ps. o 24tej prawie.
Pisze się i pisze i nie chce się skończyć.
Jednak ta część co miała być ostatnią, nie będzie ostatnia. Może przedostatnia.
Może, bo już nic nie wiem...
Sushi se człowiek zrobi, wina naleje i herbaty zaparzy i wlecze się opowiadanie i rozrasta, wręcz pączkuje. A jeszcze zajebista muzyka w tle leci, nie chce się spać.
Palce na klawiszach szaleją.
Ciekawe, jaka jest ich wytrzymałość? Klawiszy oczywiście!!!
Pierwszym wrażeniem był nadmiar kolorów i wyjątkowo ostre kontury wszystkiego, co mnie otaczało. Mężczyzna siedzący naprzeciw obserwował moje reakcje, a ja jego oczy. Po raz pierwszy u tubylca widziałem granicę między tęczówką, a źrenicą. Uśmiechał się lekko, wiedząc najwyraźniej co w tej chwili się ze mną dzieje. Dźwięki bębnów docierały do moich uszu zwielokrotnionym echem, a ciepło skóry Zuri, której kolana miałem przy swoich ramionach odbierałem, jak falę energii wsączającą się we mnie.
- Zatańczysz? – Pochyliła się nade mną.
I tańczyłem bez udziału umysłu. Ciało instynktownie
odbierało rytm, wczuło się w niego.
Pary wokoło mnie pulsowały w dzikim tańcu, którego ruchy
przypominały szał namiętności do życia i wolności.
Tylko instynkty i ogień,
wyzierający z ciał w każdym ruchu. Nikt tu na nikogo nie spoglądał. Ruchy były
na pozór chaotyczne, ale tyle w nich było pasji i ekspresji, że nie sposób było
się temu nie poddać. Ruchy Zuri z łagodnie kołyszących, stawały się coraz
bardziej energiczne. Przymknęła oczy i odpływała wraz z uderzeniami w bębny.
Nie odrywałem od niej wzroku, jej to nie przeszkadzało. Zatracała się w dźwiękach, ja w niej całej. W piersiach gdy podskakiwała przodem do mnie i w szczupłych ramionach i jędrnych pośladkach, gdy tańczyła odwrócona tyłem. Koraliki w które się odziała to łaskawie odsłaniały, to znów zakrywały piękne widoki.
Nie odrywałem od niej wzroku, jej to nie przeszkadzało. Zatracała się w dźwiękach, ja w niej całej. W piersiach gdy podskakiwała przodem do mnie i w szczupłych ramionach i jędrnych pośladkach, gdy tańczyła odwrócona tyłem. Koraliki w które się odziała to łaskawie odsłaniały, to znów zakrywały piękne widoki.
Dopiero gdy dotknąłem jej ramienia, zdałem sobie sprawę z
tego, że uniosłem ramię.
To coś, co zapaliłem wyłączyło analityczną część mojego
mózgu.
Przestała tańczyć zamierając w bezruchu, powoli
uspokajając oddech. Oczy jej błyszczały, miałem wrażenie, że blask otacza ją
całą. Podeszła i pocałowała mnie delikatnie. Smak jej ust wzmógł głód.
Przyciągnąłem ją i wpiłem się w usta, dłonie zaciskając na jej pośladkach.
Chciałem, by czuła moje podniecenie i twardość okrytą jedynie kawałkiem skóry. Oddawała
pocałunek, a w nim całą siebie. Czułem jej podniecenie i zapach spoconego
ciała.
Pachniała seksem, gorącym pragnieniem spełnienia i to ja byłem jej wybrankiem.
Pachniała seksem, gorącym pragnieniem spełnienia i to ja byłem jej wybrankiem.
- Chcę być bliżej ciebie – mruknęła mi do ucha.
- Więc bądź – odmruknąłem.
- Chodź. – Pociągnęła mnie za rękę.
Opary tego co wypaliłem, wciąż błąkały się po moim mózgu.
Przyglądałem się mijanym drzewom, wsłuchując się w coraz bardziej odległe
dźwięki zabawy przy ognisku. Nie pytałem dokąd idziemy, szedłem i odbierałem
otoczenie zmysłami.
- To tutaj. – Zuri zatrzymała się pry jednym z drzew.
Miało gruby pień i rozłożystą koronę, z której zwisała…
drabinka?
- Mam wejść na drzewo? – Zdziwiłem się.
Nie odpowiedziała, tylko zaczęła się wspinać. Szedłem
więc za nią, przeklinając ciemność.
Gdyby było jasno…
W pewnym momencie zniknęła mi z oczu i dostrzegłem
delikatne migotanie światła między liśćmi nad głową. Zaintrygowany
przyspieszyłem, a gdy drabinka skończyła się węzłami przywiązana do grubego
konara, odgarnąłem zieleń i oczom moim ukazał się domek na drzewie. Spełnienie
moich dziecięcych marzeń w wydaniu dla dorosłych i z ciut innym zastosowaniem.
Wszedłem do środka z ciekawością rozglądając się na
około.
Ścianki wykonane były z ociosanych belek, powiązanych z
sobą linami. Jedyne okienko zakrywała roletka z cienkich patyków. Na środku
solidnie wykonanej podłogi, leżała skóra zwierzęca przykrywająca warstwę suchej
trawy.
Obok stała lampka, rzucająca słabe światło z płonącego ogarka. Pachniało nagrzanym drewnem i anyżem, ten sam zapach co „myjka” nad rzeką wykonana z liści.
Obok stała lampka, rzucająca słabe światło z płonącego ogarka. Pachniało nagrzanym drewnem i anyżem, ten sam zapach co „myjka” nad rzeką wykonana z liści.
Zuri nie spuszczając ze mnie wzroku, odpięła koraliki oplatające
jej szyję i zakrywające piersi, pozwalając im opaść na posłanie. Wiedziała
czego chce, ja również to wiedziałem. Pragnąłem tego, ale przeszkadzała mi
świadomość mojego odurzenia.
Przyszła kolej na jej zapaskę, ta z trzaskiem koralików
opadła obok materaca.
Nie mówiła nic, położyła się i czekała nie spuszczając ze
mnie wzroku.
Położyłem się obok, wdychając zapach jej ciała. Nie
znałem tej woni. Pomieszanie potu z piżmem i zapachem… ognia? Czy ogień pachnie?
Przybliżyłem nos do jej policzka, a ona pocałowała mnie,
przyciągając moją głowę dłonią.
I znów czułem więcej i mocniej. Czy to narkotyk?
- Nie chcę tak! - Oderwałem się od niej.
- Nie podobam ci się? – Posmutniała. – Nie chcesz mnie?
- Chcę bardzo – wyjaśniałem – ale to, co zapaliłem przy
ognisku mnie dezorientuje.
Patrzyła na mnie badawczo, nie do końca przyjęła moje
słowa.
- To całuj mnie tylko. – Poprosiła z błyskiem w oku.
Wiedziała, że od tego już tylko krok.
- Całować mogę, ale nie takiego pierwszego razu z Tobą
chcę. – Gładziłem palcami jej gładki policzek. – Jesteś wyjątkowa, a ja jestem
odurzony.
Uśmiech przemknął po jej twarzy, a dłonią znów
przyciągnęła moją głowę.
Zacząłem się zatracać w jej pocałunku w ekspresowym
tempie. Wszystkie moje zmysły skupiły się wyłącznie na stykających się ze sobą
częściach ciała. Jej ciepło i mieszający się z moim oddech. Jej pomruki, jak
zadowolonej kotki i dłonie, którymi badała moje plecy, ramiona i pośladki.
Czułem, że jeszcze chwila i nie wytrzymam. Zedrę z siebie okrywający mnie
kawałek materiału i wejdę w nią, by zaspokoić rosnący głód. Położyłem się na
niej, ocierając wybrzuszeniem o jej gorącą kobiecość. Jęknęła i przechyliła
głowę na bok. To mi dało dostęp do gładkiej szyi. Całowałem opuszek ucha i
szyję, zniżając się i odrobinę odzyskując panowanie nad sobą. Nawet ocieranie się
o nią przez skórzaną zapaskę, było zbyt mocnym doznaniem. Doznaniem, które mogło
skończyć się wytryskiem skrępowanej męskości. Każde miejsce, które całowałem,
traciło czerwony odcień tutejszego kosmetyku, którym namaszczone było jej
ciało. Smakowała kwiatami i czymś, od czego kręciło mi się w głowie, a
wrażliwość mojego ciała rosła z każdą chwilą. Delikatność jej sutków mnie
zaskoczyła. Gdy zamknąłem na jednym wargi prawie krzyknęła, dłońmi dociskając
do piersi moją głowę, a udami oplatając mnie instynktownie w poszukiwaniu
spełnienia. Drżała i ciężko oddychała. Całowałem brzuch, nie mogąc się doczekać
smaku jej kobiecości. Przy pierwszym dotknięciu językiem, jęknęła gardłowo i
przyciągnęła mnie za włosy. Wpiłem się w gorącą wilgoć, penetrując ją językiem.
Pulsowanie w dole brzucha stało się nieznośnie bolesne, ale nie na sobie się teraz
skupiałem. Na każdy ruch mojego języka reagowała ciałem i jękiem.
Coś takiego może doprowadzić spragnionego mężczyznę do szału. W pewnym momencie jęknęła przeciągle, zaciskając uda na mojej głowie i zamarła.
Coś takiego może doprowadzić spragnionego mężczyznę do szału. W pewnym momencie jęknęła przeciągle, zaciskając uda na mojej głowie i zamarła.
Z wolna jej ciało wiotczało, oddech się uspokajał. Mój
głód trwał nadal, jądra mnie bolały, ale trwałem w postanowieniu. Nie będę się
z nią kochał na haju.
Położyłem się obok na brzuchu i obserwowałem rozchylone
usta, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i czarne, zamglone oczy.
- Dla czego nie chcesz mnie kochać jak mężczyzna? –
wyszeptała.
- Chcę – odparłem. – Ale chcę być trzeźwy, nie pod
wpływem oparów z fajki.
Uniosła się opierając na łokciu i pogładziła moje plecy,
po chwili usiadła i sięgnęła do sznurków mojej wypełnionej wzwodem zapaski.
- Może ty nie chcesz – uporała się z węzełkiem na prawym
biodrze – ale ja tego właśnie chcę.
Obróciła mnie łagodnie na plecy.
- Nasze kobiety – mówiła dalej odwiązując drugi węzełek –
nie przejmują się szczegółami. Z resztą – dodała z figlarnym uśmiechem – to,
czym mam pomalowane ciało, czyni cię bezbronnym przy mnie. Gdybyś miał chęć się
nad ty zastanowić.
Zamknęła dłoń na penisie rozsadzającym materiał i w ten
sposób wyłączyła mój opór. Jeśli wcześniej rozważałem go, to przestałem po
prostu myśleć. Jej dłoń pieszcząca mnie delikatnym dotykiem, zacisnęła mi
powieki i wyrwała jęk z gardła. Gdy podniosłem powieki, zobaczyłem, jak nabija
się na mnie, a grymas bólu wykrzywia jej piękną twarz. Chwilę później z głową
odchyloną do tyłu siedziała na moich biodrach, a ja wypełniałem ją całą. Bardzo
powoli zaczęła się kołysać w przód i w tył. Jej soki wydawały ciche mlaśnięcia
ocierających się o siebie ciał. Przyspieszyła, a ja zszokowany i sparaliżowany
podnieceniem, nie mogłem uwierzyć, że ta amazonka straciła właśnie dziewictwo
używając mnie do tego celu. Jej ciasne wnętrze otulało mnie, pulsowało drażniąc
każdym wilgotnym milimetrem. Czułem, że jestem na skraju. Unieruchomiłem jej
biodra dłońmi i delikatnie obróciłem nasze ciała, by być na górze. Musiałem
wyjść z niej choć na chwilę, by nie skrócić zbyt szybko tej czarodziejskiej
chwili.
Z ustami przy jej ustach, ocierałem się delikatnie o jej
śliską kobiecość. Nie wydawała dźwięków i walczyła z zamykającymi się przy
każdym moim ruchu powiekami. Czułem, że nawet ta ograniczona pieszczota
prowadzi mnie na skraj. Przyspieszyłem, wciąż patrząc jej w oczy. Sama również zaczęła
się poruszać coraz szybciej. Gdy już myślałem, że przekroczę granicę zakwiliła
z palcami zaciśniętymi na moich ramionach i zamarła. Wbiłem się w nią jednym,
głębokim ruchem czując ulgę, jaką może dać jedynie gorąc kobiecego wnętrza,
zaciskający się w spazmach rozkoszy. Poruszałem się w niej gwałtownie do
momentu, gdy sam znieruchomiałem z ustami wciśniętymi w załamanie jej szyi.
Nie chciałem przerywać kontaktu naszych ciał. Mógłbym tak
zostać do końca świata i o jeden dzień dłużej.
- A myślałam, że nie chciałeś – wymruczała mi do ucha.
- Czasami jestem skończonym idiotą…
Nie wiem, kiedy zasnąłem.
Obudziły mnie promienie słońca przebijające przez patyczki
zasłony w oknie.
Migotały, gdy podmuchy wiatru zasłaniały je kołyszącymi
się liśćmi.
Zuri spała nadal.
Usiadłem, obserwując jej ciało. Scałowałem z niej większość
tego, czym była pomalowana, sam również będąc częściowo tym pomazany.
- Pójdziemy nad strumień?
Nie zauważyłem, kiedy się obudziła.
- Tak. – Patrzyłem w roześmiane oczy. – Podobało ci się? –
Cóż za głupie, samcze pytanie.
- Tak. – Uśmiechnęła się bardzo seksownie. – Dzisiaj też
chcę tutaj przyjść.
Woda zmywała pot i czerwone ślady z naszych ciał.
Zuri leżała w wodzie, z dłońmi między udami i z uśmiechem
badała palcami swoją „nową” kobiecość. Oczy miała zamknięte.
Zastanawiałem się, czym zasłużyłem sobie na to szczęście.
Prosty świat, proste zasady i ta spokojna radość we mnie. Coś, czego nigdy
dotąd nie doświadczyłem. Czy tak odczuwa się miłość?
- Samanya wróciła wczoraj do wioski – krzyknęła, nie
otwierając oczu z głową wciąż zanurzoną w wodzie.
- I dopiero teraz mi to mówisz?! – zapytałem z
podnieceniem, gdy usiadła na dnie.
- Tak – odparła po prostu. – Wczoraj byłeś tylko mój.
Dziś możesz z nią porozmawiać, zgodziła się.
Ten dziwny, inny niż u nas rozkład sił między mężczyznami
i kobietami irytował mnie, ale go rozumiałem.
Był bardziej naturalny.
Był bardziej naturalny.
- Kiedy? – Musiałem wiedzieć.
- Możemy iść teraz. – Podniosła się z wody. – Jeszcze tylko
jedno. – Schyliła się i podała mi nóż o krótkim ostrzu. – Warkoczyk jest twój.
Trzymała w palcach splecione włosy i czekała. Drżącą
dłonią ująłem ten symbol czystości cielesnej i odciąłem go.
Z tobołka, który zabrała z domku na drzewie, wyciągnęła rzemyk i obwiązała nim warkoczyk, po czym zawiesiła go na mojej szyi.
Z tobołka, który zabrała z domku na drzewie, wyciągnęła rzemyk i obwiązała nim warkoczyk, po czym zawiesiła go na mojej szyi.
- Jesteśmy dla siebie. – Gładziła go palcami, jakby w
pożegnaniu.
Podała mi zapaskę i założyła swoją.
Szedłem na spotkanie z siostrą.
Denerwowałem się.
Ach!ach!ach!
OdpowiedzUsuńAle dowalilas pewnej osobie na pokantnych.BRAWO!!!!
OdpowiedzUsuńPerełka srełka bardzo mi się podobała :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Łatwo się pisało bez gramatyki i stylistyki :D
UsuńA bo ciągle dogryza nowo piszącym. Coś takiego potrafi Autora pierwszego tekstu skutecznie zniechęcić do dalszych prób i zablokować. A po co?
OdpowiedzUsuńZgryźliwca też lubię. Jego teksty mają niepowtarzalną charakterystykę ;)
OdpowiedzUsuńTeż go lubię. Nie lubię tylko niektórych jego komentarzy :D
OdpowiedzUsuń