Takaja powoli dobiega końca i wątpię, bym jeszcze kiedyś rozpisała jedno opowiadanie na tyle części.
Jeszcze kilka części i kończymy.
"Dług" podejmę w najbliższych dniach, z Agatą jesteśmy umówione :-).
By nie robić przerwy w rozkręconych opowiadaniach, kręcę "Pijawę" i już ją polubiłam, czego i Wam życzę :D. Dodam jeszcze, że zainspirowana jest serialem i filmem.
Możecie zgadywać tytuły, ja podam je na koniec serii.
I tak, kolejna będzie Takaja :D.
- No to chodźmy. -
Ponaglił mnie, zerkając nerwowo w stronę chłopaczków upijającym
się darmowym piwem i rzucającym między sobą niewybredne
komentarze na nasz temat.
Robili to
oczywiście na tyle głośno, byśmy usłyszeli każdą słowną
szpilę.
Wstałem, rzuciłem
banknot na stół, co zarejestrowane zostało przez uważne oko
kelnerki i uniosłem pytająco brwi. Chłopak z ociąganiem wstał i
wyszedł z lokalu pierwszy.
Szedłem za nim
zastanawiając się, co też właściwie wyczyniam?!
Piękny zapach
młodzieńczej krwi to jedno, ale ja wcale nie miałem zamiaru
zaciągać go hipnozą w ciemny zaułek, by go wyssać i porzucić.
Ja chciałem go zatrzymać.
Ta myśl mnie
zszokowała, chciałem mieć go dla siebie na własność i na
zawsze.
Co za idiotyzm!
Przecież ja jestem nieśmiertelny, o ile oczywiście ktoś się
specjalnie nie postara by mnie uśmiercić. Chłopak natomiast jest
zwykłym człowiekiem, zestarzeje się i umrze.
Co też mi
strzeliło do głowy?
Poczłapał do
ławki i opadł na nią ciężko. Usiadłem obok niego i przyglądałem
się jego twarzy.
Z pozoru zwyczajny
młodzian, szczupły wysoki, przetłuszczone włosy w nieładzie i
jakiś nienormalny, jak na osobnika w jego wieku smutek.
- Czym się tak
martwisz?
Pytanie zadałem
nie z ciekawości o fakty, które zawrze w odpowiedzi, ale z chęci
usłyszenia głosu.
Poruszał swym tembrem coś w mojej duszy i
zalewał błogością.
- Wszystkim chyba –
odparł ze spuszczoną głową.
Zgarbiony,
zwiędnięte smutno ramiona i tłuste kosmyki włosów, spadające
jasnymi pukielkami na twarz.
- Nie można
martwić się wszystkim – odparłem.
Miałem ochotę
poklepać go po ramieniu ale pociąg, który do niego poczułem
powstrzymał mnie przed przyjacielskim gestem.
- Wszystkim, co
dotyczy mojego popapranego życia. - Zajrzał mi w oczy, szukając w
nich zrozumienia własnych słów.
W tej chwili mógł
w nich znaleźć co najwyżej pustkę oszołomienia, które czułem.
Zakuło w piersi
znowu i tym razem mocniej. Syknąłem, kurcząc się i łapiąc za
brzuch.
- Źle się
czujesz? - Zaniepokoił się szczerością w źrenicach.
- Nie, to nic
takiego – odparłem. - Opowiedz mi coś o sobie.
- A co tu
opowiadać? - Opadł na oparcie ławki, unosząc twarz ku niebu i
niewidocznym w blasku latarni gwiazdom. - Bogaty jedynak, którego
rodzicom nie odpowiada homoseksualizm ich potomka. Uciekłem z domu,
wałęsam się i kwestią czasu jest, by mnie zaciągnęli z powrotem
do wymuskanego domu i wtłoczyli w umundurowany żywot zakładający
utarty, heteroseksualny schemat, lub bym skończył w jakimś
śmietniku przez swoją lekkomyślność. I tyle!
- To dużo. -
Zapatrzyłem się w cudnie wykrojone usta, zastanawiając się
równocześnie nad własną poczytalnością.
Przecież ja
preferuję kobiety! Od kobiety zacząłem i te właśnie pieprzyłem!
Czułem permanentny zamęt w umyśle, siedząc obok tego chłopaka i
czując to, co czułem. To musi być wyjątkowość jego krwi! Nie
mieściło się to w mojej kilkusetletniej głowie...
- Rozumiem, że nie
masz się gdzie podziać.
Chłopak spojrzał
na mnie podejrzliwie, jakby już słyszał wcześniej podobne
stwierdzenie z innych ust.
- Jestem co prawda
heteroseksualny, lecz nie mam nic przeciwko twojemu pociągowi do własnej
płci i jeśli chcesz, to możesz skorzystać z mojego apartamentu. -
Patrzyłem mu śmiało w oczy, zastanawiając się po raz kolejny, co
właściwie czynię.
- Nie jesteś
gejem? - Po jego minie widać było, że nie wierzy w moje słowa. -
Więc dlaczego?
- Nie współżyłem
nigdy z mężczyzną, jeśli o to pytasz – odpowiedziałem. -
Dlaczego ci to proponuję?
- O to pytam. -
Przyglądał mi się z powątpiewaniem, a jego brew wyostrzyła się
na czole i na niej się na chwilę zawiesiłem.
- Nie wiem
właściwie. - I nie kłamałem. - Widziałem twój strach i
zagubienie i możliwe, że przypomniało mi to jakiś moment z
własnej młodości. Nie potrafię ci tego lepiej wytłumaczyć. Mam
apartament w tamtym budynku. - Wskazałem sześciopiętrowiec za
skrzyżowaniem opodal. - Jeśli nie chcesz tułać się po ulicach i
narażać na anonse ze strony podstarzałych napaleńców, to bądź
moim gościem. Tylko nic nie ukradnij!
To ostatnie
dodałem, wiedząc jak na to zareaguje. Odciągnąłem skutecznie tok
myślowy chłopaka od przewidywania moich niepożądanych zachowań i
wdepnąłem w jego dumę, poczucie własnej wartości.
- No coś ty! -
Oburzył się. - Zapraszasz mnie i takie coś podejrzewasz?!
- Ja tak tylko –
bąknąłem niewinnie, ukrywając uśmiech. - Wolę, by zasady były
jasne.
- Dzięki. -
Uśmiechnął się po raz pierwszy, od kiedy przysiadł się do mnie
w knajpie. - Ratujesz mi życie.
Obyś miał rację
pomyślałem, tłumiąc w mózgu wizję własnych zębów
zatapiających się w gładkiej szyi i wyobrażenie ciepła i
gęstości krwi, spływającej po języku w głąb gardła. Gdyby moje
ślinianki reagowały po ludzku, ślina kapałaby mi właśnie z
kącików ust, a tak zaswędziały jedynie zęby.
- Zapraszam więc...
- zawiesiłem głos. - Jak masz na imię?
- Kornel. -
Wyciągnął do mnie dłoń, którą potrząsnąłem.
Jego dotyk
elektryzował i wywołał odruch odrzucenia tak nachalnej
przyjemności. Wystraszyłem się potrzeby, która na mnie naparła
żądając, bym tą dłoń uniósł do ust i pocałował. Polizał
nadgarstek i wgryzł się w niego. Pił i dotykał reszty ciała,
lizał je.
Wypuściłem szybko
jego rękę i odsunąłem się kilkanaście centymetrów dalej.
- Spokojnie. -
Uśmiechnął się cierpko, opacznie odczytując moją reakcję
fizyczną. - Nie będę się do ciebie dobierał. To, że jestem
gejem nie oznacza, że ładuję się do łóżka wszystkim facetom.
I dobrze, że tak
mnie odczytał. Miałem problem sam ze sobą w tej chwili i wciąż
zastanawiałem się, co właściwie wyczyniam!
- No więc chodźmy.
- Zaprosiłem go cicho, czując nerwowe podniecenie.
Droga do budynku w
milczeniu.
„Dobry wieczór”
na powitanie recepcjonisty i jego obojętne spojrzenie na parterze
budynku.
Cisza w drodze w
górę w zamkniętej przestrzeni windy, w której zapach Kornela
kumulował się i napierał na moje zmysły w bolesny wręcz sposób.
Spięcie wszystkich
mięśni w walce z pragnieniem rzucenia mu się ku gardłu i wyssaniu
go do ostatniej kropli krwi i ulga, którą poczułem, gdy drzwi
wpuściły neutralne powietrze otwierając się i pozwalając odciąć
narkotyczny zapach chłopaka.
- To tutaj. - Drżącą
dłonią wsadziłem klucz do zamka i przekręciłem go, otwierając
przed Kornelem moje królestwo i azyl.
Wszedł do
mieszkania, rozglądając się z zaciekawieniem. Wyglądał tak
biednie i bezbronnie w tym otoczeniu. Brudny i pewnie śmierdzący,
choć ja smrodu nie czułem. Rozkoszna woń jego krwi zabijała
wszystko inne.
Budziła pragnienie.
- Pięknie żyjesz. -
Był szczerze zachwycony. - Dlaczego jesteś sam?
Spojrzał mi
pytająco w oczy.
- Nie chciałem
kłamać, nie widziałem w tym sensu, nie czułem chęci okłamywania
go.
Dziwne, po tylu
latach przyzwyczajenia do lawirowania pomiędzy prawdą a tym, co
chcą usłyszeć ludzie...
- Zapraszam tu
kobiety, gdy czuję taką potrzebę, ale nigdy nie chciałem być z
nimi na co dzień – wyjaśniłem rozglądając się wokoło. -
Seks, przyjemność i do widzenia.
- Nigdy żadna z tobą
nie zamieszkała? - Nie potrafił najwyraźniej uwierzyć.
- Nigdy tutaj żadna
ze mną nie mieszkała – odparłem zgodnie z prawdą.
- Zróbmy coś szalonego proszę –
Amonaria podbiegła do mnie, zaciskając palce na moich ramionach.
Od kilku miesięcy żyliśmy razem.
Szukała mnie ponoć od dawna i znalazła, jak mówiła, swojego
stwórcę.
Mieszkaliśmy w niewielkim
mieszkanku w Paryżu, kochaliśmy się jak szaleni i polowaliśmy
razem.
- Co masz na myśli Amo?
Wtedy kochałem ją i uchyliłbym
jej nieba, byleby była szczęśliwa.
- Zapolujmy dziś publicznie!
Ekscytacja na jej twarzy i
roziskrzone spojrzenie rozpalały mnie, namawiały bez wysiłku.
Wymyśliła kino, ciemną salę z
migoczącym światłem filmu podczas seansu. Dosiadała się do
samotnych mężczyzn i uwodziła ich, piła z nich. Wtedy jeszcze nie
przeszkadzały mi jej ekscesy, lecz po pewnym czasie rozpędzała się
coraz bardziej w swoich fantazjach. Potrafiła podczas mszy karmić
się na wiernych, hipnotyzując coraz większą ilość ludzi.
Po kilku latach nie było już bycia
razem, lecz karmienie się w przeróżnych miejscach, w udziwniony
sposób.
Żar miłości wygasł, zostało zboczenie podniet podczas
polowań.
Nie wytrzymaliśmy próby czasu,
rozstaliśmy się.
To było dawno temu...
- Rozgość się
proszę. - Musiałem zmienić temat, zejść z moich relacji z
kobietami. - Łazienka za kotarą po prawej... zresztą rozejrzyj się
i poznaj mieszkanie.
- Zjadłbym coś –
mruknął, rozglądając się tęsknie za aneksem kuchennym.
Nie było w
mieszkaniu niczego takiego. Z wiadomych przyczyn nie gotowałem, dla
zapraszanych kobiet miałem jedynie niewielką lodówkę na napoje.
Seks z nimi poprzedzałem kolacją w restauracji, sam nie jadłem
tłumacząc się wcześniejszym posiłkiem, alergią pokarmową i
specjalną dietą, posiłkami przygotowanymi przez dietetyczkę i
innymi pierdołami, które mi akurat wpadły do głowy. Jeśli któraś
z pań zbytnio drążyła temat, krztyna hipnozy wymazywała jej
własne pytania z głowy i skupiała uwagę na posiłku. Oczywiście
do czasu, gdy ta miała się skupić wyłącznie na mnie.
- Nie jadam w domu,
ale zamówię ci coś telefonicznie. - Wybrnąłem gładko. - Idź
się umyć w tym czasie.
- Masz rację. -
Przejechał dłonią po tłustych włosach, mierzwiąc je zabawnie. -
Muszę nieźle śmierdzieć.
Oj, gdybyś ty
wiedział, pomyślałem.
Wyguglałem telefon
pobliskiej pizzerii, zamówiłem najprostszą pizzę i nasłuchiwałem
odgłosów toalety Kornela, symulując zaczytanie w treści
internetowej.
Dzwonek do drzwi,
wymiana gotówki na pudełko z jedzeniem.
Czekanie.
Wyszedł zza
zasłony, która odgradzała sanitariaty od reszty pomieszczenia,
ubrany jedynie w biały ręcznik.
Miękki materiał opinał szczupłe
biodra, odsłaniając resztę gładkiego, nieowłosionego jeszcze
ciała.
- Nie patrzysz na
mnie jak heteryk. - Uśmiechnął się.
Gdybym posiadał
zdolność czerwienienia się, oblewałby mnie w tej chwili
rumieniec.
- To nie tak. - Nie
wiedziałem, jak mu to wytłumaczyć, sam bowiem nie rozumiałem
swoich reakcji. - Jesteś pierwszym samcem, który korzysta z tego
mieszkania. Poza mną oczywiście.
- Ok – odparł
tylko, po czym skoncentrował się na pudełku z pizzą. - Jemy?
- Smacznego. -
Przysunąłem pizzę ku niemu. - Nie jestem głodny.
Kłamałem. Byłem
głodny, jak cholera, ale pizza nie nadawała się na moje
pożywienie.
Byłem głodny krwi
i tę najsmaczniej pachnącą miałem na wyciągnięcie ręki, jednak
nie zrobiłem tego.
Co mnie powstrzymuje?!
- Możesz spać w
moim łóżku, jeśli chcesz – palnąłem bez namysłu.
- Z tobą?! - Ręka z
kawałkiem pizzy zawisła na wysokości twarzy, łącząc się z jego
ustami nicią roztopionego sera.
- Nie ze mną. - Znów
najchętniej palnąłbym się w czoło. - Sam, ja nie sypiam. Jestem
szczęśliwszy o bezsenność.
- Ty to nazywasz
szczęściem? - Zdumiał się. - Ja tam lubię spać, szczególnie w
czymś tak wygodnym.
Spojrzał na
ogromne łóżko na podeście, przy tafli okien.
- Używam go tylko do
zabaw z kobietami, które mnie odwiedzają. - Uśmiechnąłem się
krzywo. - Więc dobrej nocy, ja wyskoczę jeszcze do knajpy.
- Ok – odparł. -
Gdybyś miał przyjść z kimś, to mnie obudź i się stracę.
- Spokojnie. -
Odwzajemniłem koślawy uśmiech. - Dam sobie radę, ty śpij.
Musiałem wyjść z
mieszkania, uciec od jego zapachu, napić się kogoś innego. Jeśli
tego nie zrobię, to za kilka godzin rzucę się na niego i nie wiem,
czy zdołam zapanować nad wysuszeniem jego smukłego ciała z
wszystkiej krwi.
Drugą sprawą było
uczucie, które mną targało i kuło w środku, gdy na niego
patrzyłem.
Dotknąć,
przyciągnąć jak najbliżej, pocałować?!
Ból w klatce
piersiowej powalił mnie na posadzkę za drzwiami.
Co się do kurwy
nędzy dzieje z moim ciałem?!
Upadłem
sparaliżowany, bez możliwości ruchu, zawołania Kornela na pomoc.
Leżałem i
czekałem.
Czasu mi nie
zabraknie...
Och, w końcu! Bardzo podoba mi się, że idziesz w różnorodność i się jej nie boisz :)
OdpowiedzUsuńJedna uwaga co do ortografii, wiem, że wiele osób tego nie rozróżnia, a zawsze mnie to boli.
'Drugą sprawą było uczucie, które mną targało i kuło w środku...' Kuć można w kamieniu, a uczucie kłuje, tak jak igła :)
Czekam na następną 'Takaję' z utęsknieniem!
Buziaki,
Edzia
Ciagle nie rusza mnie to opowiadanie. Męczy i wydaje sie długie. Pozwól Miko że daruje sobie te opowiadanie, czarną magie mimo że nie lubię jakos jeszcze przetrawie ale wampiry to chyba dobre dla napalonych nastolatek na pewnego mało atrakcyjnego(jak dla mnie) aktora. także czekam na inne opowiadania cierpliwie:)
OdpowiedzUsuńJestem podobnego zdania. Mimo ze pewnie wielu wielbicielom takich klimatow opowiadanie sie spodoba ja zdecydowanie wole te z kontekstem realostycznym. Takze czekam na Takaje i Dlug, i na inne Twoje opowiadania. Pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba... nie dlatego, że mnie kręcą wampiry, czy geje (wampiry trawię, gejów nie za bardzo), ale dlatego, że odbiega od utartego schematu. Sama bałabym się chyba wychylić poza standard. Z przyjemnością obserwuję, jak robią to inni. Prawda jest taka, że nie wszystkim dobrze to wychodzi i faktycznie większość tekstów w tych klimatach jest infantylna. Czego, jak czego, ale infantylności temu tekstowi bym nie zarzuciła. Ciekawa jestem, jak go rozwiniesz ;).
OdpowiedzUsuńJakos nie moge sie do niego przekonac, chocicaz to juz 5 czesc..
OdpowiedzUsuńa z takaja robisz nam na zlosc, czy o co Ci chodzi?
a mi się podoba- jak i inne opowiadania, chociaż tez nie przepadam za takimi klimatami:)
OdpowiedzUsuńMotyw hipnozy inspirowany "Pamiętnikami wampirów" ? Bardzo mi je przypomina. I dla mnie opowiadanie staje się coraz ciekawsze. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuń