Za świętami nie przepadam, więc nie będę się nad nimi rozwodzić.
Ze wszystkich stron bombardują nas życzeniami, więc darujcie, ja odpuszczam :D.
ps. Nie przejedzcie się. Więcej seksu!
Amonaria bardzo
szybko uporała się ze wszystkimi siostrzyczkami, pozostawiając za
sobą drogę usianą wyssanymi truchłami z twarzami zastygłymi w
przerażeniu. Brutalny to był sposób na zadanie śmierci. Jeszcze
dużo wody upłynie, nim nauczy się jak żywić się na człowieku
nie zabijając, a gdy już będzie musiała zabić, jak dać przy tym
tyle rozkoszy, by karmidełko nie zauważyło umierania.
Po wysuszeniu z
wyjątkowo smacznej krwi całego zakonu, Amonaria zjechała prostą,
drewnianą windą na dół góry i pognała w zapadającą ciemność,
zapewne by polować dalej. Zjechałem ową windą wraz z nią, lecz
nie reagowała na moje towarzystwo, zawładnął nią głód nie do
okiełznania.
Stała naprzeciw
mnie w ciasnej klatce, którą trzęsło, gdy ta powoli sunęła w
dół i patrzyła przeze mnie w dal. Jakby mnie tam nie było.
Rozumiałem ten stan. Jeszcze długo najsilniejszymi reakcjami będą
te, wywołane zapachem krwi. Inne na razie pozostaną w uśpieniu,
przerobiłem to sam. Najgorszym jest to, że Amonaria zaczęła
konsumpcję od najlepszej jakościowo krwi. To tak, jakby degustować
wina, poczynając od wyszukanych roczników, by skończyć na
sikaczach.
Ja w sikaczach gustowałem kilkadziesiąt lat, by w końcu trafić na taką czystość, zbrukać ją i przemienić. Pewnie dlatego, że nurzałem się głównie w rynsztokowcach i ich okolicach.
Ja w sikaczach gustowałem kilkadziesiąt lat, by w końcu trafić na taką czystość, zbrukać ją i przemienić. Pewnie dlatego, że nurzałem się głównie w rynsztokowcach i ich okolicach.
Nasze drogi się
rozeszły, lecz miałem przeczucie, że spotkamy się jeszcze. W
końcu niechcący uczyniłem ją swoją rodziną, dałem własną
krew. Czy dożyje ona kolejnego spotkania ze mną, nie wiedziałem.
Większość świeżaków ginęła wkrótce po przemianie i jak to
inne wampiry mówiły, działo się tak przez to, że nie potrafili
okiełznać żądz, pić w ukryciu i nie zachowywali ostrożności.
To, że Amonaria
zjechała windą, miast zejść po skale w dół oznaczało, że nie
miała świadomości posiadanych umiejętności. Na ich odkrycie
przyjdzie czas, jeśli oczywiście nie skończy wcześniej nadziana
na srebrne widły, lub inny wynalazek łowców wampirów.
- Witaj przystojny młodzieńcze. -
Opasła matrona oparła się o brudny, karczmiany stół, pozwalając
obwisłym piersiom, wciśniętym w przybrudzony stanik bluzki trząść
się galaretowato przed mą twarzą.- Życzysz sobie coś?
Obleśny uśmiech, udekorowany
brakami w uzębieniu sugerował harce z jej nalanym ciałem.
Podziękowałem i odmówiłem, zamawiając dzban wina. Nie miałem
zamiaru wypijać tych sików. Szukałem jedynie ofiar, krwiopoju,
lecz zapłaciłem za śmierdzący, sfermentowany płyn, by mieć
pretekst do posiedzenia i wypatrzenia karmidełka. Wino śmierdziało
szczynami i starymi szmatami, podobnie jak wszystko wokół.
Posiadanie tak wrażliwego węchu i odbieranie zapachów otoczenia, w
szczególności tak ohydnych, było torturą samą w sobie.
Wytrzymałem jednak, wypatrzyłem osobniczkę płci żeńskiej,
wyglądającą na niezbyt zużytą jednostkę.
To była pierwsza pułapka, z której
cudem wręcz uszedłem z życiem. Nie potrafiłem w tamtym czasie
wpływać ludziom na pamięć, wymazywać wspomnień i ta niewiedza
uśmierciłaby mnie zapewne, gdyby nie inny, bardziej doświadczony
wampir. Właściwie wampirzyca.
Ciemny zaułek w dróżce przy
karczmie i obeszczane ściany budynku. Jakaś para miętoląca się w
ciemnościach, ciche pomruki zadowolonego samca i zbereźny śmiech
kobiety, oferującej dostęp do swych zaniedbanych otworów w ciele,
temu niedomytemu mężczyźnie. Znów atak smrodu i płynów
wydzielanych przez ciała pod wpływem podniecenia.
Prowadziłem w miarę schludną
dziewczynę w najciemniejsze miejsce uliczki, w nadziei na żer.
Posilić się i uciec, taki miałem plan. Napierałem na wątłe
ciało dziewczyny, niepostrzeżenie prowadząc ją ku wejściu
kuchennemu, całkowicie okrytemu ciemnością pochmurnej nocy.
Słyszałem jej krew, wyczuwałem ten aromat przebijający się przez
odór niedomytej skóry, tłustych włosów. Pragnąłem go i byłem
coraz bliżej. Jak szum, brzmiał w moich uszach dźwięk
przeciskającej się przez tętnicę szyjną przepychanej nader
pobudzonym sercem krwi. Zęby swędziały, usta same odnajdywały
drogę ku delikatnej szyi i gdy zaledwie centymetry dzieliły me
wargi od upragnionego celu, dojmujący ból sparaliżował mnie i
unieruchomił. To był kawałek srebrnego metalu, wbijającego się
powoli w szyję. Nie mógł mi zrobić zbyt wiele złego, pod
warunkiem, że za chwilę straci kontakt z ciałem i pozwoli się
zregenerować.
- I co teraz powiesz ścierwo?
To był czyjś syczący głos,
dobiegający zza pleców.
- Myślałeś, że tak po prostu
zeżresz sobie kogoś z naszych ty diabli pomiocie?!
Nie ruszałem się, by nie
prowokować napastnika.
- Odetnij mu ten parszywy łeb!
Ten głos należał do innego
osobnika płci męskiej i był równie natarczywy i zawzięty.
Robiło się niebezpiecznie. Nie
miałem planu awaryjnego, gdyż nigdy dotąd go nie potrzebowałem.
Dawcy dawali, ja brałem i znikałem z ich marnego życia. Teraz
zrobiło się groźnie.
- Boisz się krwiopijco? - Cichy
głos napawał przerażeniem, unieruchomił metalem w szyi. -
Będziesz błagał o litość, jak inni?
- Nie będzie.- To był kobiecy,
spokojnie brzmiący tembr.
Chwilę później ostrze straciło
kontakt z moim ciałem, napastnik poleciał z impetem w tył i
zapadła cisza, przerywana jedynie odgłosami pieprzącej się opodal
pary i łomotaniem serca dziewczyny, którą miałem zamiar posilić
się dzisiaj.
- Idziesz ze mną. - Stanowczy
kobiecy głos, chrupot łamanego karku drugiego oprawcy i cisza,
zakłócana przerażonym oddechem dziewczyny przede mną.
- Ty zapomnisz wszystko, co się
tutaj wydarzyło.
Nad moim ramieniem pochylała się
kobieta oszałamiającej urody, wbijająca wzrok w spanikowaną
dziewczynę. Oddech tej drugiej spowolnił, zamrugała oczami, jak
gdyby przebudziła się z głębokiego snu i uspokoiła się.
- Teraz pójdziesz do gospody i
będziesz gziła się ze wszystkimi chętnymi chłopami –
nakazywała obca. - Jesteś bardzo podniecona i pragniesz jedynie
porządnego chędożenia.
- Tak pani – szepnęła dziewczyna
i przecisnęła się między mną, a murem, podążając z powrotem
do gospody.
Odprowadziłem ją zdumionym
spojrzeniem, nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło.
- Co to było? - Przeskakiwałem
wzrokiem ze spokojnie idącej dziewczyny, na kopulującą parkę i
nieznajomą.
- Uratowałam ci życie i jeśli
ciekaw jesteś nowych umiejętności, to chodź ze mną – odparła
i odwróciła się, a ja party ciekawością, ruszyłem za nią.
Opodal karczmy zaparkowany był jej
powóz zaprzężony w dwa konie i do tego wsiadła, zostawiając
uchylone zapraszająco drzwiczki. Wsiadłem, zamknąłem je za sobą
i ruszyliśmy.
Droga upłynęła w milczeniu.
Posiadłość przywitała nas
skrzypieniem stalowej bramy i wysokim na kilkanaście stóp murem.
Sam budynek choć spory i ponury,
niezaprzeczalnie wskazywał na wysoki status społeczny właścicieli.
- Jesteśmy – rzuciła krótko i
pozwoliła podać sobie usłużne ramię służącemu, który wyszedł
nam na powitanie.- Zapraszam.
Poszedłem za nią, przyglądając
się z ciekawością wnętrzu budowli.
W środku pierwsze wrażenie
było powalające. Białe, marmurowe schody wiodące na piętro i
łukami rozchodzące się w dwu kierunkach. Ogromne, kryształowe
żyrandole, rzucające mieniące się światło, powielonych
odblasków płomyków lamp oliwnych i barwne obrazy pokrywające
ściany. A przede wszystkim przestrzeń i korytarze odbijające w dwu
kierunkach od holu.
Kobieta z uśmiechem przyglądała
się mojemu oszołomieniu, czekając by moje zachłyśnięcie
przepychem tego miejsca opadło.
- Chodźmy na górę. - Wskazała
schody, które dla mnie były dziełem sztuki.
Biel kamienia i masywność
konstrukcji, połączona z drewnianą, kręta i błyszczącą
poręczą.
Szedłem za tą kobietą, sunąc palcami po
idealnie gładkim drewnie i prawie bezgłośnie stąpając po
stopniach z kamienia, który był tak bardzo stary. Wiele starszy niż
ja.
- Chcę ci kogoś przedstawić. -
Kobieta odwróciła się, zatrzymując przed ogromnymi drzwiami i
naparła na jedno z jego skrzydeł. - Talusie, poznaj tego oto
młodzieńca – rzekła głośno, wchodząc do pomieszczenia.
Ogromny, jasny salon. Wiele ciemnych
okien i jasność świateł lamp, a pośród nich wysoki mężczyzna,
stojący nieruchomo.
- Mam na imię Antonii i wdzięcznym
za zaproszenie. - Pokłoniłem się nisko. -Ta pani uratowała mi
życie, za co jestem wdzięczny. Dziękuję pani. - Tym razem
ukłoniłem się w jej kierunku.
- Przyprowadziłaś kolejną sierotkę
do naszego stadka Taido? - Nieznajomy splótł palce na wysokości
piersi, nie odrywając ode mnie wzroku.- Niech zgadnę. Miał umrzeć,
lecz go uratowałaś, jak to masz w zwyczaju droga moja.
- Tak właśnie było Talusie –
radośnie odparła moja wybawczyni. - Ktoś chciał mu uciąć głowę,
lecz temu zapobiegłam.
- I chcesz go teraz zawłaszczyć dla
własnej rozrywki? - Wciąż wbijał we mnie nieprzenikliwość swych
czarnych oczu. - Odmiany ci potrzeba?
- Nie, mój drogi – zaprzeczyła. -
Pokażę mu kilka sztuczek, które pomogą mu przetrwać zakończenie
okresu przemiany i pozwolę odejść bogatszemu o bezcenną wiedzę.
Patrzyła na mnie ciepło i
szczerze. Nie wątpiłem w jej dobre zamiary, nie chciała mojej
krzywdy.
- Dobrze więc Taido. - Mężczyzna
usiadł dostojnie na białej kanapie. - Będzie, jak zechcesz
kochana. Masz nowego podopiecznego i ciesz
się nim moja droga.
Nie rozumiałem wtedy jego słów,
dane mi było pojąć je dopiero po wielu latach.
Wtedy spotkało
mnie szczęście bycia wybawionym, by w efekcie uczyć
się wampirzych umiejętności. Umiejętności, które miały mi pozwolić
cieszyć się życiem, jakie by ono żywe nie było.
- Drogi mój, nim odpoczniesz w
samotności, chce dać ci pierwszą lekcję. - Twarz Taidy
spoważniała. - Czy chcesz żyć spokojnie, majętnie i nie martwić
się o własną głowę i zaspokojenie potrzeb?
- Oczywiście pani – wykrztusiłem
zaskoczony jej rzeczowością. - Takie mam właśnie pragnienie i
ciągłe zmartwienie.
- Tak więc słuchaj. - Usiadła na
wygodnym, bogato zdobionym fotelu dłonią wskazując bliźniaczy
mebel.- Najważniejszą umiejętnością dla przetrwania jest ta,
którą dane było ci dziś zobaczyć. Jej użyłam, kontrolując
śmiertelników i tej nauczę cię w pierwszej kolejności.
- Mówisz pani o zapomnieniu, w
którym dzięki twym słowom znalazła się dziewczyna? - Musiałem
się upewnić.
- Dokładnie o tym. - Uśmiechnęła
się, pochylając ku mnie. - Nauczę cię, jak pożywić się na
człowieku i nie pozostawić w jego pamięci wspomnień o tym
wydarzeniu. Chcesz tego?
- Bardzo chcę, pani. - Również
pochyliłem się ku niej. - Nie wiedziałem, że takie sprawy są
możliwe.
- Jest ich wiele więcej i jeśliś
skory do nauki, zapoznam cię ze wszystkimi.
W jej oczach widziałem podniecenie
i radość promotorki.
Napatoczyłem się ja, zielony i
niewiele wiedzący, młody wampir. Ona, jak matka, którą być nie
mogła chciała uczyć, pokazywać świat młodziakowi, którym wtedy
byłem.
Ja pragnąłem się uczyć tym
bardziej, że widziałem popis jej umiejętności tam, pod karczmą,
przy parze doznającej rozkoszy fizycznej mimo śmierci, która w dwu
ciałach miała miejsce obok. Śmierci, którą wymazała z pamięci
dziewczyny, mojego niedoszłego poidełka.
Zapiekło mnie na to wspomnienie w
gardle, byłem głodny, dawno nie posilałem się na człowieku.
- Zacznijmy od razu. - Wstała i
ruszyła ku drzwiom. - Jesteś spragniony, a wtedy nauka jest
najefektywniejsza.
Zniknęła za drzwiami, ja
przyjrzałem się jej towarzyszowi, który w niezmienionej pozie
trwał na sofie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Czymś ją musiałeś ująć
młodzieńcze i patrząc na ciebie dłużej, widzę to coś i
doceniam – rzekł patrząc mi w oczy. - Jesteś świeży i
niewinny. Dziecko w dorosłym ciele, nieświadome własnych pragnień
i piękna i to w tobie świeci jasnym płomieniem.
- Rozumiem – odparłem – że to
dobrze i jestem godzien bycia uczniem.
- Jesteś – przytaknął - i
będziesz. Zważ jeno, że nauka ta będzie męcząca, ale równie
ekscytująca i podniecająca dla nas wszystkich.
- Proszę o wyjaśnienie. -
Pragnąłem więcej informacji.
- Dowiesz się, jak manipulować
ludźmi i jak ich kontrolować. - Znów zaglądał mi bacznie w
źrenice. - Ta wiedza da ci władzę i dostęp do ludzkiego poidła.
Możesz w sobie rozkochiwać ludzi i unicestwiać ich tak, że nie
dostrzegą nawet chwili śmierci. Wiem jednak, że skoro Taida cię
wybrała, to nie będziesz miał w sobie nawet krztyny instynktu
zabójcy. Jej wyczuwanie wampirzych instynktów jest nieomylne.
Tą wymianę zdań przerwała
właśnie Taida i dwoje ludzi, których wyczułem węchem,
rejestrującym zapach krwi i słuchem, odbierającym szum gęstej,
życiodajnej cieczy pompowanej przez mięsień serca.
-Przedstawiam ci naszych żywicieli.-
Wskazała na ludzi, którzy spokojnie przekroczyli próg pokoju. - Na
nich będę cię uczyć i karmić. Jesteś gotów?
- Jestem pani.
Zmień obrazek, przeraża mnie :)
OdpowiedzUsuńNi chu...!
UsuńŚwięta plus wampiry = obrazek :D
Niestety nie moje klimaty ale pewnie wielbicielom fantastyki sie spodoba :) wesolych swiat, pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuńBiałe, marmurowe schody wiodące na piętro i łukami rozchodzące się w DWU kierunkach.
OdpowiedzUsuńDWÓCH Mika, dwóch! :)
Muszę przyznać że to opowiadanie nie podoba mi się za bardzo, ale każdy ma swoje gusta. Trochę spóźnione wesołych świąt Miko! :)
Obie formy są poprawne, poprawiamy jeśli jesteśmy pewni swojej racji, drogi Anonimie. :)
UsuńŚwietne! Kiedy można spodziewać się następnej części?
OdpowiedzUsuńPfff... obrazek... mam podobnie jeśli chodzi o wizualizację świąt i nawet bez wampirów, ewentualnie mogłaby tam być jakaś upiorna kaczuszka...
OdpowiedzUsuńPijawa wciąga, wyciąga, wsysssssa :D...
Faktycznie ruch na blogach zamiera... ale co tam, jeszcze jutro i koniec ze świętami... tymczasem pozdrawiam śśśśśświątecznie (demoniczny śmiech buahaha)
A na moim blogu nic nie zamarło :D
UsuńCzytanie w toku mimo braku takajej.
Lowe się kręci ;-)
Wszyscy o obrazku, ja też. Jest prześliczny w nawiązaniu do opowiadania, komponuje się idealnie z okresem świątecznym oraz treścią aktualnego hitu Miki, bo zakładam, że tekst w odcinkach jest o wampirach, czego nie czytuję,
OdpowiedzUsuńUkłon.
Wesołych Świąt, Mika :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to wymaga uwagi i reakcji:
http://xerotyczne.pl/
Bezczelnie publikuje opowiadania Babeczki i Twoje jako swoje. Szczytem chamstwa jest wpis, że ma prawa zastrzeżone.
Wiem o tym, ale olałam już.
UsuńPisałam do gościa(ówy), dodawałam komentarze, ale te zostały usunięte.
Żałosne, że ktoś zakłada coś bez pomysłu i na siłę.
Dziękuję jednak za czujność :D