Strona przeniesiona.

Za 5 sekund zostaniesz przekierowany na nową stronę.

Jeśli nie chcesz czekać, kliknij w ten link.

środa, 15 stycznia 2014

OBIAD NA SZYBKASA - prosty i w 15 minut.


Czasami, jak na przykład dzisiaj wpadam do domu, mając wiele pierdół do zrobienia po południu i zastanawiając się, jak mam to wszystko pomieścić w czasie. No i w końcu chcę TUTAJ coś opisać :-).
Wchodzę do domu i widzę wygłodniały wzrok wszystkich samców i jednej samicy (psicy).
- ŻRYYYĆ! - by się darli najchętniej, ale taktownie nie atakują mnie i tylko rzucają się na przyniesione przeze mnie siaty z jedzeniem. Nurkują w nich, jakby stamtąd miał wyskoczyć gotowy obiad.
Krążą jak sępy wokół wyspy kuchennej do czasu, aż pogonię ich ścierą, każąc spadać i nie przeszkadzać.

Kiedyś grzecznie odpowiadałam co będzie na obiad. Przestałam, po kolejnym doprowadzeniu mnie do szału przez dzieci dyskusją, dlaczego to, a nie tamto i żeby bez tego, albo owego...
Teraz informuję, że będzie jedzenie :-)
A jakie? Do zjedzenia...



Po drodze do domu kupiłam paczkę tilapii w Biedronce (moje dziecko podłapało określenie Bezdomka :-( ), resztę potrzebnych składników miałam w domu.
Tilapia jako słodkowodna ryba, smakuje jak pomieszanie karpia i mintaja (przynajmniej dla mnie) i osoby z grupą krwi A, mogą ją spokojnie spożywać, bez obawy o trawienie.

Ponieważ gar dyżurnego rosołu był przed rozbiórka, a w nim pływały między innymi ziemniaki w mundurkach (których na szczęście wrzuciłam więcej niż potrzebuję do sałatki ziemniaczanej), wyciągnęłam kilka. Obrałam je, pokroiłam w dużą kostkę i wrzuciłam na patelnie z rozgrzaną oliwą. Posypałam suszonym czosnkiem, solą i koperkiem (suszonym). Moja dla nich uwaga skończyła się, gdy przykryłam patelnię pokrywką i zmniejszyłam płomień gazu na minimalny. Nawet ich nie fyrlam łopatką, przypieką się na chrupiąco od dupy strony. Można takie ziemniorki (nie obrane, w mundurkach i w całości) przechowywać w lodówce kilka dni i czekają na Twoje palce, byś je obrał(a) i zmienił(a) w coś fajnego. Może w plastry z ząbkami czosnku i oliwą w żaroodpornym naczyniu, posypane serem i zapieczone? Może nie...
Czas na rybę.
Nie mam czasu na pieszczoty, więc nie zamarynuję jej, nie doprawię i nie dam nasiąknąć przyprawami.
Wersje posiłków szybkich mam obcykaną i niestety często z niej muszę korzystać.
Oto moje kolejne ułatwienie życia.

Ekspresowa i szybka panierka.
Zdrowa (w miarę), smaczna i dodająca wszystkiemu obtoczonemu w niej smaku i aromatu.

Składniki:
- bułka tarta (robię z kupnej, od razu z kilograma :-) )
- kilka łyżek soli (4 na kg bułki)
- kilkanaście łyżek (ja daję 12!) suszonej pietruszki
- kilka łyżek (6) suszonego czosnku
- dwie łyżki curry (przy kg bułki)
- dwie łyżki kurkumy (j.w. i to dla koloru jest głównie)
- dwie łyżki pieprzu ziołowego, lub łyżka zwykłego
- trzy łyżki cukru (to będzie ten wyłuszczacz i wzmacniacz smaku)

Wszystko mieszam w misce i przesypuję do słoja.
Przechowuję na półce w szafce. Jako że są to same suche produkty, można tego używać baaardzo długo, bez obawy o termin przydatności.
Jest świetna do panierowania drobiu (nawet pałek z nóżek kurczaka, ale mam lepszy na nie sposób i opiszę go w najbliższej przyszłości) i schabowszczaków, do grzybów (pieczarki, czy boczniaki), do innych warzyw (plastry cukinii, krążki cebuli i papryki) i do sera (plastry żółtego sera, fety, mozzarelli - temu poświęcę osobny post).
To są moje smaki. Proporcje należy dostosować do własnych upodobań i zmniejszyć, lub zwiększyć ilości przypraw. Można to również dosmaczyć słodką papryką w proszku. Ja paprykę mam na minusie. Grupa krwi A :-).

Do jednej miseczki wbijamy jajo i rozcieńczamy mlekiem (takie oszczędnościowe rozwiązanie, by oblecieć filety jednym jajem), do drugiej wsypujemy naszą paniereczkę (lepszą, zdrowszą i tańszą, niż kupne gotowce).

Stawiamy miski przy patelni (aby nie narobić sobie sprzątania) i łapiemy za rybę...
Do tego zabiegu nadają się wszystkie filety bez ości, lub ze znikomą ich ilością. Szkoda tylko polędwiczek rybnych, czy filetu z łososia. Ta panierka stłumi ich delikatny smak (podam na nie inną razą lepsze sposoby).
Wiele osób panieruje filety najpierw w mące i dopiero w jaju i bułce. Mnie się nie chce brudzić trzeciej miski i nie lubię, gdy panierka jest grubsza niż to, co oblepia.

Filecik do jajka (z mlekiem), do naszej CUD PANIERKI i na patelnię z rozgrzanym olejem.
Smażą się na małym ogniu, obok ziemniaczki, a my bierzemy się za surówkę.
W zimie wskazane są kiszonki ze względu na ich bakteriobójcze właściwości. U mnie w lodówczaku siedzi w słoiku dumna Pani Kiszona Kapusta i czeka na swoją kolej. Na drogę do naszych żołądków i układów odpornościowych ;-).
Ta kapucha ma kilkanaście dni, więc wykładam ją na sitko, płuczę pod kranem wodą, odciskam, na deskę i kroję na drobniejszą (przystępniejszą dla mniejszych otworów gębowych) i do salaterki sru!
Że pod kranem?
Surową wodą?!
Nikt jeszcze sraczki po takiej surówce nie dostał, więc musi być ok. Nawet bąków nie słyszę (i nie czuję).
Warzywa w końcu też pod kranem myjemy...

Wyłączam ogień pod ziemniakami, przewracam panierowane fileciki na drugą stronę.
Mam jakieś trzy minuty...
Na kapustę oliwa, łyżka suszonej pietruszki, łyżka cukru, łyżeczka pieprzu ziołowego i poszatkowana w kostkę cebula (ilość cebuli odpowiednio do ilości kapusty, bez przesady).
Wszystko mieszam i ugniatam ręką (by rozpuścić cukier, bo inaczej będzie chrzęścił w zębach).
Myję dłoń swą i wyciągam talerze. Na każdy filecik, porcja ziemniaków i znów brudzę dłoń swą nakładając palcyma Panią (przyprawioną) Kapustę Kiszoną. Lubię jej jeszcze wetrzeć marchewkę i jabłko, ale trzy minuty nie dają na to szans.

Koniec gotowania. Zamknęłam się w piętnastu minutach ( w tym robienie tych kupiascie ajnfachowych zdjęć :-) ).
Samce siedzą w gotowości przy stole i kapią śliniankami.
Zadanie wykonane, donoszę gotowce do spożycia.
Jedzą w ciszy, jedyny moment, gdy ich mądrości słowne schodzą na plan dalszy.

Ja nie jem jeszcze przez kilka chwil, tylko obserwuję zaangażowanie, z jakim konsumują składniki odżywcze, zapakowane w smakowite aromaty, chociaż podane mało efektownie. Na efekty specjalne nie miałam czasu.
- Mamo, czy jest dokładka? - To moje starsze dziecko.
- Nie jestem głodna i jeszcze jest zupa, której nie zjadłam. Podzielę się swoją porcją. - Rozczulona zaproponowałam.
- Nie. Ty też przecież jesteś głodna! - Wielkodusznie oburzyło się moje dziecko.
- Spoko. - Poczułam się miodem czułości zalana. - Wiesz, że uwielbiam zupy...
To był mocny argument. Dziecko, wpatrzone w zawartość mojego talerza podsunęło swój i zachłannie patrzyło na porcje zsuwane ku niemu.

Zjedli wszystko, a uwierzcie, że kochają wybrzydzanie. Młodsze dziecko ponoć nie lubi ryb innych, niż łosoś. Znalazłam na szczęście furtki w jego "nielubieniu".
Zapomniałam dodać, że wcześniej (nim przyjechałam), zjedli trzy czwarte garnka zielonej zupy.
Ta zupa jest pyszna, ale nim nie dorobię się porządnego aparatu, nie wrzucę jej tutaj ze zdjęciami z telefonu. Wygląda na nich jak zielone cuś. Nic, co zachęciło by do jej upichcenia.

Później przyszła pora na karmienie trzody (pies, kot - lub w odwrotnej kolejności) i...
- robienie sałatki ziemniaczanej
- przerobienie warzyw i mięsa z rosołu na karmę dla psa (mięso trafiłam wyjątkowo badziewne)
- zrobienie MOJEJEKSTRAPYSZNIEWYPAŚNEJZUPYPOMIDOROWEJ nim jutro dojadę do kuchni (przepis już nie długo)
- posprzątanie po przeróbce wszystkiego
- kolacja dla dzieci w międzyczasie

Teraz czas na przyjemności.
Coś dla siebie - BLOG ;-).
Mam nadzieję, że również dla kogoś innego.

ps. Opisanie obiadu zajęło mi o wieeeeele więcej czasu, niż jego zrobienie. Myślę, że mniej czasu, niż Tobie tego przeczytanie :-)

ps2. Chłopy zażyczyły sobie jutro tego samego do jedzenia co dzisiaj :-)

1 komentarz:

  1. Matko, tyle lat w garach bibrzę, a nie wpadłam na ten REWELACYJNY pomysł z panierką :), u mnie twierdzą, ze tilapia to nie ryba... ale słój już mam, zmajstruje się panierkę i zobaczymy, co wtedy powiedzą :), tymczasem lecę poczytać coś przyprawionego na "ostro" :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam na www.mikakamaka.pl (kontynuacja tego bloga)
Tutaj dodawanie komentarzy jest wyłączone.
Tam nie :D

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.