Drodzy moi.
Zaskoczyliście mnie zaszufladkowaniem opowiadania po zaledwie trzech jego częściach.
Z tego powodu kontynuuję owo i mokrych jajek życzę :D
Pobyt w rezydencji
Taidy wniósł w moje wampirze życie bardzo wiele. Przekazywała mi
swoją wiedzę, której zdobycie zajęło jej przeszło wiek.
Dowiedziałem się, że najlepiej mieć swojego, osobistego żywiciela
i dbać o niego. Ona miała ich kilkunastu, w przeważającej części
byli nimi mężczyźni i na tych się karmiła, oraz używała w
innych celach. Nie rozumiałem tego wtedy, gdyż moje instynkty
rozwijały się dopiero i popęd seksualny, który wampirzej części
ludzkości do niczego nie był potrzebny, pojąłem po wypadkach
na greckiej górze. Nie wnikała w szczegóły zapewne dla tego
samego powodu, dla którego nie objaśnia się dzieciom tajemnic
alkowy. Musiałem sam do tego dorosnąć.
Poznanie zawiłości
hipnotyzowania ludzi okazało się wyjątkowo prostą czynnością,
wręcz odruchową.
Patrzyłem w najbardziej błękitne i nieskończenie doskonałe w swym błękicie oczy, w jakie dane mi było zajrzeć w przeciągu ostatnich kilkuset lat.
Taida zadbała
również o moje wszechstronne wykształcenie i to miało mi się
przez kolejne dziesięciolecia przydać na równi z hipnozą.
Pracowałem w bankach, zmieniając kraj w którym żyłem mniej
więcej co dziesięć lat, a wraz z przeprowadzką dokumenty mówiące
o moim pochodzeniu, wieku. Przerzucanie gromadzonych dóbr nie było
trudne, przede wszystkim dzięki współbratymcom, którzy pomagali
chętnie.
Oczywiście nigdy za darmo, ale cóż, takie życie.
Przetrwałem jedną
wojnę, później kolejną. Stwierdziłem, że wśród faszystów
niewielu było nas, wampirów. Kto w końcu chciałby unicestwiać
tyle dawców pokarmu?
Nie wampiry!
To ludzie mają tak
idiotyczne pomysły.
I znalazłem się w
efekcie w dwudziestym pierwszym wieku, w jego barwnym pędzie, w
globalnej wiosce, nasyceniu coraz nowszymi używkami i gadżetami.
Zdecydowanie ciekawa jest ta epoka i o niej właśnie będzie moja
opowieść.
Musiałem
poprzedzić ją tak długim wstępem, byście zrozumieli resztę
wypadków, a były one dosyć interesujące...
***
- Wiesz, że cię
uwielbiam Antosiu, przede wszystkim za terminowość w opłatach
czynszowych, ale błagam do kurwy nędzy, byś w nocy słuchał
muzyki trochę ciszej!
Takimi słowami
przywitała mnie właścicielka apartamentu, który wynajmuję od
sześciu lat.
Wygodnie mi tutaj,
gdyż mieszkam praktycznie w centrum miasta, wokoło mnóstwo knajp i
nocnych klubów, oraz dyskotek, a co za tym idzie, pełno młodego
towaru. Oczywiście w sensie świeżej krwi.
- Postaram się
pani Anno. - Uśmiechnąłem się grzecznie, sięgając równocześnie
po marynarkę i portfel. - To moje zadośćuczynienie – podałem
jej banknot, na widok którego dwie latarki zabłysnęły w oczach starszawej
kapitalistki – i proszę w moim imieniu przeprosić sąsiada z dołu
i odliczyć mu tą sumę od czynszu w ramach moich przeprosin –
podałem kolejny banknot wiedząc, że sąsiad nie dowie się o
niczym, jednak dzięki temu, właścicielka zrobi wszystko, by nie
dopuścić do naszej konfrontacji.
Było mi to na
rękę.
- Ma się rozumieć
Antosiu.
Wcisnęła oba
szeleszczące banknoty w dekolt i dalej do stanika, mrugnęła do
mnie okiem i tyle ją widziałem.
Winda zawiozła ją na dół i nie
słyszałem, by zatrzymywała się po drodze.
Ostatnie piętro
sześciokondygnacyjnego apartamentu dawało wiele swobody i dostęp
do wejścia na dach, z którego to uroków korzystałem często
podczas samotnych nocy.
Dzisiejszej nocy
nie zamierzałem spędzać samotnie. Szedłem do pobliskiej knajpy,
szedłem na żer.
Ubrany w dżinsy i
koszulkę wyszedłem w ciemność nocy.
W tym miejscu świata
ciemność nie była cicha. Gwar rozmów, wesołe krzyki i śmiechy,
przeplatały się z muzyką płynącą z uchylonych knajpianych
drzwi, czy przejeżdżających aut.
Młodość, radość
i zabawa. Takie hasło powinno widnieć na ulicznym szyldzie, by
poszukiwaczom nocnych rozrywek łatwiej było trafić.
Ciemność
zaczynała się dopiero kilka metrów nad ziemią, przy niej natomiast jaśniała
światłami i neonami.
- Witaj Anton! - W
ten sposób od lat witała mnie moja ulubiona kelnerka. - Co tam?
Wyszedłeś na podryw?
- Co lepszego można
robić w taką noc? - odpowiedziałem pytaniem. - Jesteś chętna?
Uśmiechnąłem się
do niej zalotnie, unosząc jedną brew w wystudiowanym geście.
- Jestem w pracy
słoneczko. - Postawiła na stoliku przede mną tacę i wyciągnęła
notesik i długopis. - Co podać? To co zwykle?
- Jasna sprawa. -
Uśmiechnąłem się.
Od lat ten sam
rytuał. Wyciąga notes kelnerski i czeka na zamówienie, ja zawsze
zmawiam to samo. Najdroższą whiskey, którą trzymają i kupują
wyłącznie dla mnie i nie wypijam jej. Oni nie pytają dlaczego, ja
mam opłacone miejsce do wypatrywania karmicielek. Za kelnerkę się
nie zabieram, gdyż, choć tego nie wie jeszcze, jest chora. Lubię
ją, lecz pewnie za rok, może dwa odkryje swoją śmiertelność,
lecz wtedy ja będę musiał już zmienić miejsce pobytu i kraj,
więc jak na razie kokietuję ją, ona odmawia i oby nie przestała.
Siedzę więc przy
stoliku, mając doskonały widok na całą salę i obserwuję,
nawąchuję.
Starzejąca się
niepostrzeżenie młodość, bez szacunku dla własnego ciała
przelewała się przez lokal głośno i roześmianie. Nie skupiałem
się na tym co mówią, polegałem na węchu i ten wyostrzyłem,
szukając.
Skupiałem się
właśnie na woni jednej z roześmianych podpitą wesołością
dziewczyn, siedzących przy stoliku obok, gdy z impetem i
przewracając prawie rozpędem ciała moją szklankę, dosiadł się
do mnie młody chłopak i przykleił do mojego ramienia.
Wszystkie zapachy
zniknęły, koncentrując mnie na tym właśnie człowieku i jego
aromacie.
Czegoś tak
piorunującego w reakcji własnego organizmu nie zaznałem od
pamiętnego dnia, gdy wdrapałem się na górę, do zakonu i tam
posiadłem Amonarię.
Tak jak tam wtedy,
tak i teraz cały świat zmniejszył się i skoncentrował wokół jednostki ludzkiej obok mnie. Wdychałem jego rozkoszną woń i
właśnie rozkosz zalewała wszystkie moje członki, paraliżowała
umysł.
- Czy ta ciota jest
z tobą?!
Przed stolikiem
stan napakowany i wkurzony młodzian, z drugim, podobnym jemu chłopakiem za plecami.
- Słucham? -
Potrząsnąłem głową, starając się skoncentrować na czymś
innym, niż rozkoszne aromaty rozsiewane i gwałcące mój mózg. - O
co chodzi?
- O to, że ten
nygus wylał na mnie piwo! - Wskazał mokrą, oblepiającą jego
brzuch koszulkę i spodnie, które wyglądały na zasikane. -
Chciałbym mu skuć mordę, ale przyjmę również przeprosiny i
kilka piw dla mojego zespołu.
Wskazał ruchem
głowy stolik za swoimi plecami.
- Jest ze mną i
chętnie pokryję straty. - Pochyliłem się ku chłopakowi, którego
twarzy jeszcze nie widziałem, ale który zapachem zgwałcił już
moje ciało i umysł. - Pijecie dziś na mój rachunek, choćbyście
mieli wyjść stąd na czworaka.
- Super gościu! -
Ucieszył się zarówno ten polany piwem, jak i jego bodyguard. -
Wypijemy za was cioteczki.
Uniósł kciuk w
górę, a ja poczułem chęć wyłamania mu tego kciuka i wyrwania
całej ręki z reszty ciała.
- Na zdrowie –
rzekłem jednak, upojony zapachem wystraszonego chłopaka.
Wciągałem w
nozdrza upojenie, starając się zignorować twardość, która
wypełniała coraz bardziej moje spodnie.
Nigdy nie pożądałem
fizycznie mężczyzny. Pieprzyłem kobiety i podgryzałem je przy
okazji.
Wypełniałem je
twardym kutasem, mogąc przedłużać penetrację do kilku godzin,
ssąc ciepłą krew przy okazji.
Nigdy jednak nie zareagowałem tak
mocno, jak teraz!
Było zazwyczaj
spotkanie, podchody, ssanie i to obustronne, a w końcu seks,
po którym kobiety wychodziły z mojego apartamentu słabe,
zaspokojone i słodko uśmiechnięte.
Teraz jednak miałem
ochotę na jedno. Zabrać tego chłopaczka stąd natychmiast,
rozebrać i jak wtedy na górze w zakonie, nagryzać, wysysać i
rżnąć.
Tylko jak?
Nie miał przecie
cipki!
- Chodźmy stąd –
rozkazałem bez używania hipnozy. - Chcesz?
- Chcę –
odpowiedział cicho i spojrzał na mnie.
W tym momencie
zgasły gwiazdy, ucichły odgłosy wokół i Ziemia przestała się
obracać wokół własnej osi.
Patrzyłem w najbardziej błękitne i nieskończenie doskonałe w swym błękicie oczy, w jakie dane mi było zajrzeć w przeciągu ostatnich kilkuset lat.
Patrzyłem i
tonąłem.
Chciałem tak
zamarznąć na wieczność i pragnąłem, by i on zastygnął.
Ukłuło w sercu,
które było martwe i zapiekło w oczach, które nie płakały od
wieków.
Zastygłem,
zamarłem, patrzyłem...
Tak jak pisalam poprzednio fantastyka to nie moje klimaty, ale jestem pewna ze wielbicielom tego gatunku opowiadanie bardziej sie podoba :)
OdpowiedzUsuńZałożę się, że i Tobie się to opowiadanie spodoba, tylko zaczniesz się zastanawiać, czy reakcje masz normalne ;-)
UsuńDam znac :) A.
UsuńKiedy dodasz dług?
OdpowiedzUsuńświetnie, cudnie, jak zawsze, ale nie oszukujmy się, że to jest prezent swiateczny jakiego wiekszość chciała :( gdzie jest Kasieńka z Adasiem, ja się pytam? :(
OdpowiedzUsuńKaśka
Szczerze to "Takaja" sie juz tak ciagnie... Dobrze, ze jest jakas nowa seria ;)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że fantastyka jest tutaj tylko delikatnym tłem dla tematu głównego, a rekacje na ciag dalszy między tymi dwoma mogą być ciekawe :-) czytałam niedawno "Double time" Olivii Cunning: dwóch facetów i jedna ona, każdy z każdym. Na początku wydało mi się trochę niesmaczne, ale narracja była poprowadzona w taki sposób, że z majtek kapało ;-) niestety polska zostanie wydana dopiero za kilka miesięcy. Dlatego nie przekreślajcie tego opowiadania tak na starcie. Buzka i mokrego dyngusa
OdpowiedzUsuńhmmmm..homosie ?:D nie mam nic do bi i homo ale prywatnie nie kręci mnie wizja gejowskiej miłości :D
OdpowiedzUsuńpopieram :)
Usuńa dlug i takaja?
OdpowiedzUsuńNawet niezle to, ale stanowczo wole takaje, miala byc przeplatanka a tu juz dwie czesci tego opowiadania. Poprosze juz takaje!
OdpowiedzUsuńMika, kiedy dodasz dług lub takaje? :(
OdpowiedzUsuńW sumie to gejowska miłość mnie kręci :P Aaaaale jeszcze nie iskrzy mi z tym opowiadaniem. Czekam na dalszą część. Zobaczymy jak wyjdą Ci sceny miłosne :D
OdpowiedzUsuńNiech Takaja sie skonczy, ciekawi mnie zakonczenie :P Wiecej Pijawy :P (chociaz przyznam, ze Dlug tez powinien byc zakonczony, a nie stawiony...)
OdpowiedzUsuńSzufladkowanie Twoich tekstów to niebezpieczna rzecz :D. Nom... ciekawe, ciekawe... Naprawdę pojęcia nie mam w jakim kierunku to pociągniesz szczególnie, że znakomicie potrafisz odwracać kota ogonem, co się chwali. Niczego nie będę przewidywać, niczego traktować jako wskazówki... Twój ruch ;)
OdpowiedzUsuńBrak mi slow. Juz sie domyslam, ze to bedzie moje najukochansze opowiadanie na tym blogu... (na rowni z "I stalam sie".)
OdpowiedzUsuńChce wiecej!