Nie wiem ile czasu minęło, gdy
leżałam skulona starając się zniknąć.
Ból ciała ignorowałam.
Scharatanej psychiki nie potrafiłam
zdusić. Bolało i dławiło. Czułam się, jak strzęp człowieka i
wiedziałam, że ponoszę za to odpowiedzialność.
Sprzedałam siebie i teraz musiałam
się pozbierać. Musiałam, bo zawsze byłam twarda i tego nauczono
mnie w domu, radzić sobie z problemami, walczyć z nimi i zwyciężać
ze słabościami.
- Co tutaj się stało?! - Do
biblioteki, jak burza wpadła Alabama. - Dlaczego nie czekałaś w
zielonym pokoju?!
Nie odpowiedziałam, nie poruszyłam
się nawet. Nie byłam w stanie.
Uklękła przy mnie i oglądała.
Obróciła na plecy i oceniała zniszczenia.
- Kto ci to zrobił do cholery?! -
Złapała mnie za ramiona, zaglądając w oczy. - Bił cię?!
- Tak – wyszeptałam.
- Dlaczego tutaj jesteś
Bello? - Naciskała.
- Ksawier. - To jedno słowo
wystarczyło jej, by zrozumieć.
- To kurwa! - Zacisnęła
usta. - Nie ujdzie jej to na sucho.
I to mi niby miało pomóc?
Nie odzyskam dzięki zemście szacunku do siebie.
- Ja już nie chcę tego
robić Alabamo – powiedziałam ze spokojem, którego wcale nie
czułam. - To był pierwszy i ostatni raz.
- Teraz cię umyjemy. -
Pogłaskała mnie ostrożnie po głowie. - Wiem co czujesz dziecino.
Też to przeżyłam.
Nie miałam siły ją o to
zapytać.
Chciałam się uspokoić, zapomnieć.
Zaniosła mnie do łazienki
i pomogła wejść do wanny. Odkręciła kurki i dolała jakiegoś
płynu.
- Za chwilę wrócę. -
Skierowała się ku drzwiom. - Nie zasypiaj!
Dobre sobie, nie
potrafiłabym teraz usnąć. Leżałam w bezruchu, patrząc na coraz
większą kulę piany, tworzącą się w wodzie, w okolicach moich
stóp. Szczypało mnie w środku i uzmysłowiłam sobie, że jego
sperma wciąż we mnie jest. Zerwałam się, odetkałam korek wanny i
w pozycji na kolanach, z szeroko rozstawionymi nogami myłam się,
starając się sięgnąć jak najgłębiej.
Wyciągnąć pozostałości
tego ścierwa, zmyć go ze skóry. Tarłam gąbką , jak oszalała.
Gdybym znalazła pumeks, tarłabym również i nim.
Tak zastała mnie Alabama.
Stała w drzwiach i smutnymi oczami obserwowała szaloną pracę,
wykonywaną gąbką.
- Przestań wreszcie. -
Wyrwała mi gąbkę. - Zedrzesz sobie za chwilę skórę. Wypij to.
Podała mi szklankę
napełnioną złotym płynem, ale widząc moją apatię, przytknęła
mi ją do ust i przechyliła.
Pij. – Nakazała. - Do
dna.
Zapiekło w ustach i na
zranionych wargach. Alkohol palił przełyk, ale zadziwiająco szybko
koił i uspokajał. Czułam rozpływające się w żyłach
rozluźnienie.
- Gdy miałam dziewiętnaście
lat i ciało przypominało bardziej chłopaka, niż dziewczynę,
zgodziłam się na udział w filmach porno. - Zaczęła, gładząc
mnie po ramieniu i zatapiając się najwyraźniej we wspomnieniach. -
To nie był dobry czas, ale musiałam zarobić na operacje, kuracje i
nic innego wtedy się dla mnie nie liczyło. Miałam jeden cel,
dopasować ciało do wewnętrznej siebie i poczuć się sobą.
Rodzice nie rozumieli, a ja byłam dziewczyną od zawsze. Starali się
mnie zmienić, wyleczyć z tej dziwacznej choroby. Prowadzali mnie po
psychologach, psychiatrach i nie potrafili zaakceptować
oczywistości, że natura pomyliła się, dając mi męskie ciało. W
końcu sama uzbierałam na operację, na hormony i po kilku latach
męczących procedur zaczęły się zmiany. Później poznałam
mężczyznę i żyłam z nim. Było dobrze, ale umarł. Rak. Dwa lata
szczęścia i koniec.
Zamilkła, wstała i nalała
sobie na dłonie trochę szamponu, którym zaczęła myć moje włosy.
- Był bogaty, więc teraz i ja jestem. - Znów przerwała. -
Poznałam po długim czasie samotności innego faceta. Był miły,
odwoził mnie po obiedzie w restauracji do domu, ale do niego nie
dojechałam. Zjechał do lasu i tam zgwałcił, pobił i wyrzucił z
auta. Odjechał, a ja zostałam z obtrzaskaną twarzą, zażygana i
gotowa, by umrzeć. Nie umarłam, Rita i Rika mnie znalazły, gdy
wracały z dniówki przy drodze. Zauważyły szamotaninę w aucie i
mnie wykopaną z niego. Zaopiekowały się mną, mając podobne
doświadczenia. Praca przy drodze...
Zamyśliła się, zamierając z palcami
w moich włosach.
- Gdyby nie one, umarłabym tam, albo zabiła się później. Wciąż myślałam o tym, że to
moja wina, że go sprowokowałam, że sobie na to zasłużyłam i to
im powtarzałam, ale one cierpliwie tłumaczyły mi prawdę
oczywistą. Oczywistą dla mnie teraz. - Weszła w ubraniu do wanny i
siadając naprzeciw mnie, ujęła śliskimi od szamponu dłońmi moją
twarz. - Nikt nie ma prawa bezcześcić naszego ciała, bez względu
na to, jak bardzo jest podniecony! Jeśli tego nie chcemy, nie
prosimy o ból, mężczyzna nie może zadawać nam cierpienia! Możemy
chodzić gołe po ulicy, ale facet nie ma prawa nas z tego powodu
zgwałcić, bo to nasze ciało i nie pozwoliłyśmy mu na to! Czy
jakaś kobieta podchodzi do półnagiego, umięśnionego i spoconego
robotnika, bo ten jest półnagi? Czy maca sobie go, jak mięso na
półce, bo ten świeci golizną? - Pytała słowami i oczami, ale
nie czekała na moją odpowiedź. - Nie! Zwierzę, które cię
dzisiaj zaatakowało jest chore i poniesie konsekwencje swojego
czynu, dożywotnie. Jest zamknięty w spiżarni i pilnuje go
ochroniarz. - Wstała i zdjęła z siebie mokre ciuchy. - Ksawier też
oberwie, wredna suka...
Nie wiem dlaczego, ale nie bałam się
jej mimo, że miała penisa i tego widziałam w chwili, gdy z trudem
ściągała z siebie przemoczone spodnie. Naga usiadła naprzeciw
mnie w ciepłej wodzie i mówiła dalej.
- Jeśli nie chcesz sprzedawać się w
ten sposób, nie rób tego. - Patrzyła mi ze skupieniem w oczy. - Masz
moje pełne poparcie we wszystkim, co zamierzasz. Jeśli
chcesz stąd wyjechać i ze wszystkim zerwać, zrozumiem. Pomogę ci,
jeśli ułożysz sobie życie tutaj. Nawet, jeśli nie będziesz mnie
chciała znać.
Alkohol, który we mnie wlała, ciepła
woda i jej obecność uspokajały mnie, poczułam senność.
- Chcę spać – wymamrotałam.
- Chodźmy więc.
Wyszła z wanny i pomogła mi się z
niej wygramolić również, okrywając grubym ręcznikiem.
Zaprowadziła mnie do swojego łóżka i ułożyła w nim, jak
dziecko.
- Przyjdę niedługo i położę się
koło ciebie. - Przykryła mnie kołdrą. - Zamknę drzwi na klucz,
będziesz bezpieczna.
- Ok – mruknęłam, czując ciężkość
powiek.
W nocy obudziłam się z krzykiem,
wszystkie wydarzenia wracały we śnie, uzupełnione o szczegóły,
których nie zarejestrowałam, jak mi się przynajmniej wydawało,
podczas. Alabama szeptała uspokajająco i gładziła mnie po głowie
i ramionach. Byłam zlana potem i dygotałam.
- Śpij kochanie – mruczała mi w
ucho. - To tylko sen, z resztą smoków zwyciężysz. Pomogę ci.
Znów zapadłam w nerwowy sen, ale
głębszy niż poprzedni.
Rano miałam spuchnięte powieki i
obolałą twarz. Między udami bolało i szczypało. Pierwszym
uczuciem po przebudzeniu, było obrzydzenie do samej siebie. Było
tak dotkliwe, że zerwałam się z posłania i pobiegłam do
ubikacji. Wymiotowałam treścią żołądka, czyli niczym.
Wisiałam na klozecie, z głową
przewieszoną przez jego krawędź i włosami pływającymi w wodzie
połączonej z moimi kwasami żołądkowymi.
Byłam ścierwem, byłam niczym,
chciałam zniknąć.
Dziekuje, ze dodalas i za wierszyk <3
OdpowiedzUsuńAle tym bardziej nie moge spac..
Czyli moje poczucie empatii było słuszne. Dziwka też człowiek i należy ją traktować jak człowieka. Miko, zaczynasz pisać ambitnie , bo to jest tekst, który skłania do refleksji ;).
OdpowiedzUsuńNie ujawniałam się wcześniej, ale ! Mika, wspaniałe są Twoje opowiadania, Twój humor jest nie do podrobienia, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńPowinnam zdążyć z dodaniem ostatniej części jeszcze dziś :-)
OdpowiedzUsuńczekam czekam czekam.... ciekawosc mnie zżera !
OdpowiedzUsuń