Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

poniedziałek, 3 marca 2014

"Interes" cz. III - KONKURS TRWA :-)

Chcę podziękować Magdzie, która stała się pierwszą Sponsorką na moim blogu! Współpraca z takimi ludźmi daje wiele radości i cieszy. Mam nadzieję, że z tylko takimi firmami dane mi będzie organizować konkursy :-)
 Na tą chwilę krótki kawałek,ale treściwy.
W tym Antek masturbuje się nadal ;-)
http://www.skarbyafrodyty.pl/
Do domu wrócił uspokojony zaspokojeniem. 
Zabrał ze sklepu jeszcze jedną zabawkę, oczywiście pod pretekstem poznania asortymentu, który miał sprzedawać. Lubrykant wziął również.
Opakowanie masturbatora było czerwone i przypominało mu wyglądem szampon do włosów z napisem „Tenga”.
Powinien być głodny, ale znów był podekscytowany. Usunął blokady z opakowania i nawilżył penisa. Nabił tubę na siebie, rozkoszując się doznaniami miękkości, ślizgu i drażniących skórę, znajdujących się wewnątrz wypustek.
Po kilkunastu ruchach zapragnął zmiany, za bardzo przypominało mu to zwykłe walenie konia.
Jakby to zrobić bez użycia ręki?
Rozglądał się po pokoju do momentu, gdy jego wzrok padł na kanapę.
Zdjął tubę ze sterczącego kutasa i wcisnął ją między poduchy kanapy tak, że wystawała prawie wyłącznie silikonowa, różowiutka cipka. Przymierzył, wysokość idealna. Pchnął, mogąc się teraz skupić wyłącznie na doznaniach. Musiał przyznać, że od czasów, gdy kumpel zdradził mu sposób "na grejpfruta", wiele się w tej kwestii zmieniło. Wtedy robiło się dziurę średnicy fiuta w grejpfrucie, z drugiej dziurkę, by się nie zassać, lub nie rozerwać owocu podczas, zamykało się oczy i jazda. Trochę później szczypało, ale sam fakt perwersyjnego wykorzystania owocu był podniecający. 
Innym wynalazkiem, którym w młodzieńczych latach podzielił się z nim Tadeusz, była prezerwatywa napełniona ciepłą wodą, którą to nakładał sobie na wzwiedzione przyrodzenie, zaciskając jej brzegi u nasady jedną ręką, a drugą walił sobie po prostu konia. Po dokonaniu tego odkrycia, opowiadał Antkowi, jakie salwy spermy wystrzeliły wprost do wody w kondomie i jak zajebiście to wyglądało. 
Całkowicie sfiksowanym pomysłem Tadeusza, była pasztetowa. Tak, ta do jedzenia! 
W wielodzietnej rodzinie, której członkiem był Tadek, pasztetówkę kupowało się na kilogramy. Tanio, wydajnie, każdy ją lubił. Tadek lubił ją bardziej i na wiele sposobów. Drążył łyżeczką otwór w zawartości i wyjmował masę, tworząc tunel. Smarował sobie później fiuta olejem i rżnął pasztetową. Po wszystkim, oczywiście nie kończył w wędlinie, napychał kupkę pasztetowej wyciągniętą wcześniej ze środka i mocno zdeformowaną wędlinę odkładał z powrotem do lodówki. 

To, że Tadeusz zajął się prowadzeniem seks shopu, było nieuniknione. Zabawianie się sobą było jego pasją i pomysłowość w tym względzie wykazywał nieograniczoną. Potrafił dwie pajdy chleba z masłem położyć na skraju stołu i wpakować fiuta między kromki, a po udanym seksie zjeść je ze smakiem. Marzył nawet o operacyjnym usunięciu sobie dwu żeber, by nauczyć się samemu robić sobie loda. To, że walił konia kilka razy dziennie i to w bardzo nietypowych okolicznościach, przestało szokować jego kumpli i po pewnym czasie traktowali jego wyjścia na szybki samogwałt, jak przerwy na odlanie się. 
Dzielił się również doznaniami podczas wykorzystania metody „na obcego”. Siadał na swojej dłoni i siedział w bezruchu pół godziny przynajmniej. Po czasie dłoń była tak zdrętwiała, że jej po prostu nie czuł. Opowiadał, że pluł wtedy na nią obficie i taką „obcą” ręką szarpał freda aż do finału. Wprowadził jeszcze pewną modyfikację do eksperymentów ze swoim przyrodzeniem, a mianowicie przed naślinieniem palców, bądź bezpośrednim napluciem na sterczącej młodzieńczej chuci, mieszał ślinę z odrobiną miętowej pasty do zębów. Jak mawiał, „lodowe walenie”.

Antek wolał prezerwatywę z kilkoma łyżkami oliwy, lepszy ślizg i mniejszy wysiłek.

Teraz jedynym wysiłkiem jaki musiał wykonać, było poruszanie biodrami w silikonowej cipce i obserwowanie z jaką naturalnością materiał otula jego narząd. Wypustki w środku lizały jego prącie i zasysały skórę. Przyspieszył, pieprząc kanapę. Tak to przynajmniej wyglądało z boku. 
Jeszcze kilka gwałtownych ruchów, od których drżał cały mebel i z jękiem wystrzelił po raz drugi dzisiaj.
Tak, to mu się zdecydowanie podobało. Czuł się dumnym użytkownikiem nowoczesnych gadżetów erotycznych. Wiedział, że nie poprzestanie na tych dwóch przedmiotach. 
Przecież musiał zdobyć doświadczenie!

Wyciągnął czerwoną tubę i poszedł do łazienki. Musi ją umyć, musi o nią dbać! 
Musi wziąć prysznic, jutro pierwszy dzień nowej pracy. 
Jego nowy interes...

Biorąc prysznic, mył silikonowe cudo stwierdzając przy okazji, że znów ma wzwód! 
Wypieprzył się więc masturbatorem po raz trzeci tego dnia, zastanawiając się w przebłyskach jaśniejszego myślenia, skąd aż tyle wigoru się w nim nagle obudziło. To musiało być działanie tych wszystkich przedmiotów, włączających w mózgu myślowy kanał o nazwie „SEX”.
Czuł się z tym dobrze i ignorując ssanie w żołądku i ledwo osuszając ciało ręcznikiem, poczłapał do łóżka, a w nim usnął w przeciągu pięciu minut. 
Aż dziw bierze, że Antek od dawna skarżył się na problemy ze snem. 
Nie dziś. Dziś spał snem zabitego...

3 komentarze:

  1. Powiadam Wam-zgroza! ;-) ;-);-)
    Tyle potencjalnych romansów poszło się paść przez nasze niecne praktyki!
    l_b

    OdpowiedzUsuń
  2. MIKA, CO Z DŁUGIEM?

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiem tak, z ostatniego maila od Agaty wiem, że jest obecnym czasie w Himalajach.
    Od dwu tygodni nie mam z nią kontaktu, ale obiecała mi babski wieczór po powrocie.
    Bez uzupełnienia kilku danych nie chce pisać i zmyślać :-).
    Chociaż tego jednego opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.