Na tą chwilę krótki kawałek,ale treściwy.
W tym Antek masturbuje się nadal ;-)
http://www.skarbyafrodyty.pl/
Do domu wrócił uspokojony
zaspokojeniem.
Zabrał ze sklepu jeszcze jedną zabawkę, oczywiście
pod pretekstem poznania asortymentu, który miał sprzedawać. Lubrykant wziął również.
Opakowanie masturbatora było czerwone i przypominało mu wyglądem
szampon do włosów z napisem „Tenga”.
Powinien być głodny, ale znów był
podekscytowany. Usunął blokady z opakowania i nawilżył penisa.
Nabił tubę na siebie, rozkoszując się doznaniami miękkości,
ślizgu i drażniących skórę, znajdujących się wewnątrz
wypustek.
Po kilkunastu ruchach zapragnął zmiany, za bardzo
przypominało mu to zwykłe walenie konia.
Jakby to zrobić bez
użycia ręki?
Rozglądał się po pokoju do momentu,
gdy jego wzrok padł na kanapę.
Zdjął tubę ze sterczącego kutasa i
wcisnął ją między poduchy kanapy tak, że wystawała prawie
wyłącznie silikonowa, różowiutka cipka. Przymierzył, wysokość
idealna. Pchnął, mogąc się teraz skupić wyłącznie na
doznaniach. Musiał przyznać, że od czasów, gdy kumpel zdradził
mu sposób "na grejpfruta", wiele się w tej kwestii zmieniło. Wtedy
robiło się dziurę średnicy fiuta w grejpfrucie, z drugiej
dziurkę, by się nie zassać, lub nie rozerwać owocu podczas, zamykało się
oczy i jazda. Trochę później szczypało, ale sam fakt
perwersyjnego wykorzystania owocu był podniecający.
Innym
wynalazkiem, którym w młodzieńczych latach podzielił się z nim
Tadeusz, była prezerwatywa napełniona ciepłą wodą, którą to
nakładał sobie na wzwiedzione przyrodzenie, zaciskając jej brzegi
u nasady jedną ręką, a drugą walił sobie po prostu konia. Po
dokonaniu tego odkrycia, opowiadał Antkowi, jakie salwy spermy
wystrzeliły wprost do wody w kondomie i jak zajebiście to
wyglądało.
Całkowicie sfiksowanym pomysłem Tadeusza, była
pasztetowa. Tak, ta do jedzenia!
W wielodzietnej rodzinie, której
członkiem był Tadek, pasztetówkę kupowało się na kilogramy.
Tanio, wydajnie, każdy ją lubił. Tadek lubił ją bardziej i na
wiele sposobów. Drążył łyżeczką otwór w zawartości i
wyjmował masę, tworząc tunel. Smarował sobie później fiuta
olejem i rżnął pasztetową. Po wszystkim, oczywiście nie kończył
w wędlinie, napychał kupkę pasztetowej wyciągniętą wcześniej
ze środka i mocno zdeformowaną wędlinę odkładał z powrotem do lodówki.
To, że Tadeusz zajął się prowadzeniem seks shopu, było
nieuniknione. Zabawianie się sobą było jego pasją i pomysłowość
w tym względzie wykazywał nieograniczoną. Potrafił dwie pajdy
chleba z masłem położyć na skraju stołu i wpakować fiuta między
kromki, a po udanym seksie zjeść je ze smakiem. Marzył nawet o
operacyjnym usunięciu sobie dwu żeber, by nauczyć się samemu
robić sobie loda. To, że walił konia kilka razy dziennie i to w
bardzo nietypowych okolicznościach, przestało szokować jego kumpli
i po pewnym czasie traktowali jego wyjścia na szybki samogwałt, jak
przerwy na odlanie się.
Dzielił się również doznaniami podczas wykorzystania metody „na
obcego”. Siadał na swojej dłoni i siedział w bezruchu pół
godziny przynajmniej. Po czasie dłoń była tak zdrętwiała,
że jej po prostu nie czuł. Opowiadał, że pluł wtedy na nią
obficie i taką „obcą” ręką szarpał freda aż do finału.
Wprowadził jeszcze pewną modyfikację do eksperymentów ze swoim
przyrodzeniem, a mianowicie przed naślinieniem palców, bądź
bezpośrednim napluciem na sterczącej młodzieńczej chuci, mieszał
ślinę z odrobiną miętowej pasty do zębów. Jak mawiał, „lodowe
walenie”.
Antek wolał prezerwatywę z kilkoma
łyżkami oliwy, lepszy ślizg i mniejszy wysiłek.
Teraz jedynym wysiłkiem jaki musiał
wykonać, było poruszanie biodrami w silikonowej cipce i
obserwowanie z jaką naturalnością materiał otula jego narząd.
Wypustki w środku lizały jego prącie i zasysały skórę.
Przyspieszył, pieprząc kanapę. Tak to przynajmniej wyglądało z
boku.
Jeszcze kilka gwałtownych ruchów, od których drżał cały
mebel i z jękiem wystrzelił po raz drugi dzisiaj.
Tak, to mu się zdecydowanie podobało.
Czuł się dumnym użytkownikiem nowoczesnych gadżetów erotycznych.
Wiedział, że nie poprzestanie na tych dwóch przedmiotach.
Przecież
musiał zdobyć doświadczenie!
Wyciągnął czerwoną tubę i poszedł
do łazienki. Musi ją umyć, musi o nią dbać!
Musi wziąć
prysznic, jutro pierwszy dzień nowej pracy.
Jego nowy interes...
Biorąc prysznic, mył silikonowe cudo
stwierdzając przy okazji, że znów ma wzwód!
Wypieprzył się więc
masturbatorem po raz trzeci tego dnia, zastanawiając się w
przebłyskach jaśniejszego myślenia, skąd aż tyle wigoru się w
nim nagle obudziło. To musiało być działanie tych wszystkich
przedmiotów, włączających w mózgu myślowy kanał o
nazwie „SEX”.
Czuł się z tym dobrze i ignorując
ssanie w żołądku i ledwo osuszając ciało ręcznikiem, poczłapał
do łóżka, a w nim usnął w przeciągu pięciu minut.
Aż dziw
bierze, że Antek od dawna skarżył się na problemy ze snem.
Nie
dziś. Dziś spał snem zabitego...
Powiadam Wam-zgroza! ;-) ;-);-)
OdpowiedzUsuńTyle potencjalnych romansów poszło się paść przez nasze niecne praktyki!
l_b
MIKA, CO Z DŁUGIEM?
OdpowiedzUsuńOdpowiem tak, z ostatniego maila od Agaty wiem, że jest obecnym czasie w Himalajach.
OdpowiedzUsuńOd dwu tygodni nie mam z nią kontaktu, ale obiecała mi babski wieczór po powrocie.
Bez uzupełnienia kilku danych nie chce pisać i zmyślać :-).
Chociaż tego jednego opowiadania :-)