Poczuł momentalną reakcję
organizmu. Sprzężenie serca, lędźwi i wyobraźni.
Zrobi to! Nie zawaha się, bo nigdy się nie wahał.
Może być rękawem do wypłakania się Agaty i jej kołem
ratunkowym, ale pierdoli taki układ.
Zawsze miał odwagę w życiu i jednego czego nie potrafił
przeboleć, to że nie dojechał na spotkanie klasowe, na którym zaczęła się
wspólna przyszłość Agaty i Zbyszka. Czuł, że powinien był tam być, ale olał
przeczucie.
Zrobił to po raz ostatni tamtego dnia właśnie.
Zrobił to po raz ostatni tamtego dnia właśnie.
Teraz się nie zawaha.
Nie ma mowy!
Agata rozglądała się po pomieszczeniu szukając telewizora.
Nie było go tutaj. Może ma osobne pomieszczenie telewizyjne? Jedna ze ścian
była całkowicie przeszklona, tworząc ogromne okno. Na ścianach wisiały obrazy,
w większości przedstawiające twarze ludzi. Wszystkie pogodne, czy raczej spokojne.
W rogu, na puchatym dywanie stało ogromne biurko i wygodny fotel. Obok stała
pękata lampa na wysięgniku.
- Jak się czujesz? – Usłyszała zza pleców. – Napij się
tego.
Podał jej szklankę napełnioną bursztynowym płynem.
Powąchała, zapiekło już w nozdrzach. Pociągnęła spory łyk, zapłonęło w ustach,
ogrzewając przełyk i płynąc dalej, niosąc rozluźnienie. Skrzywiła się
odruchowo, ale wzięła kolejny łyk.
- Jest, jak jest. – Spojrzała na Tomka. – Dlaczego dałeś
mu pieniądze?! - Zaatakowała go bez
wstępu.
Tomasz usiadł na podłodze u jej stóp.
- Kłamał mówiąc, że macie kłopoty finansowe i musi
ratować wasze mieszkanie.
- Moje mieszkanie – sprostowała. – Chociaż przez wspólnotę
majątkową jest wspólne. – Zapatrzyła się w szklankę. – Nie musiał ratować
mieszkania, on je przepił i przegrał. Twoje pieniądze również.
- Co chcesz teraz zrobić? – Starał się nie spoglądać na
jej gołe stopy, których palce, najwyraźniej nieświadomie zaciskała na włosiu kosmatego
dywanu.
Zawsze miał jazdę na piękno kobiecych stóp, a te były
wyjątkowo piękne.
- Spłacę cię. – Patrzyła mu odważnie w oczy, zawsze była
odważna.
- Nie musisz. – Powiedział bardzo cicho.
- Co przez to rozumiesz? – ostawiła szklankę na stolik
obok fotela.
- Powiem wprost. – Wyprostował plecy. – Jestem samotnym facetem.
Bardzo samotnym. – Uniósł brwi. – Nie każę ci ze mną sypiać, proszę byś była ze
mną jak żona.
- Co takiego? – Mało bystre pytanie, jedyne na co ją było
w tej chwili stać.

Ja chyba oszaleje
OdpowiedzUsuńOstrzegam, że to nie Harlequin (tak się to pisze?)
OdpowiedzUsuńTo historyja prawdziwa i nie będzie tutaj fontanny napełnionej szampanem, płatków róż na prześcieradle i innych filmowych bzdetów! Żadnego Greya i dolarów do wycierania tyłka po kupie.
Ale będzie...
Haha xd 'byś była ze mną jak żona' - boskie :D
OdpowiedzUsuńMika, nie jestem pewna, czy gdzieś to przeoczyłam, czy rzeczywiście nam nie wytłumaczyłaś - ale co, kurczę, znaczą te gwiazdki przy tytułach? :3
Mad.
Kiedy kolejna czesc? Super!
OdpowiedzUsuńJak nie Harlekin,jak rzuciłaś"całun wstydu",no ja cię proszę...!I to przedostatnie zdanie...
OdpowiedzUsuńCałun zmienię, ale o co kupa mać chodzi z ostatnim zdaniem? Nie jarzę...
Usuńo co chodzi z tymi gwiazdkami ??
OdpowiedzUsuńTo stopień erotyzmu tekstu.Polecam czytanie wstępów od autorki. ;)
OdpowiedzUsuń